- Ja nie robię fałszywych kroków. Proszę przekazać moją... prośbę. Moja obecna wiedza jest wiele warta. To, czego dowiem się niebawem, będzie bezcenne. Oto próbka moich możliwości... - Dyskretnie upuściła broszurę, lecz tym razem jej nie podniosła. - Bonjour, monsieur.

wyłożonym czerwonym dywanem salonie. Spostrzegła luksusowe ladacznice zwane Cypryjkami, uróżowane i wydekoltowane. Poczuła ucisk w gardle. Co by na to powiedziała pani Whithorn? Doprawdy, musi tu być istna Sodoma i Gomora. Alec wyczuł jej konsternację i poklepał ją po ramieniu. - Spokojnie, moja droga, nic ci się nie stanie - mruknął rozbawiony. - Ale ja bez wątpienia pójdę do piekła za to, że cię tu zabrałem. Becky starała się nie patrzeć na niego. Za nic nie chciała go puścić samego do tego miejsca. Mimo przeświadczenia, że jego ryzykowny plan się powiedzie, chciała czuwać, by nie stracił wszystkich pieniędzy. Może nie należało wątpić w jego szczęśliwą passę, lecz postanowiła w duchu, że nie pozwoli, by jej obrońca zatracił się całkowicie w drugiej ze swoich ulubionych rozrywek. Gdy szli przez gwarne, zadymione sale, wielu ludzi im się przyglądało. Trzymała się blisko Aleca, a kobiety, które zalotnie strzelały ku niemu oczami, wzbudziły w niej niechęć. - Tędy, kochanie. - Gdy Alec dotknął jej w pasie, drgnęła nieznacznie, lecz on utkwił już wzrok w stołach do gry. Wokół nich panował ścisk. Na malowanej tabliczce, zwisającej z sufitu widniały zagadkowe słowa: „Karty rozdaje się codziennie o piątej”. Alec rozejrzał się i podszedł do pierwszego stołu po lewej. - To coś dla nas. Najniższy zakład wynosi tu pięć funtów. - Mówiłeś, że zaczniemy od stu. - Tak, ale najpierw musimy coś wygrać. Wierz mi, już to wcześniej robiłem. - http://www.betondekoracyjny.net.pl/media/ Zesztywniał, podniósł się i odwrócił tyłem do niej. Podszedł do okna i wsparł się o jego parapet. - To zamknięty rozdział mojego życia. Nie chciałbym do niego wracać. Niekiedy był najwspanialszym bohaterem i wymarzonym kochankiem, ale w takiej chwili jak ta nie pamiętała o tym. - Dlaczego nie chcesz mi wszystkiego powiedzieć i skończyć z tym? Obejrzał się. - Gdybyś mnie usłuchała i trzymała się z dala od wszystkiego, można byłoby uniknąć całej tej sprawy. - Czy ja tu zawiniłam?! - krzyknęła, zrywając się na nogi. - Mówiłeś, że przyszli twoi przyjaciele, a ja cię zastałam z kobietą! - A więc wszystko przez zazdrość? - Jesteś nie do zniesienia! Twierdzisz, że to ja zrobiłam coś złego, ale to tylko po to, żeby nie powiedzieć mi prawdy!

- Ach... może Azalia? - Nie, coś bardziej... geograficznego. - Ameryka? Afryka? - Ciepło, ciepło. To ten kontynent. Ale zgadywanie potrwa całą noc, jeśli ci nie pomogę. Mój ojciec służył we flocie... - Już mam! Oczywiście! Abukir! Pewnie urodziłaś się w roku bitwy? Sprawdź - Edward szybko znudził się sztuką i po pierwszym akcie postanowił pójść do garderoby swojej dawnej kochanki. Ponieważ wiedziałam, że pan coś szykuje, postanowiłam mieć go na oku. Powiem krótko. Gdybym po tym, jak zgasły światła, wróciła do loży, być może książę by nie żył... - I za to oczekuje pani wdzięczności? - Książę by nie żył - powtórzyła chłodno - a pański człowiek siedziałby w areszcie. Napije się pan kawy? - Chętnie. - Kiedy napełniała filiżankę, cały czas patrzył jej na ręce. - McCarthy i jego ludzie już go prawie mieli. Widziałam pańskiego człowieka - powiedziała zdegustowana. - Biegał po korytarzach i świecił sobie latarką. Edward również go zauważył. Próbowałam go odciągnąć, udając atak histerii, ale idiota, którego pan tam posłał, nie wykorzystał tego. Kiedy zapaliło się światło, stał na środku korytarza i wymachiwał bronią gotową do strzału. Powinno panu pochlebiać, że odkąd wyszedł pan na wolność, książę nosi przy sobie mały pistolet. Na szczęście wczoraj zrobił z niego dobry użytek. Martwi nie mogą sypać - prychnęła, po czym wstała z sofy. - A teraz proszę odpowiedzieć mi na jedno pytanie. Czy ten nieszczęsny głupiec dostał rozkaz zabicia Culenów? I czy wątpi pan, że jestem w stanie wywiązać się z naszej umowy? Powiedz to, zaklinała go w myślach. Powiedz to wreszcie, jasno i wyraźnie, i niech będzie z tym koniec! Chmura wonnego dymu żeglowała ku górze, zasnuwając na moment jego twarz. - Moja droga - rzekł spokojnie - proszę się nie unosić. Nie warto. Człowiek, o którym pani mówi, otrzymał wskazówki, że jeśli nadarzy się okazja, może z własnej inicjatywy to wykorzystać. Jednakże nie dostał ode mnie żadnych konkretnych rozkazów. Co do drugiego pytania, to ma pani moje pełne zaufanie. - Zawarliśmy umowę. W zamian za pięć milionów dolarów zlikwiduję Cullenów. Uśmiechnął się jak hojny wujek. - Powiedzieliśmy tylko, że jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zostanie odpowiednio nagrodzone. - Mam dość słownych gier! - rzuciła i prowokacyjnie sięgnęła po torebkę. - Skoro nie chce pan być ze mną szczery i jasno określić warunków umowy, nie widzę sensu ciągnąć tego dalej. - Siadaj! - rozkazał krótko. Zatrzymała się w połowie drogi do drzwi, ale nie wróciła na miejsce.- Zapominasz się. Nikt z moich ludzi nie wychodzi, póki nie dostanie mojej zgody. Domyślała się, że pod drzwiami czekają uzbrojeni strażnicy, którzy na jedno skinienie rozszarpią ją na strzępy. Postanowiła jednak zaryzykować. Zakładała, że jej arogancja zrobi na nim wrażenie.