– Więc nie przyznajesz się do winy? – zapytał Quincy. Rainie tylko się uśmiechnęła. Spojrzała na błękitne niebo. Musiała zastanowić się nad tyloma rzeczami, które wciąż były dla niej nowe i niepokojące. – Chyba chcę się przyznać – powiedziała wreszcie cicho. – Dlaczego? Masz ochotę na więzienny wikt? – Mam ochotę o tym opowiedzieć, Quincy. Muszę to wyrzucić z siebie. To, co zrobiłam czternaście lat temu, było straszne. I miałeś rację: nie ważne, ile minęło czasu, zawsze będzie mi go za mało. – On cię zgwałcił, Rainie. – Tak. – Próbowałaś zwrócić się z tym do matki? – Tak. – Ale ci nie uwierzyła. – Nie, nie uwierzyła. A potem poszłam do Shepa. Po raz pierwszy Quincy był zaskoczony. – On wiedział? – Chciałam wnieść oskarżenie, ale Shep też mi nie uwierzył. Dopiero zaczynał pracę w policji, a ja nie byłam panienką z dobrego domu. Każdy w życiu czegoś żałuje. – Więc zdecydowałaś się wrócić do matki – wydedukował Quincy. – Nie. Po prostu nie miałam dokąd pójść. Nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić. Ale http://www.beton-dekoracyjny.edu.pl - Nic mi nie jest. - Jestem niedaleko. Za godzinę mogę być u ciebie. - I co wtedy, Rainie? Wszystko będzie dobrze, bo będziesz próbowała mi pomóc? - Nic podobnego! - A czego się spodziewałaś? Zrozumienie to nie to samo co litość. Chy¬ ba że w twoim świecie. - Quincy... - Dzięki za wieści, pani detektyw Conner. Dobranoc. Trzasnął słuchawką. Rainie zmarszczyła brwi i o wiele delikatniej żyła swoją. - Ale moja sprawa była inna - wymamrotała. W jej pokoju panowała cisza. Pomyślała, że to właściwa odpowiedź
- Nie. - Przeczytaj! 119 Rainie zamknęła oczy. Zdążyła już rozszyfrować słowa. - Tu jest... Tu jest napisane: Pośpiesz się, Pierce. Została już tylko jedna. - Kimberly - powiedziała Glenda Rodman. Sprawdź sensu. I kto przysłał papier za sto dolarów? Geniusz przestępczy, który był wyzywająco głupi? Z telefonem w dłoni wyszła z gabinetu i weszła do kuchni. Stamtąd lepiej widziała wejście, a sama była mniej widoczna. Odpięła kaburę pod pachą, po czym sięgnęła do kostki, chcąc sprawdzić zapasową broń. Quincy znów się odezwał. - Glenda, nic ci się nie stanie - powiedział stanowczo. - Pomogę ci przez to przejść. Po pierwsze, puszczę ci pewne nagranie. Rainie zrobiła je dwadzieścia minut temu. Jest razem ze mną w Portland. Glenda, to jest głos naszego sprawcy. Jeśli nadal mi nie wierzysz, posłuchaj, co on ma do powiedzenia. Glenda usłyszała odgłos włączania magnetofonu, a potem trochę niewyraźny nagrany głos. Musiała wysłuchać jakichś trzech minut rozmowy. A dokładnie fragmentu mówiącego o czasie. Sprawię, że jej śmierć będzie