potarła dłonią czoło, myśląc nad jakimś rozwiązaniem. - Rozmawiała

ciała. Wziął ją w kuchni. Gwałtownie zerwał z niej spodnie i opuścił własne, a potem odwrócił ją tyłem i oparł na kuchennym stole. Milla chwyciła się krawędzi, broniąc przed gwałtownością mocnych, zdecydowanych pchnięć, a jednocześnie odpowiadając na ruchy mężczyzny, by mieć go całego w środku. Diaz sięgnął dłonią w dół i pieszcząc Millę tam, gdzie lubiła najbardziej, doprowadził ją do szybkiego orgazmu. Potem po prostu złapał mocno jej biodra i pracował szybko, zdecydowanie, aż jego własne spełnienie nadeszło, wstrząsając ciałem mężczyzny. Poczuła, jak wciąż drży, gdy jego gorący oddech owionął jej kark. - Boże - mruknął niewyraźnie. - Kiedy zobaczyłem jego pistolet wymierzony prosto w ciebie... - Ja też w niego mierzyłam. - To nic nie zmienia. Gdyby pociągnął za spust, byłabyś tak samo martwa i bez mierzenia. Ugryzł ją delikatnie w ramię, po czym wyszedł z niej wolno i odwrócił do siebie. Zanurzył dłonie w jej włosach, ujmując głowę Milli, całując tak łapczywie i namiętnie, jakby przed chwilą nic nie zaszło. Złapała go za nadgarstki, pozwalając objąć się tym żelaznym http://www.deskatarasowa.info.pl/media/ uznawał nawet telefonów bezprzewodowych. Pavon próbował mu wmówić, że ma taką bezpieczną komórkę, której sygnału nie można an43 314 przechwycić - ale Gallagher był niereformowalny w swoich dziwactwach. Tym razem Pavon cenił sobie tę ostrożność. Z Diazem na ogonie liczył się każdy drobiazg zwiększający szanse przeżycia. Jedynym pewnym wyjściem z sytuacji było zabicie Diaza i Milli Boone. Diaza, ponieważ to on stanowił bezpośrednie, poważne zagrożenie - i Milli, bo przecież ta kobieta wciąż będzie wynajmować kolejnych ludzi, aż wreszcie któremuś z nich się powiedzie. Pavon nie

to być po prostu rolnik wracający do domu z knajpyWpatrywała się intensywnie w ciemność, ale nie zobaczyła świateł, tylko warkot silnika był coraz głośniejszy Ciemna bryła samochodu zamajaczyła za dalekim rogiem kościoła. Nieoświetlone auto wtoczyło się w alejkę i zatrzymało mniej więcej w jednej trzeciej długości dróżki dojazdowej do cmentarza. Sprawdź go odcisnąć stopa czterolatka, nie było też widać żadnych linii ani wzoru: podeszwa buta była najwyraźniej gładka. - Krwawisz - powiedział nagle Diaz. - Och, to tylko płytkie zacięcie - Milla przelotnie rzuciła okiem na rękę. - Zajmę się tym, gdy wrócimy. - Zajmij się teraz. Zabandażuj rękę. Nie powinnaś zostawiać zapachu swojej krwi na tym tropie. O tym nie pomyślała. Zatrzymała się i wyjęła rolkę gazy z kieszeni. Całkiem sprawnie owinęła sobie dłoń, ale jedną ręką nie mogła odciąć i zawiązać bandaża. Diaz dobył z buta naprawdę paskudny nóż, odciął gazę, potem rozerwał koniec na dwie długie wstęgi, którymi obwiązał jej dłoń, kończąc opatrunek solidnym węzłem.