miała jakieś przeczucie.

- Kochanie? Wszystko w porządku? - Tak, mamusiu. - Znów ten cichutki głosik. Joannę zacisnęła palce na kierownicy. - Bo jeśli powiesz im o tatusiu... - To znowu pogniewa się na Rinę - dokończyło dziecko. Joannę dalej połykała łzy. - Gorzej, kochanie. - Próbowała opanować drżenie głosu. - Ci doktorzy mogliby zabrać cię od mamusi. A tego mamusia by nie zniosła. - Nie dawaj im Riny, mamusiu. - Tym razem w głosie małej zabrzmiał strach. - Nie dam, skarbie. - Joannę zwolniła na widok znaku. - Obiecuję. Nikt mi cię nie odbierze. Nigdy, przenigdy. Tylko powiedz im, że upadłaś, dobrze? - Okej. - Kocham cię, skarbie. - Ja ciebie też. Joannę zerknęła w lusterko wsteczne, uchwyciła swój wzrok i doszła do wniosku, że nigdy bardziej sobą nie pogardzała. http://www.dobra-ortopedia.info.pl/media/ Przybyły rzucił kapelusz na blat kuchenny i podszedł do Maggie z wyciągniętą ręką. - Rory Tanner. - Wskazał głową Asha. - Młodszy i dużo od niego przystojniejszy brat tego gbura. Teraz Maggie dojrzała podobieństwo, ale i różnice: Rory był znacznie szczuplejszy od Asha. I wydawał się, od pierwszego wejrzenia, znacznie, ale to znacznie milszy. - Maggie Dean. Niania Laury. 53 Rory uniósł jej dłoń do ust. - Ash wspominał mi, że znalazł opiekunkę, ale nie powiedział, że taką śliczną. - Przestań się umizgać do Maggie, pajacu, i zabierz

przed małżeństwem. Dzięki Bogu, nie jestem taki jak ojciec, ale boję się, czy gdzieś głęboko nie tkwi we mnie ta jego zdolność do zadawania bólu. - Wzruszył ramionami. - Owszem, zrobiłem trochę dobrego. W wiele lat po śmierci matki odniosłem sukces i zacząłem zarabiać więcej, niż potrzebuję. Sprawdź już Sophie ręcznikiem. Dziewczynka śmiała się głośno i z daleka wyglądało, jakby ojciec ją łaskotał. W głowie Lizzie rozbłysło ostrzegawcze światełko. - Nie! - krzyknęła tak głośno, że parę osób się obejrzało. Wcale się tym nie przejęła. W paru susach znalazła się przy leżance, chwyciła przestraszoną córkę za rękę i odciąg-nęła od Christophera. - No co? - spytała Sophie. - Mamusiu, co ty robisz? Lizzie policzki płonęły. Puściła dziecko, zdając sobie sprawę, że z głupoty i desperacji wdarła się na terytorium, którego przysięgła nie tykać. Teraz musiała jakoś to zatuszować, póki nie będzie za późno.