- Edward - szepnęła mu do ucha.

dokładnie usłyszeć rozmowę. - Chodzi o tamten pocałunek – wydusił z siebie Filip. Krystian aż otworzył szerzej oczy, nastawiając bardziej ucha. Pocałunek?! Zdradził Adama!? A to niewdzięcznik! On, gdyby miał księcia, byłby mu wierny! Ale jakby na to inaczej spojrzeć, to Adam także zdradził tego blondyna… Zwilżył wargi, przysiadając na chodniku. Czyli Filip nie był takim dobrym kochankiem! Nie sprostał potrzebom księcia, skoro ten szukał sobie kogoś w klubie! Aż uśmiechnął się sam do siebie, ciesząc się, że to jego wybrał wtedy Adam. - A coś było z nim nie tak? – zapytał szatyn. Krystian wydął wargi w zastanowieniu. Nie był brzydki, naprawdę. Mógłby nawet wrzucić go do kategorii „w miarę atrakcyjnych”, ale nie wyżej. Brakowało mu mięśni. Szerokich barków i masywnego karku. Westchnął cichutko rozmarzony. A Adam taki był! Adam miał twarz modela, był wysoki i wysportowany! No po prostu facet o jakim marzy każdy! I do tego te czarne, kręcone włosy, które związywał w tą seksowną kitkę. Wyłączył się trochę, zapominając zupełnie, gdzie był. Ocknął się jednak, znów powracając do podsłuchiwania. - No bo nie jesteś – powiedział blondyn. Krystian zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc kontekst. Skarcił się w myślach za tamto odpłynięcie od rzeczywistości. – http://www.datman.pl - Lord Draxinger też przeszedł - odparła. - Kurkow także - powtórzył Rush, z oczami wlepionymi w odległy namiot. Kwadrans później Alec i Drax wyszli stamtąd razem i skierowali się ku nim. Alec przesłał Becky dyskretny uśmiech. Popołudniowe słońce lśniło na jego złotych włosach. - Och, co za dranie - wymruczał Rush, kiwając głową. - Teraz nie sposób będzie z nimi wytrzymać! Alec zbliżał się do nich, powiewając jakimś, trzymanym w ręku, papierkiem. - Co on nam pokazuje? - spytała Becky. - Kartę wstępu do trzeciej tury - wyjaśnił Fort, patrząc na przyjaciół z radosnym uśmiechem. Następnej nocy w westybulu Arundel Castle zapłonęły pochodnie w ciężkich, mosiężnych uchwytach. Przodkowie księcia spoglądali dumnie ze złoconych ram, fryz pełen barwnych herbów obiegał dokoła całe pomieszczenie pod kasetonowym, dębowym stropem.

- Ja nie lubię prostych rozwiązań, moja droga. Śmierć jest ostateczna. Nawet zadawana powoli, prowadzi do nieuchronnego końca. Jeśli chce się zniszczyć człowieka, złamać jego serce i duszę, nie wystarczy kula w skroń. Czuła, że mówił o Carlise. To nie był odpowiedni moment, by pytać o imiona albo domagać się szczegółów. Naciskany, powiedziałby jej dużo mniej albo, co gorsza, przestał jej ufać. Odstawiła kieliszek i spróbowała pójść za jego tokiem myślenia. - A więc trzeba mu zabrać to, co najcenniejsze - rzekła wolno. Jej serce waliło jak oszalałe, w skroniach boleśnie pulsowało, żołądek podchodził do gardła. Jednak kiedy się odezwała, głos miała pewny i chłodny jak stal. - Jego dzieci? - Lady Isabell, jest pani uroczą i bardzo inteligentną kobietą. - Pochylił się i położył dłoń na jej dłoni. Wtedy to poczuła: odrażający, mroczny dotyk śmierci. - Człowiek, o którym mówię, musi cierpieć, musi się załamać. Dlatego trzeba odebrać mu wszystko, co kocha najbardziej, i kazać mu z tym żyć. Niech patrzy na śmierć swoich dzieci i wnuków, niech patrzy, jak jego kraj pogrąża się w chaosie. Królestwo bez następcy tronu nie może być stabilne. A tam, gdzie nie ma stabilizacji, z reguły robi się najlepsze interesy. - Zabić wszystkich - szepnęła. Przed oczami stanęła jej zaróżowiona od snu buzia malutkiej Marissy, a zaraz po niej szczerbaty uśmiech łobuziaka Doriana. Strach chwycił ją za gardło jak żelazne kleszcze. Był tak silny, że musiał odmalować się w jej oczach, dlatego czym prędzej spuściła wzrok. Z przerażeniem wpatrywała się w dłonie Blaque'a i zimny, ostry blask jego brylantów. Podniosła głowę dopiero wtedy, gdy była pewna, że może ufać swoim oczom. W subtelnym świetle bocznych lamp człowiek siedzący obok niej wyglądał jak blada zjawa. Tyle że budził stokroć większą trwogę. Sprawdź Pozdrowienie w ojczystym języku zaskoczyło Kurkowa. - Ten młody zuchwalec nazywa się Alec Knight - mruknął niechętnie Westland. - Lepiej się przed nim mieć na baczności - dodał sucho. - Z upodobaniem płata brzydkie figle. Knight, to książę Michaił Kurkow, dziedzic tytułu Talbotów. - Ach, tak? - odparł Alec z pozorną nonszalancją, ledwie skinąwszy głową. - Miło mi pana poznać. Michaił nie wiedział, czy ma się obrazić, czy roześmiać. W Petersburgu nie było ani podobnych ludzi, ani opozycyjnej partii, jak wigowie. Żaden młody Rosjanin wysokiego rodu nie spędzał bezczynnie dni, patrząc przez szkiełko na przechodzące damy jak ci tutaj w Londynie. - Lord Alec? W odpowiedzi dostał mu się iście anielski uśmiech. - Tak, na imię mi Aleksander, jak waszemu sławnemu carowi. - Mówi pan po rosyjsku? - spytał badawczo Michaił.