ten sam co w zeszłym roku – oznajmił pogodnie. – Na szczęście

Pozostała część dnia ciągnęła się jej minuta za minutą, godzina za godziną. Kiedy w końcu większość popołudniowych gości wyszła, Julianna dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest zmęczona i obolała. Pracowała wraz z innymi kelnerkami, uzupełniając pojemniki z przyprawami, zmywając blaty i ustawiając krzesła. Bar zamykano o trzeciej. Otwieranie go na kolację byłoby stratą czasu i pieniędzy, ponieważ ta część miasta wyludniała się całkowicie o godzinie piątej, bo o tej porze zamykano kancelarie prawnicze i inne urzędy. Julianna nie słuchała paplaniny innych dziewcząt i nie brała udziału w rozmowie. Mimo to wiedziała, że koleżanki plotkują na jej temat albo pokazują jej język. Nie zwracała na nie uwagi, skupiając się na pracy. Chciała jak najszybciej skończyć i wrócić do siebie. Wreszcie wszystko już było gotowe na przyjęcie pierwszych jutrzejszych klientów. Julianna podbiła swoją kartę i podeszła do drzwi, ale Lorena zastąpiła jej drogę, a trzy inne dziewczyny podeszły z tyłu. – Nie tak szybko, księżniczko. Musimy z tobą pogadać. Julianna przesunęła się nerwowo w bok i zaczęła niepewnie przyglądać się groźnie wyglądającym koleżankom. – Czy coś się stało? http://www.dentaltechnics.pl/media/ -Usiądź, Lauro - powiedział w końcu, bo nie był już w stanie dłużej na nią patrzeć. -Idę zaparzyć sobie herbatę. Poszła do kuchni, zrobiła herbatę i wróciła. Richard wciąż tam siedział. Nie była zadowolona z tego, że sprawiło jej to aż taką przyjemność. Usiadła na krańcu sofy, blisko ognia. Wzięła kubek w obie dłonie, piła wolno, patrząc w tańczące płomienie. Zmienił pozycję. Wyczuła to bez patrzenia w jego stronę. Starała się stłumić miotające nią emocje, ale one nie chciały odejść. Otuliła się szlafroczkiem. Przypomniała sobie zdjęcie. Jakie to musi być dla niego trudne. Kobiety wzdychały na jego widoki a teraz wzdrygają się z odrazą. Spojrzała w jego kierunku.

5 Laura siedzi na misiowatej kanapie i spod na wpół opuszczonych powiek przygląda się twarzy aniołka, bo Grace, kiedy wreszcie zasnęła po lanczu i długim spacerze w pobliskim parku, wygląda jak rudowłosy aniołek. Śpi już od godziny i Laura stara się nie poruszać, nawet nie oddychać, żeby jej tylko nie obudzić. Zgodnie ze zleceniem, ma się dzisiaj opiekować Grace do ósmej wieczorem. Jeśli do tego czasu wytrzyma, dostanie czek na trzy lekcje baletu u Juliena Rousselina. Kiedy wczoraj koleżanki chciały wyciągnąć ją po lekcjach do nowo otwartej pizzerii w pobliżu ich szkoły, szybko obliczyła, że najmniejsza i najprostsza pizza kosztuje tyle co sześć minut lekcji tańca, i nie poszła z nimi. Półtora roku temu, zaraz po tym, jak zbankrutowała firma jej taty, Laura dopięła czegoś, czego - jak dowiedziała się w sekretariacie swojej dawnej szkoły - dotąd nie udało się osiągnąć żadnemu uczniowi: w połowie trymestru zmieniła wybrany przez siebie przedmiot na inny, choć - zgodnie z regulaminem - można to było zrobić nie później niż po dwóch trymestrach. Niewiele to zmieniło, ponieważ wkrótce rodziców Laury nie było już stać na opłacanie drogiej prywatnej szkoły i musieli ją zapisać do publicznej. Ale zanim się to stało, przez trzy tygodnie chodziła na zajęcia z podstaw ekonomii, którą wybrała, rezygnując z lekcji historii muzyki. Nie rozumiała - a już na pewno nie zapamiętała - prawie nic z tego, co słyszała na tych lekcjach, o zysku brutto i netto, obrotach, kosztach uzyskania przychodu. Ale na jednej z trzech, może czterech lekcji, w których uczestniczyła, była mowa o tym, że w historii ludzkości nie zawsze przeliczało się wszystko na pieniądze. Były muszelki, sól, srebro, złoto. Wtedy brzmiało to dla niej zupełnie abstrakcyjnie, ale od jakiegoś czasu to rozumie. Liczy nie w dolarach, tylko w godzinach lekcji tańca w szkole baletowej Juliena Rousselina. Teraz siedzi bez ruchu, chociaż od pół godziny strasznie chce jej się siusiu. Woli jednak nadwerężać pęcherz, niż obudzić Grace, która ją zaskakuje, zaciekawia, intryguje, ale przede wszystkim doprowadza do szału. Sprawdź do szczupłego ciała. - Nie podchodź - wyszeptał niezbyt kategorycznie. Nie posłuchała. Pochyliła się nad nim. Wciągał w nozdrza cytrynowy zapach jej skóry i włosów. - Lauro. Był zupełnie nieruchomy. Gdy uniosła dłoń, złapał ją za nią, ale wyrwała rękę. Dotknęła nieoszpeconej strony jego twarzy, zanurzyła palce we włosy. Jęknął cicho, ledwie słyszalnie. - Ja nie jestem Andreą, a ty nie jesteś Paulem. Musnęła wargami jego usta. Richard walczył z pragnieniem pociągnięcia jej na kolana i zbadania każdego centymetra jej ciała wargami i rękoma. - Nie boję się ciebie, smoku. I zaczynam się zastanawiać,