Starr.

Nie, to on musi zapanować nad sobą. Nie będzie łatwo, ale trzeba podjąć ten wysiłek. Nagle usłyszał dzwonek telefonu przy łóżku. Myśli rozpierzchły się jak ptaki i Richard chwycił słuchawkę, zanim aparat zabrzmiał po raz drugi. Nie chciał, by obudził Kate lub Emmę. Dzwoniła Julianna. Niemal płakała do słuchawki. Jej głos był na granicy histerii. – Co się stało? – spytał zaniepokojony. – Nie wiem, co robić. Boję się. Spojrzał przez ramię na Kate. Poruszyła się, ale wciąż spała. Usiadł i przycisnął słuchawkę mocniej do policzka. – Powiedz, co się stało? – Ktoś chciał się do mnie włamać. Spałam i wtedy... – wciągnęła ze świstem powietrze – krzyknęłam. A potem, przez okno, widziałam... jak ktoś ucieka. – Zaraz przyjadę. Sprawdź tylko, czy masz zamknięte drzwi i okna, i czekaj. Odłożył słuchawkę i zaczął wstawać. – Richardzie, co się dzieje? – usłyszał zaspany głos Kate. – Ktoś włamał się do kancelarii – odparł. Powiedział to tak przekonująco http://www.akcesoria-bhp.com.pl/media/ coś pod nosem. – Nie mam żadnych problemów. – Włożyła kartę z powrotem do przegródki. – Gdzie dziś pracuję? – Pierwszy sektor. Zacznij obsługiwać te stoliki, przy których pojawią się nowi goście. I pomóż Jane przy kontuarze. Julianna ledwie skinęła głową. Wściekły szef chwycił ją za łokieć. – Mam już dość twojego podejścia do pracy, księżniczko! Gdybym tak bardzo nie potrzebował kelnerki, już dawno kopnąłbym cię w twój ładny tyłek. Chciał, by zaczęła prosić, żeby jej nie wyrzucał, błagać o litość. Julianna wolała jednak głodować, niż tak bardzo się poniżyć. Spojrzała niechętnie na jego łapsko i spytała: – Czy coś jeszcze?

Laura domyśla się, że nie są to pochlebne opinie. Ostatnio i do niej dociera coraz więcej informacji na temat byłej nauczycielki. Na przykład taka, że madame Rostowa, choć się tym chełpi, nigdy nie była solistką w moskiewskim Teatrze Bolszoj. Co więcej, nie należała nawet do corps de ballet, a w dodatku wcale nie jest Rosjanką, tylko Polką albo Czeszką, która wyszła za mąż za rosyjskiego tancerza i posłużyła się jego nazwiskiem dla rozreklamowania swojej szkoły. Laura nie wie, ile w tym wszystkim jest prawdy. Nie chcąc więc powtarzać niepotwierdzonych wiadomości, zabiera się za ćwiczenia rozluźniające nadgarstki. Lynn akceptuje jej powściągliwość i nie wraca więcej do tematu właścicielki szkoły baletowej, do której najbogatsi ludzie w mieście wysyłają córki. Obie skupiają się na przygotowaniu swych ciał do lekcji. Pojawienie się Juliena Rousselina sprawia, że wszyscy obecni w sali stają, gotowi rozpocząć lekcję. Zanim to jednak następuje, nauczyciel idzie w jej stronę. Jest przekonana, że ma coś do omówienia z Lynn, on jednak mija asystentkę i zatrzymuje się przy Laurze. - Śpieszysz się gdzieś po lekcji? - Nie. - Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. - Tak, oczywiście. Mistrz uśmiecha się i odchodzi. Daje głową znak pianistce i lekcja się rozpoczyna. Trema, która przed tygodniem utrudniała Laurze pracę, na następnych - środowych - zajęciach już się nie pojawiła. Tak samo było w piątek. Ale dziś dziewczyna znów ma problem z koncentracją; popełnia błędy przy drążku i potem w trakcie ćwiczeń na środku sali. Nie wychodzi jej nawet pas de soubresaut, z którym nigdy nie miała problemów. Rozpoczyna go tak, jak trzeba, z piątej pozycji, ale kończy nie w tej samej, lecz w czwartej. A przy ecarte udaje jej się wprawdzie unieść nogę wyżej niż zwykle, ale źle rozkłada siły, bo nie może jej tam utrzymać. „To nie jest sport. To jest balet, tu nie chodzi o to, żeby wyżej i dalej, ale o to jak” - przypomina sobie słowa, które Julien Rousselin kilka minut wcześniej kierował do innej uczennicy. To, że nie powtórzył ich teraz, daje Laurze nadzieję, że nie dostrzegł jej błędu. Próbuje się skupić, ale to nie jest jej dobry dzień. Nie dość, że pali ją ciekawość, o czym to nauczyciel, którego w myślach nazywa mistrzem, chce z nią porozmawiać, to jeszcze jej uwagę zaprzątają sprawy zupełnie niezwiązane z baletem. Sprawdź – Który stwierdził, że jest pani w ciąży? I nie była pani później u lekarza? Czy to znaczy, że nie bierze pani preparatów przeznaczonych dla kobiet w ciąży? – Nie, ja... – Nie ma problemu. Zaraz pani coś wypiszę. – Doktor sięgnął po bloczek recept. – Ja chcę... usunąć tę ciążę. – Słucham?! – Lekarz aż podniósł głowę. – Nie chcę tego dziecka. Popełniłam błąd. Muszę to teraz naprawić. Przez moment milczał, a potem odchrząknął. – A co na to ojciec dziecka? – Nie... nie spotykam się z nim. Od razu chciał, żebym się tego pozbyła. Doktor Samuel położył dłonie na gładkim blacie.