- Luke...

policji? - Poprzedni właściciel domu był pianistą - odpowiedziała Rodman. - Dwadzieścia lat temu zrobił remont tego domu i dokładnie go wyciszył, żeby nie przeszkadzać sąsiadom. - Kto...? Kto w końcu zadzwonił na policję? - Quincy. - Był tutaj? - Utrzymuje, że znalazł się tu zaraz po północy, ponieważ nie mógł się dodzwonić do swojej byłej żony. Martwił się o jej bezpieczeństwo, więc przyjechał. - Utrzymuje? - Określenie to nie spodobało się Rainie. - Jak to „utrzymuje"? Agentka specjalna Rodman uciekła wzrokiem. - W głównej łazience jest stłuczone okno witrażowe - mruknęła. - Jedna z teorii zakłada, że podejrzany wdarł się do środka wczesnym wieczorem i zaskoczył panią Quincy, kiedy wróciła do domu. - Jedna z teorii? 114 - W domu jest doskonały system alarmowy. Nie włączył się. - Był włączony? - Próbujemy to ustalić z firmą ochroniarską. Powinni niedługo dostarczyć http://www.19ptd.pl/media/ będą bardziej przekonujące niż suche fakty. Nie ruszało jej to. Przeraziły ją natomiast uwagi na temat Danny‘ego. Dopiero, kiedy zwierzył mi się, że chce poćwiartować tatuśka na dwadzieścia kawałków, a potem przepuścić je przez mieszarkę. Rainie nie mogła zapomnieć tych słów. Tyle agresji. Tyle złości. Wiedziała, że to możliwe. Ile razy ona sama w nocy... skulona w szafie, posiniaczona i rozdygotana, czując wciąż na rozciętej wardze smak krwi, pragnęła, żeby to się wreszcie skończyło. Żałowała, że nie jest na tyle silna, by położyć kres męce. Fantazjowała. Że się zbuntuje i matka przestraszy się jej. Że chociaż raz się odpłaci, może uderzy matkę mocno w twarz, a wtedy ona pokaja się i zaleje łzami. Nie wiedziałam, że to tak boli. Przysięgam, nawet nie przyszło mi do głowy. Teraz już wiem i nigdy więcej tego nie zrobię. Może na tym właśnie polegała różnica. Pomimo wszystkich cierpień, Rainie nigdy nie

– Uczyli cię o szkolnych strzelaninach? – zapytał z nadzieją w głosie Chuckie. – Nie. Czytałam w gazecie. – Rainie potrząsnęła głową. – Dobra. Odwagi. Nadstawiaj uszu. Damy sobie radę. Wrócili do głównego hallu. Z bronią w ręku ostrożnie posuwali się przed siebie. Za sekretariatem ciągnęły się rzędy niebieskich szafek. Wszystkie pozamykane. Strzelanina musiała się zacząć, kiedy uczniowie wrócili do klas po przerwie obiadowej. Rainie Sprawdź - Fakt, że coś chodzi jak kaczka i gada jak kaczka, nie oznacza, że to nie jest Tristan Shandling w przebraniu! - Rainie opadła na kanapę i z całej siły uderzyła poduszkę. - Ty się boisz - powiedziała łagodnie Kimberly. - Nie rób mi psychoanalizy! - Nawet nie próbuję. Ale się boisz... - Byłam pewna, że to będzie ktoś z policji - powiedziała. - Albo inny prywatny detektyw. I proszę, że nawet znając jego metody pracy, nie zauważyłam, że to się zbliża. Boże! On jest naprawdę dobry! Jakiś wewnętrzny głos mówi mi, żebym nie dała się nabrać, że jestem na to za mądra. Z drugiej strony... Chryste! Z drugiej strony, już wybieram kartki na Dzień Ojca! Kimberly usiadła obok niej. W samolocie spała, więc wyglądała trochę lepiej. Była wypoczęta, bardziej opanowana. Rainie stwierdziła, że im sytuacja