Był także miły i cierpliwy. Potrafił patrzeć na nią tak, jakby naprawdę

245 minutę lub dwie. Okna były otwarte. Z niewidocznych schodów pożarowych był do nich łatwy dostęp. Kawalerio, przybywaj! Co on miał w tej torbie? Kimberly płakała. Stała przed Andrewsem, skulona, ze zgarbionymi plecami. Wydawało się, że wola walki już ją opuściła. - Doskonale - powiedział Andrews. - Skoro doszliśmy do porozumienia, musimy się wziąć do roboty. A jest jej całkiem sporo. Trzeba skonstruować bomby, detonatory podłączyć do telefonów. Kimberly, twój ojciec zadzwoni punktualnie o pierwszej piętnaście. Nie chcę, żeby stracił okazję wysadzenia w powietrze swojej własnej córki i ukochanej. Niech to szlag! A więc to było w torbie. Rainie zamknęła oczy. Andrews przyniósł wszystko, czego potrzeba do skonstruowania bomby domowej roboty. Niewiele potrzeba, żeby wysadzić pokój tej wielkości. Zresztą kogo obchodzi, jaki fragment hotelu wyleci w powietrze, a z nim jeszcze inni niczego niepodejrzewający goście. To byłoby jego ostateczne zwycięstwo. Unieruchomiłby je. Potem złożyłby bombę i podłączył ją do telefonu. Pierwszy dzwonek spowodowałby eksplozję. Quincy nie tylko straciłby resztę swojej rodziny. Po przeprowadzeniu oględzin przez ludzi z dochodzeniówki dowiedziałby się ponadto, że to on sam pociągnął za spust. Że to on zabił http://www.deskaelewacyjna.info.pl w skórę. Półka pod oknem była rozgrzana. Niestety, dopiero teraz pomyślała, że mogła przynieść mrożoną herbatę lub lemoniadę. Kto w takim upale będzie miał ochotę na słodycze? Trzeba żyć i się uczyć - pomyślała i wyciągnęła przed siebie pudełko z czekoladkami. - Doszłam do wniosku, że zechce pan coś przegryźć - powiedziała - więc coś panu przyniosłam. - Proszę pani... - Nie jestem idiotką. I niech pan nie traktuje mnie jak idiotki. Poza tym, na Boga, to tylko pudełko czekoladek! - Czekoladki? - Detektyw nie chciał tego, ale odezwał się nienaturalnie wysokim głosem. Jeszcze raz spojrzał na nią z niepokojem, po czym wziął 210 pudełko. Ale gdy tylko je otworzył, wnętrze samochodu wypełnił zapach

na udział kogoś innego... jakieś tajemnicze łuski, nie wiem. Nie możecie czegoś z tym zrobić? Oddalić zarzuty? Odesłać Danny’ego do domu? Proszę... – Błagalny głos Sandy załamał się. Nie znała dobrze Rainie. Nazywała ją przyjaciółką, jednak bardziej dlatego, że łączył je Shep niż z racji rzeczywistej rzezi. Ale przecież Rainie przychodziła do nich na kolacje przynajmniej raz na kilka miesięcy. Bawiła się z Dannym i Becky. Wydawało się, że naprawdę ich lubi. Przecież musiała pamiętać te chwile. Nie mogła być zupełnie nieczuła na Sprawdź Powinni przyjmować leki. Nawet ci, w przypadku których nie stwierdzono wcześniejszych zakłóceń, prawdopodobnie cierpieli na silne zaburzenia więzi, co umożliwiło im decyzję o morderstwie. – Co to są zaburzenia więzi? – zapytał Sanders. – Brak zdolności nawiązywania więzi – odpowiedziała błyskawicznie Rainie. Wzruszyła ramionami i poczęstowała się znowu sałatką Quincy’ego. – Studiowałam psychologię. Pamiętam jeszcze co nieco. – Bardzo dobrze – pochwalił ją Quincy, ale zaraz zmarszczył brwi i przysunął talerz bliżej siebie. Rainie ukradła mu kolejną grzankę. Dał za wygraną. – Każdy odczuwa potrzebę związku z innymi ludźmi – wyjaśnił Sandersowi. – Już jako niemowlęta nawiązujemy więź z rodzicami. Kiedy maluch płacze, rodzice reagują na to, karmią, przytulają. Dziecko podświadomie uznaje, że są dobrzy i kochają je – tworzy się więź. W miarę dorastania ta więź rzutuje na relacje z całym otaczającym światem. Dzięki niej