płać pięć, dziesięć albo sto dolców, a dotrze ona do mas. Kwestia finansowa

Poruszała się niecierpliwie. Poczuł delikatne drżenie jej ciała, gdy trzymał ją dłońmi w talii. Uznał to za sygnał zezwalający na skierowanie się ku dołowi. Zaczął całować gładką skórę szyi. Rainie oddychała teraz szybciej. Językiem wyczuwał jej przyśpieszone tętno. - Opowiedz mi coś - szepnął, zagłębiając się w dekolt i wdychając delikatny zapach jej skóry. - Nie mogę... mówić. - Nie snuj wspomnień, Rainie. Chcę, żebyś była tu ze mną. - Wziął jej rękę i położył sobie na piersi. - Mów do mnie, o czym tylko chcesz. Ty mów. Ja będę dotykał. - Na nowo zaczął całować ją w szyję. - Mmm, kiedy byłam małą dziewczynką - zaczęła lekko ochrypłym głosem - chciałam... zostać... gimnastyczką... Mmm... Mmm... - Masz ciało sportsmenki. - Przesunął dłonią wzdłuż jej boku, podziwiając jej kształty. Lubiła biegać, podobnie jak on. Nagle wyobraził ją sobie na białej pościeli i musiał wziąć się w garść. Tylko powoli! - Brałaś lekcje?-spytał łagodnie, odnajdując pierwszy guzik jej bluzki i rozpinając go bez pośpiechu. 206 - Lekcje? - Gimnastyki. http://www.csf.net.pl/media/ Epilog Dwa tygodnie później Gdy Rainie schodziła po schodach gmachu sądu w Cabot, świeciło słońce. Miała na sobie dżinsy i zwykły biały Tshirt, wetknięty w ściągnięte paskiem spodnie. Dni były już ciepłe i zapowiadały nadejście lata. Po czterech godzinach, które musiała spędzić w ponurych murach, powiew wiosny na twarzy sprawił jej przyjemność. Od incydentu z Richardem Mannem zespół dochodzeniowy w Bakersville miał pełne ręce roboty. Abe Sanders postawił na swoim: zdobył formalny nadzór nad śledztwem. Podsyłano mu jednak kolejnych natrętnych agentów federalnych, a to więcej, niż może znieść jeden człowiek. Rezultaty badań daktyloskopijnych okazały się zdumiewające. Pod nazwiskiem Richarda Manna krył się niejaki Henry Hawkins z Minneapolis w stanie Minnesota, syn apodyktycznego porucznika i zahukanej bibliotekarki. Zgodnie z jego własnymi zapiskami,

podróżuje z własnymi warzywami, ale też wozi ze sobą żelazko i zestaw do pastowania butów. A w jaki sposób spędza wolny czas? Sanders rozsiadł się za biurkiem Rainie i czytał faks. Bez ceremonii wyrwała mu kartkę z ręki. – Wątpię, czy to do ciebie. – Chcesz powiedzieć, że nie jesteśmy jedną wielką rodziną? – wycedził z niewinnym Sprawdź wpatrzony w jeden punkt na podłodze. Powiedział wszystko. Nie powinien był, ale powiedział i teraz czuł się zupełnie wycieńczony. Tłumaczyła mu, że tajemnice tylko pogarszają sytuację. Że dają innym władzę nad nim. Danny nie był już niczego pewien. Miał w głowie tyle obrazów. Chciałby wyłączyć mózg, żeby to wszystko znikło. Rano zaczęły mu się trząść ręce i nie chciały przestać. Opuścił go chłód i teraz całe jego wnętrze wypełniał palący ból. Danny nie znosił dotyku własnej skóry. Nie znosił widoku swojej twarzy w lustrze. Przydałoby mu się coś ostrego, żeby mógł odciąć sobie palce. Nie musiałby wtedy ciągle widzieć, jak trzymają broń i naciskają spust. Wtedy na zewnątrz bolałoby go tak samo jak w środku. Wydawało mu się, że to by pomogło. Był zmęczony. Ale nie mógł spać. Martwił się o Becky. Powinien ruszyć się, zrobić coś. Ale nie wiedział, co. Na korytarzu rozległy się kroki. Pojawił się jeden z przewodników. Uśmiechał się jak klaun.