bystry.

Był cierpliwy. Lepiej niż większość ludzi rozumiał znaczenie planowania. Prawidłowo przeprowadzony zwiad, powtarzał jego ojciec, to podstawowy obowiązek dobrego żołnierza. Wypełnił więc obowiązek, choć uważał ojca za skończonego głupca. Przeprowadził zwiad. Poznawał. Polityków, pracowników szkoły, dziennikarzy, główne organizacje. Biuro szeryfa. Planował. Miał mnóstwo czasu. Najważniejsze, żeby wszystko zrobić jak należy. Już on im pokaże sądny dzień. A potem doszła jeszcze sprawa policjantki Lorraine Conner. Kiedy po raz pierwszy ją zobaczył, gdy minęła go podczas jednej z jego rozpoznawczych wizyt w Bakersville, aż go zamurowało. Wydatne kości policzkowe, bezkompromisowa linia szczęki. Śmiałe szare oczy o surowym, bezpośrednim spojrzeniu. Nie piękna, ale frapująca. Powalająca, jeśli ktoś chce się bawić w gry słowne. Oto kobieta na poziomie. Ani śladu głupoty, której zwykł się spodziewać u małomiasteczkowych glin. Nie miała nawet szerokich bioder lub tłustego brzucha. Była wysportowana, szczupła i podobno piekielnie dobrze strzelała. Potem usłyszał plotki. O matce. O brutalnym morderstwie sprzed czternastu lat, którego zagadki nigdy nie rozwiązano. No wiesz, baba lała w siebie alkohol litrami i traktowała córkę jak worek treningowy. Bezwstydnica, syczeli starzy pijaczkowie, a oczy błyszczały im, gdy wyobrażali sobie własne ręce na prężnym, młodym ciele. Wszyscy wiedzieli, że Molly Conner źle skończy. http://www.artproduction.com.pl biletów bankowych za pazuchę, nie zostawiając ani rubla. Przez dziedziniec, zastawiony powozami osób przybyłych okazać współczucie, Pelagia przeszła niespiesznie, godnie, ale skręciwszy do sadu, za którym wznosił się korpus szkoły diecezjalnej, ruszyła całkiem niestatecznym biegiem. Zajrzała do celi przełożonej uczelni, powiedziała, że wykonując wolę przewielebnego, musi na pewien czas, jeszcze nie wiadomo jak długi, wyjechać i prosi o znalezienie jakiegoś zastępstwa na jej lekcje. Dobra siostra Krystyna, nawykła do nieoczekiwanych nieobecności nauczycielki języka rosyjskiego i gimnastyki, ani o cel wyjazdu, ani o kierunek podróży nie pytała, zainteresowała się tylko, czy Pelagia ma dość ciepłych rzeczy, żeby nie zmarznąć w drodze. Mniszki przytuliły się do siebie i ucałowały, Pelagia zabrała ze swojej izdebki mały kuferek, najęła fiakra i kazała co tchu gnać na przystań, do odjazdu parowca pozostawało mniej niż pół godziny.

Podprokurator, który już przeczytał list, powiedział cicho: – Władyko, to nie mógł być pan Sergiusz. Ona się myli. Niech ojciec sam rozważy. Sergiusz Nikołajewicz wiedział, że tamtej nocy przenieśli mnie z piętra na parter. Po co mu były szczudła? Nie, to był ktoś inny. Ktoś, kto nie wiedział, że mnie przenieśli do sypialni na parterze. Zdaje się, że Berdyczowski odzyskał zdolność logicznego myślenia, i to przewielebnego Sprawdź mam właśnie teraz pacjentów), to średnio wypadnie około ośmiu tysięcy, chociaż oczywiście różnice w wydatkach są duże. Lentoczkin mnie nie kosztuje prawie nic. Żyje jak ptak Boży. I boję się, że szybko odfrunie, „uleci do nieba”. – Doktor uśmiechnął się ze smutkiem. Wstrząśnięty niewiarygodną liczbą, Berdyczowski zawołał: – Osiem tysięcy! Toż to... – „Szaleństwo”, chce pan powiedzieć? – uśmiechnął się lekarz. – Raczej zachcianka milionera. Inni bogacze tracą pieniądze na zbytkowne przedmioty lub na kokotki, a ja mam swoją pasję. To nie jest filantropia, bo robię to nie dla ludzkości, tylko dla własnego zadowolenia. Ale i na dobroczynność wydaję niemało, bo ze wszystkich dóbr ziemskich nade wszystko cenię własne sumienie i na wszelkie sposoby strzegę je od udręk. – Nie wydaje się panu jednak, że pańskie ćwierć miliona można by wydać z pożytkiem dla znacznie większej liczby ludzi? – Podprokurator nie powstrzymał się od szpileczki. Doktor Korowin uśmiechnął się jeszcze bardziej dobrodusznie.