dniach zajęcia. Federico słuchał jednym uchem. Gdyby Pia

były powierzchowne i powinny się szybko zagoić. Sebastian przymrużył oczy i przyjrzał się jej przenikliwie. – Co ci chodzi po głowie, Lucy? – Nic – odrzekła, patrząc na wspaniałą zieleń ogrodu, który nadal wyglądał jak za czasów poprzedniej właścicielki. Miejscowi uważali życie Lucy za kontynuację życia Daisy. Czy Sebastian też tak uważał? Czuła na sobie jego wzrok i wiedziała, że próbuje przeniknąć jej myśli. – Czy Daisy po śmierci męża kiedykolwiek poszła nad wodospad? – Nie, nigdy. – Potrząsnął głową. – Ty też chyba nie lubisz tam chodzić. – Dziadek zginął na długo przed moim urodzeniem. Daisy nie lubiła, kiedy tam chodziłem, ale nie zabraniała mi tego, chyba że w zimie. To piękne miejsce. – To znaczy, że wczoraj nie byłeś zdekoncentrowany? – Byłem. – I co? – Jak to: co? – Przecież wiesz. http://www.autyzmpomoc.org.pl/media/ w dolnej szufladzie mojego biurka. - Dobrze, milordzie. - Jeśli dotrzesz do Grafton House bez tego człowieka, znajdę cię, Gibben. Mężczyzna uśmiechnął się od ucha do ucha i schował banknot do buta. - Odstawię go na miejsce, milordzie. Najwyżej trochę poobijanego. - Byle żywego. Dorożkarz uchylił kapelusza i popędził konie. Sfatygowany pojazd ruszył ulicą z niepokojącą szybkością. Sinowi niemal zrobiło się żal Marvina. Sam skierował się na południowy zachód. Nie

W głowie Sinclaira rozdzwoniło się kilka dzwonków alarmowych. W pierwszym odruchu chciał wymyślić jakiś powód, dla którego powinien zostać wpuszczony, ale szybko doszedł do wniosku, że jego natarczywość może się wydać podejrzana. Nie zamierzał niszczyć jednej z niewielu przyjaźni Sprawdź wciąż w tej samej pozycji, z lufą przyłożoną do głowy wroga, który kiedyś był jego przyjacielem. – Nie zastrzeli go – zapewnił ją Jack. – Wiem. Ale to jest życie, jakie lubi najbardziej. Sam na sam z pistoletem i bandytą. – Chyba nie – odrzekł jej teść. – Myślę, że Sebastian najbardziej lubi życie z tobą. Tylko że dopiero teraz stało się to możliwe. ROZDZIAŁ SZESNASTY Policjanci, zarówno miejscowi, jak i waszyngtońscy, nie oszczędzali Swiftów. Najpierw zarządzili dokładną inwentaryzację wszystkiego, co znajdowało się w domu i stodole, twierdząc, że zwykła chciwość znacznie częściej bywa motywem przestępstw niż dziwaczne