starych opakowan po meksykanskim jedzeniu na wynos. - Zapnij pas - rozkazał, siadajac za kierownica i kładac sobie płaczace dziecko na kolanach. Kylie wyciagneła po nie rece i natychmiast oberwała kolba rewolweru po nadgarstkach. - ¯adnych numerów - ostrzegł ja Monty. - Lepiej sie uspokój. -Wło¿ył kluczyk do stacyjki i przekrecił, druga reka podtrzymujac Jamesa. - Jesli zbyt gwałtownie zahamuje, dzieciak wyleci przez przednia szybe, tak jak Pam, albo zabije go poduszka powietrzna. Kylie, przera¿ona, nie smiała sie poruszyc. Robiła wszystko, co jej kazał. Silnik zapalił i James rozkrzyczał sie na dobre. Monty zjechał z krawe¿nika i wcisnał gaz. Jeep ruszył w góre ulicy. Dziecko zanosiło sie od płaczu, a Kylie nic nie mogła zrobic. Myslała o Nicku. Na pewno ju¿ nie ¿yje, a wkrótce... wkrótce jej dziecko tak¿e zginie. Chyba, ¿e ona bedzie posłuszna. Wtedy mo¿e... O, Bo¿e, czy bedzie w stanie to zrobic? Pójsc do łó¿ka z tym zboczonym morderca? Czy bedzie potrafiła udawac, ¿e jest kims, kim nie jest, tak jak udawała zeszłej nocy, chcac wywiesc w pole Aleksa? Zrobiło jej sie http://www.budujemy.biz.pl rzeczy, Peggy Sue miała szósty zmysł. - Będę pamiętał - odparł sucho, a ona rzuciła mu spojrzenie mówiące, że nie znosi jego sarkazmu. Wręczył jej małą torbę z zakupami. Pokroiła mięso na drobniejsze kawałki, podgrzała fajerkę. Kiedy hamburgery zaczęły skwierczeć, poszatkowała cebulę i wrzuciła ją do garnka. Shep wyjął z lodówki piwo i zastanawiał się, dlaczego przed laty Peggy Sue tak bardzo go podniecała. Wtedy, przed urodzeniem dzieci, była inna, mniej od niego wymagała. Otworzył puszkę i pomaszerował do salonu, gdzie Timmy i Robby grali w grę wideo. Byli dorośli tylko metrykalnie. Większość czasu kłócili się o grę albo oglądali „Playboya” czy „Penthouse’a”, których egzemplarze przechowywali na górnej półce w szafie, pod starymi pudłami 142 z kartami. Ostatnio chyba nawet nie wiedzieli, czy mają po osiem, czy po osiemnaście lat. - Teraz oglądamy wiadomości - zarządził Shep i zmarszczył brwi, widząc, że Timmy leży na jego sfatygowanej kanapie. - Jeszcze zabiję tego gościa...
ka¿dym dniem stawało sie trudniejsze do zniesienia. Spojrzał w strone wzgórza. Gdzies tam, w tym wielkim domu, Marla powoli dochodzi do siebie i, miejmy nadzieje, wkrótce odzyska pamiec. On osobiscie wolałby zapomniec o pewnych wydarzeniach ze swojego ¿ycia, ale nie potrafił. Wspomnienia goracej, gładkiej skóry i jej zmysłowego zapachu czaiły sie tu¿ Sprawdź aż rozchylił usta, otoczył językiem jej palec i zaczął go delikatnie ssać. Shelby zadrżała, czując, jak wrze w niej krew. Miała wrażenie, że w jej ciele szaleje ogień. Chciała go całować, dotykać go, doświadczyć cudu kochania się z nim. Odsunął głowę. - Nie rób tego - ostrzegł ją. - Dlaczego nie? - Nie musimy znowu przez to przechodzić. - Puszczając ją, zaklął pod nosem i cofnął się o krok. - Nevada. Gniewnie wpił palce w swoje włosy. - Nie masz pojęcia, w co się pakujesz - sapnął ze zdenerwowania. Zauważyła, jak napięte są jego szerokie barki, kiedy podszedł do brzegu rzeczki i, wyciągnąwszy ręce do góry, uwiesił się nisko opadającej gałęzi jednego z dębów. - Oczywiście że mam.