tajemne orędzie, którego sensu w żaden sposób nie mogę przeniknąć.

(Rainie z niesmakiem popatrzyła na swoją broń. Pomyślała o notesie w kieszonce bluzy. Ciekawe, jak można jednocześnie trzymać pistolet i robić notatki.) Do diabła z tym wszystkim. Musiała skoncentrować się na pierwszym punkcie, na zatrzymaniu sprawcy. Oczywiście, popełniała błędy. Bóg wie, czym to się mogło skończyć, ale przynajmniej coś robiła, starała się, jak mogła. Co dalej? Miejsce przestępstwa było rozległe i trudne do spenetrowania. Rainie jak przez mgłę przypominała sobie wykład, podczas którego instruktor omawiał specyfikę obchodu w takich warunkach. Powoli i systematycznie badać teren, zataczając coraz szersze kręgi. Oprócz tych kilku wskazówek nie pamiętała niczego więcej. Postanowiła więc, że będzie po kolei przeszukiwać klasy. Od lewej wprawo. Cicho, spokojnie, z zachowaniem największej ostrożności. Oparła się plecami o ścianę, wcisnęła głowę w ramiona, jakby to czyniło ją trudniejszym celem, i z wyciągniętą bronią ruszyła przed siebie. Spokojnie. Jesteś profesjonalistką. Musisz wykonać zadanie. Najtrudniej było zacząć. Szybę, przez którą próbowała zajrzeć do pierwszej z brzegu sali, oklej ono tyloma króliczkami i tulipanami, że wnętrze było zupełnie niewidoczne. A w dodatku, tak jak i we wszystkich pozostałych klasach, ktoś zgasił światło. Lewą ręką powoli nacisnęła klamkę. Przykucnąwszy, pchnęła drzwi. Długie, szare cienie w najdalszych kątach. Oślepiające słońce prosto w oczy. Przetoczyła się przez próg i uniosła glocka do strzału. Jedna strona, druga. Obrót w tył, do przodu. Ani żywego ducha. http://www.centrum-stylu.pl – Przepadł. Dawno. Nieważne, już niepotrzebny. Nie przerywać głupstwami! – rozzłościł się. – Krzyż całował! Słuchać! – Tak, tak, synu, wybacz – uspokoił go przewielebny i odwrócił się do Berdyczowskiego, żeby sprawdzić, czy słucha. Podprokurator słuchał, i to bardzo uważnie, ale sądząc ze zmarszczonego czoła – niewiele rozumiał. W przeciwieństwie do biskupa niezbyt interesował się nowościami postępu naukowego, oprócz czasopism prawniczych niemal niczego nie czytał, a o tajemniczych właściwościach radu i uranu w ogóle nie słyszał. – Co zatem wykazała analiza składu meteorytu? – spytał władyka. – Platynowo-irydowy samorodek. Stamtąd. – Lampe pokazał palcem na sufit. – Czasem z kosmosu. Ale rzadko. Taki wielki nigdy. Oczywiście stalowym pilnikiem w żaden sposób! Gęstość dwadzieścia dwa! Tylko diamentem. I z miejsca nijak. Pudów półtorej setki, dwieście.

naprawdę szybko. Chuckie jest teraz twoim dłużnikiem, co? Rainie spojrzała na żółtodzioba, który wciąż nadymał się niczym indyk, żeby zwrócić uwagę Cindy. – Myślę, że Chuckie boi się mnie teraz jak cholera. Staruszkowie znowu się roześmiali. Po chwili Frank pochylił się nad stolikiem z błyskiem w niebieskich oczach. Zamierzał wyciągnąć z niej coś więcej. Sprawdź potrafiła się powstrzymać. Czas chwycił Rainie za gardło i ciągnął ją w otchłań przeszłości. Podobało ci się, co? wrzeszczy matka. Ty kurwo od siedmiu boleści! Chciałam, żeby przestał, jęczy Rainie. Zamknij się, zamknij się. Nie miała już siedemnastu lat. Nie była bezbronna. Była funkcjonariuszem policji. Była silna. Odwróciła się twarzą w kierunku lasu, wyprostowała, uniosła głowę i ryknęła: – Wiem, że tam jesteś. Wiem, że patrzysz, panie Dave Duncan, czy jak tam się, kurwa, nazywasz! Chcesz mnie? To stań przede mną jak mężczyzna, ty nędzna kupo gnoju! Jej matka: Kłamiesz. Mogłam się domyślić, że z mojej córki nic lepszego nie wyrośnie. On mnie zgwałcił! Jesteś w ciąży, co? Tylko nie myśl, że ci pomogę. Nie będę płacić za twoje grzeszki. Chcę tylko, żeby przestał... No to ściśnij go za jaja, złotko. To zawsze skutkuje.