Gdybym tylko mógł, pomyślał Bentz.

Bardzo chciał jej uwierzyć. Corrine masowała mu barki, usiłowała rozluźnić spięte mięśnie. – Co powiesz na drinka? – zaproponowała. – Przygotowałam makaron, te kokardki... – Farfalle. – Może, Z pesto i włoskimi kiełbaskami. – Prawdziwa z ciebie Irlandka, co? Roześmiała się. – Akurat dziś zabrakło mi wołowiny i kapusty. Palce Corrine niosły ukojenie, ale jego umysł ciągle pracował. Dlaczego morderca zaatakował akurat teraz? Dlaczego akurat siostry Springer? Kim jest, do cholery? Kiedy zaatakuje ponownie? Wkrótce czy za następne dwanaście lat? – Mów do mnie – szepnęła, nie odrywając dłoni od jego barków. To był ich rytuał – praktykowali go, gdy jedno z nich musiało się zmierzyć ze szczególnie trudną sprawą. – Uważasz, że te morderstwa są powiązane. – Muszą być. – Nie. Nie zamykaj innych dróg. – Niby skąd naśladowca wziąłby szczegóły sprawy sprzed dwunastu lat? Szczegóły, których nigdy nie ujawniliśmy? – Gliniarze gadają. Hayes podniósł na nią wzrok. – Z mordercami? http://www.budujemy.info.pl – O nie, nawet się nie waż. To twoja sprawa, nie moja. Jeśli uważasz, że powinieneś to zrobić, zrób to. – Wydawało mi się, że chciałaś, żebym się otworzył i powiedział ci, co mnie gnębi. – Owszem – przyznała i umilkła, gdy kelner serwował przystawki. – Naprawdę chciałam wiedzieć, ale liczyłam, że stanie się to trochę wcześniej. To znaczy, zanim w głębi duszy spakowałeś manatki i poleciałeś do Kalifornii. – Powiedziałem już, że jeśli nie chcesz, żebym jechał, to mi powiedz. Zawahała się i pochyliła nad stołem. – Nie, Rick. Jedź. Byliśmy szczęśliwi, prawda? Ale we mnie zawsze był cień wątpliwości. A w tobie – poczucie winy. Gdyby Jennifer nadal żyła, być może wcale nie bylibyśmy razem. Więc teraz po prostu przekonamy się, jak silne są podstawy naszego związku. – Moim zdaniem cholernie silne.

– Coś jeszcze panom podać? – zapytała, jakby z oddali. Shana nie żyje? Ale przecież dopiero co ją widział... – Dziękujemy – uciął Hayes. Bentz opadł na oparcie. Stracił apetyt. Ogarnęło go poczucie klęski. Nie wierzył w to, co usłyszał. Kelnerka się oddaliła, stukając obcasami. Bentz odepchnął talerz i zniżył głos. – Chwileczkę. – Nadal usiłował ogarnąć umysłem to, co usłyszał. – Zamordowana? Sprawdź – Udaje się? – Nie za bardzo, raczej ją irytuje. – Ta twoja O1ivia wydaje się twarda. – Bo taka jest – przyznał. – Ale martwi mnie to. Zadzwonię do Montoi i poproszę, żeby miał na nią oko, póki nie wrócę. – Chyba nie będzie zachwycona. – Nieważne. To wszystko, co w tej sytuacji może zrobić, choć to chyba za mało. Nie daruje sobie, jeśli O1ivia zostanie w to wciągnięta. Nie zaryzykuje życia żony. Szukając zjazdu, zjechał na prawy pas. – Widziałeś biegacza. – Hayes wpatrywał się w łunę nad Los Angeles; wieżowce dźgały czarne niebo. – Ten sam, który był na molo? – Raz to był facet, raz kobieta.