Przez krótką chwilę pomyślała o Amandzie. O Amandzie, która nigdy

materiały do teczki Charliego i po skończeniu papierkowej roboty wróciła do centrum operacyjnego, gdzie cienie już się wydłużyły i panowała cisza. Dawno minęła dziesiąta; kolejny dzień długiego, dziwnego dochodzenia. Luke Hayes pojechał do Portland, gdzie miał przesłuchać rodziców Melissy Avalon. Bóg jeden wiedział, gdzie się podziewał Sanders. Może porządkował puszki z zupami w sklepie spożywczym albo zaopatrywał się w nowe szczelne pojemniki do przechowywania żywności firmy Tupperware. Quincy zgłębiał zagadkę nieznajomego o pseudonimie No Lava. Albo zajął się już Shepem. Jeśli coś odkrył, ona prawdopodobnie dowie się ostatnia. Na myśl o tym Rainie czuła jednocześnie irytację i wdzięczność. Została sama z szumem starego komputera i myślami, które wciąż kłębiły jej się w głowie. Charlie wyprowadził ją dzisiaj z równowagi. Nie tylko swoimi oskarżeniami. Rainie wiedziała, co ludzie o niej mówią. Już dawno pogodziła się z tym, że pikantne plotki zawsze będą bardziej przekonujące niż suche fakty. Nie ruszało jej to. Przeraziły ją natomiast uwagi na temat Danny‘ego. Dopiero, kiedy zwierzył mi się, że chce poćwiartować tatuśka na dwadzieścia kawałków, a potem przepuścić je przez mieszarkę. Rainie nie mogła zapomnieć tych słów. Tyle agresji. Tyle złości. Wiedziała, że to możliwe. Ile razy ona sama w nocy... skulona w szafie, posiniaczona i rozdygotana, czując wciąż na rozciętej wardze smak krwi, pragnęła, żeby to się wreszcie skończyło. Żałowała, że http://www.datman.pl/media/ móżdżkach, którzy odbierają życie dobrym, uczciwym, ciężko pracującym ludziom. Może inni detektywi nie doceniali wartości porządnego zszywacza, ale każdy z nich wiedział, co to gniew. Był to wspólny mianownik, który ich łączył. Abe starannie zapakował kanapką: przesunął ją na sam środek trójkątnej serwetki, złożył rogi i mocno zawinął. Zwilżoną chusteczką wytarł kroplę musztardy z blatu biurka. Na koniec wszystko wyrzucił. Sprawa Hathawaya bolała go. Nie żeby wina leżała po stronie sędziego. Nakaz rewizji wypisany był zbyt ogólnikowo, więc policjanci próbowali improwizować. A to już się w obecnych czasach nie sprawdzało. Światem zawładnęli prawnicy i gliny musiały za każdym razem liczyć się z ich interwencją. Tak już było. Co prawda, Abe na palcach jednej ręki mógł policzyć, z iloma nakazami rewizji lub aresztowania miał problemy. Pedanteria bywa czasami przydatna. Właśnie szedł umyć ręce, kiedy szef wystawił głowę ze swojego gabinetu.

Żółtodziób trzymał na kolanach gumową pałkę i głaskał ją, jakby była ulubionym zwierzątkiem. – W porządku – wymamrotał. Nawet na nią nie spojrzał. Szeroką twarz miał zmizerowaną, włosy niechlujnie potargane. Przez ostatnie trzy dni Rainie całkiem zapomniała o jego istnieniu. Teraz obrzuciła go bacznym spojrzeniem. Sprawdź miasteczka. Miała szukać igły w stogu siana. Zadanie nic do pozazdroszczenia. Kończył się długi dzień. Wszyscy byli potwornie zmęczeni. Sanders i Luke wyruszyli pierwsi. Rainie i Quincy jechali za nimi w milczeniu. Rainie zatrzymała się przy małym podmiejskim sklepiku i kupiła zgrzewkę sześciu piw. Potem bez słowa skręciła w stronę motelu Quincy’ego. Przez chwilę obydwoje poczuli się niezręcznie. Rainie stała w drzwiach ze zgrzewką piwa. Quincy rozglądał się po pokoju, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z intymności sytuacji. W końcu wysunął dwa krzesła spod chybotliwego stołu, ale Rainie wyminęła je i położyła się na łóżku. Nic nie powiedział. Zrzucił marynarkę, zdjął krawat, rozpiął koszulę pod szyją i usiadł na skraju materaca, niedaleko od niej. Z pozycji, w której leżała, trudno było odczytać wyraz jego twarzy, tylko częściowo wydobytej z półmroku przez światło lampki. Rainie nie wiedziała, o czym agent mógł myśleć