stało.

- Nick Cahill. - Wrócił do salonu ze słuchawka w rece i spojrzał na Marle. - Tak, jest. Sekunde. To do ciebie. - Podał jej telefon. - Detektyw Paterno. - Czego on mo¿e chciec? - spytała Eugenia. - Dzwoniłam do niego wczesniej - wyjasniła Marla, biorac słuchawke. Eugenia patrzyła na nia jak na obłakana. Chcac uzyskac odrobine prywatnosci, Marla wyszła do biblioteki. Opowiedziała policjantowi, co zdarzyło sie tej nocy, kiedy wyladowała w klinice, i to, co sobie przypomniała na temat wypadku: - ...nie pamietam szczegółów, ale wiem, ¿e na drodze ktos stał i swiecił jak bo¿onarodzeniowa choinka, zupełnie mnie oslepił. Skreciłam, ¿eby w niego nie uderzyc, a kierowca cie¿arówki zrobił to samo. Nie wiem, co sie stało z tym człowiekiem. Wyskoczył z tej strony, z której nadjechała cie¿arówka, a potem widziałam go na drugim pasie. Paterno zadał jej jeszcze kilka pytan i poprosił, ¿eby przyjechała zło¿yc zeznanie. Marla po¿egnała go, obiecujac, ¿e zadzwoni, jesli tylko cos jeszcze jej sie przypomni, po czym wróciła do salonu. http://www.auto-floty.com.pl/media/ - Na piechotę? - Zostawiłem wóz kawałek drogi stąd - odparł, pokazując podbródkiem na pomoc; przed laty zaparkował swoje auto w tej samej okolicy. - Pomyślałeś, że będę tutaj? - Nie. Sądziłem, że będziesz w domu sędziego albo że jeździsz po miasteczku i sprawdzasz tropy prowadzące do twojej córki, albo że wypuściłaś się na wycieczkę za miasto, ale w końcu pogubiłem się w domysłach, więc zaryzykowałem i przyjechałem tutaj. - Boczną drogą. - Nie chciałem ryzykować, bo sędzia mógł być na ranczu i potraktowałby mnie niemile. - Chwycił ją za ramiona silnymi, gniewnymi dłońmi i mocno do siebie przycisnął. - Kiedy zadzwoniłem do domu, Lydia powiedziała, że wyjechałaś bardzo przygnębiona, że musiałaś się stamtąd wyrwać, i wtedy przypomniałem sobie, że dawniej ilekroć miałaś problem do rozwiązania, szłaś popływać albo urządzałaś sobie konną przejażdżkę. Ponieważ nie było cię w domu, doszedłem do wniosku, że pojechałaś na ranczo, żeby trochę pojeździć. - Przyglądał się jej

przynosił zapach deszczu. - Do diabła, Marla, nie mo¿emy tego zrobic. - Myslisz, ¿e o tym nie wiem? - Wiec nie prowokuj takich sytuacji. - Ze złoscia chwycił ja za reke, odwrócił sie na piecie i ruszył do samochodu. Marla wysuneła palce z jego dłoni i wsadziła rece głeboko do Sprawdź spotkania przez cały dzien i jest zbyt zajety, aby sie z nia spotkac. - W takim razie zaczekam - powiedziała Kylie i usiadła w jednym z foteli stojacych w holu, z udawanym zainteresowanie przegladajac „Wall Street Journal”. Na skórzanych kanapach siedzieli me¿czyzni w garniturach, otwierajac i zamykajac swoje teczki. Wzywani pojedynczo przez sekretarke, znikali za drzwiami z drewna wisniowego, na których lsniły złote litery „Conrad Amhurst, Prezes”. Kylie nie ruszała sie ze swojego miejsca, choc miała wra¿enie, ¿e za chwile peknie jej pecherz. Piec po piatej została stanowczo poproszona o opuszczenie biura przez woznego, który powiedział jej po prostu, ¿eby poszła do domu.