- Lady Victoria - powiedział Lucien, łagodniejąc na jej widok.

Uważaj, napomniał się. Respekt - i już jesteśmy ze sobą blisko. Nie, z żadną pannicą nie będzie blisko. Z tą szczególnie. Ta zwiastowała same kłopoty. - Za mocno dociskasz - powiedział spokojnie. – Nie dajesz wyboru. Gram ostro i niekoniecznie czysto, panno St. Germaine. Dlatego mówię: zabieraj się stąd, bo będziesz płakać jeszcze bardziej. - Nie chcę. Nie mam zamiaru. - Wyprostowała się, uniosła ramiona. - A czego chcesz? - Spotkać się jeszcze z tobą. - Uparta z ciebie osoba. - Założył ręce na piersi. - Do tanga trzeba dwojga. Tłumaczę ci, że jestem dla ciebie za stary. - A ile ci stuknęło? - zapytała niewinnie. - Czterdzieści? - Hamuj. Dziewiętnaście. - Jezu, staruch. Santos parsknął śmiechem i już w komitywie ruszyli dalej. - Może nie staruch, ale pełnoletni. W przeciwieństwie do ciebie. Poza tym chodzi o coś więcej niż kalendarz. Otworzyła usta, by prosić o wyjaśnienie, ale nie dopuścił jej do głosu. - Gloria, mogę zadać ci pytanie? - Strzelaj. - Dlaczego chcesz się ze mną znowu spotkać? - Dlaczego? - powtórzyła zaskoczona. - Dlatego. - Bo tak ci się podoba? To za mało. Zasępiła się. Nie wiedział, czy jest zła na niego, czy tylko zastanawia się nad odpowiedzią. - Jesteś fajny i... świetnie całujesz - orzekła po głębokim namyśle. Santos zaśmiał się, mile połechtany jej słowami. http://www.beton-architektoniczny.org.pl w luksusowym, dobrze oświetlonym oknie wystawowym zobaczył dokładnie to, czego potrzebował. Właśnie zamy- kali, ale sprzedawca wpuścił go do środka, gdy ujrzał wy- raz jego twarzy. — Wezmę go — oświadczył Tom, sięgając do płaszcza po książeczkę czekową. — O który model chodzi, proszę pana? — spytał sprze- dawca. — Ten wielki, czarny. Stoi na wystawie. Ma cztery ra- miona i taran hydrauliczny z przodu. Twarz sprzedawcy rozpromieniła się, malowała się na niej radość. — Służę szanownemu panu! — krzyknął ochoczo, wyciągając bloczek z formularzami zamówień.

- Bardzo mi milo - zaszczebiotała Rose, rumieniąc się uroczo. - Tyle tu ważnych osobistości, że dobrze spotkać kogoś przyjaznego. - Dziękuję, panno Delacroix. Czy mogę odwzajemnić komplement? - Dziękuję, milordzie. Kilcairn nachylił się ku guwernantce. - Nauczyła ją pani tego? Sprawdź - Pytanie brzmi, czy lubisz być bohaterem? Zatrzymał się w progu. - Nie mów nikomu, bo to kompletnie zniszczy moją reputację, ale tak. - Uśmiechnął się jak uczeń, który właśnie spłatał figla. - Chyba tak. Wrócę po ciebie za parę godzin. Opadła na łóżko. - Będę czekać. Szekspir rozszczekał się kilka minut po siódmej. Choć nie wiedziała, na którą zaproszono gości, wystroiła się w piękną nową suknię i przystąpiła do układania włosów. Ze zdenerwowania drżały jej ręce. Czuła, że Lucien coś przed nią ukrywa. Domyślała się jedynie, że chodzi o panią Delacroix, ale nie miała pojęcia, jak Kilcairn wybrnie z kłopotliwej sytuacji. Zresztą po dzisiejszym wieczorze już nie będzie się obawiał, że zostanie zmuszony do małżeństwa z Rose. A gdy sobie uświadomi, że nic nie wskóra, trzymając ją w piwnicy,