starą.

przetrwać wszystko. Niedawno widziałem siedmioletniego robota Allied, stary Model 3-S. Trochę pogięty, nadal jed- nak pełen werwy i animuszu. Chciałbym zobaczyć w akcji jeden z tych tanich robotów, jakie wypuszcza Protecto- -Corp. Niech no by tylko spróbował zmierzyć się z t y m tuta j. Z trudem panując nad sobą, Tom zadał kolejne pytanie: — Ale dlaczego? Po co to wszystko? Jaki przyświeca wam cel? Chodzi o rywalizację między robotami? Sprzedawca zawahał się. Niepewnie zaczął znowu wer- tować swój bloczek. — Tak, proszę pana. Chodzi o współzawodnictwo. Świetnie pan to ujął. Konkretnie chodzi nam o w pełni uda- ne współzawodnictwo. Roboty Allied Domestic nie tylko dotrzymują kroku przeciwnikowi, one go unicestwiają. Przez ułamek sekundy Tom w ogóle nie zareagował na słowa sprzedawcy. Zrozumienie przyszło dopiero po chwili. —- Teraz już pojmuję — powiedział. — Innymi słowy, każdego roku maszyny muszą być wymienione, bo są prze- starzałe. Nie są dość dobre, wystarczająco duże i silne. Je- http://www.abc-budowadomu.net.pl/media/ - Może nie chcę zapomnieć. - A jednak zapomnij. - Przynajmniej byłem szczery. - To znaczy? - Wbiła w niego zagniewany wzrok. - To znaczy, że ciebie nie było stać na to, żeby powiedzieć, co myślisz. Dzielna Gloria tak naprawdę ma strasznego stracha. Doprowadził ją tymi słowami do wściekłości. Zadarła brodę, spojrzała mu w oczy. - Ty... skończony kutasie! Ani trochę nie byłeś szczery. Ciągle ci się wydaje, że gram z tobą w jakąś grę? Myślisz, że jestem zepsutą smarkulą, która zajęta jest tylko sobą? - Przekonaj mnie, że jest inaczej. Rzuciła się na niego z pięściami, więc chwycił ją za nadgarstki i mocowali się przez chwilę. - Dorośnij, mała. Tylko dzieciaki muszą się ukrywać. Ja jestem na to za stary. - Ty... nic nie wiesz! - To mnie oświeć, z łaski swojej. - Po co? I tak uważasz, że jestem rozpaskudzoną smarkulą. Wspaniale. Cudownie. Myśl tak dalej. Niczego nie zamierzam ci udowadniać!

- Lepiej się z nim zobaczę - stwierdziła Alexandra niepewnym tonem, wstała z krzesła i cmoknęła Victorię w policzek. - Dziękuję i nic nie mów, proszę. - Chcesz, żebym z tobą poszła? - Nie. Sama sobie poradzę z lordem Kilcairnem. Tym zapewnieniem nie przekonała nawet siebie, ale Vixen skinęła głową. - Będę blisko. Sprawdź Lucia też się podniosła, rozzłoszczona nie mniej niż syn. - O co ci chodzi, Victorze? - Szkoła to strata czasu. Nie rozumiem, dlaczego nie miałbym rzucić tego w diabły. - Bo nie możesz i kwita. Nie rzucisz szkoły, nie pozwolę, rozumiesz? Musisz się uczyć, skoro chcesz się wydostać z tego bagna. Jeśli rzucisz szkołę, to skończysz jak twój ojciec. Tego chcesz? Victor zacisnął pięści. - To bez sensu, mamo. Wiesz, że nie jestem taki jak on. - Więc dowiedź tego. Skończ szkołę. - Wyglądam na szesnaście lat. Mógłbym zacząć pracować. Potrzebujemy pieniędzy. - Nie potrzebujemy. To, co mamy, w zupełności wystarcza. - Jasne. Lucia poczerwieniała, słysząc sarkazm w głosie syna. - Chciałeś coś powiedzieć? Brakuje ci czegoś?