Quincy zerknął na Rainie. Ruchem głowy dała mu znać, żeby nie przerywał.

– Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale ktoś ciężko się napracował nad ich zniknięciem, a potem trwale wykasował pliki tak, że są nie do odzyskania. Na koniec podłączył się do serwera Firewałl i zlikwidował wszystkie logi. Słowem cztery szkolne komputery są wymiecione do czysta. – Zabieram je – oświadczył po prostu Quincy. – Proszę bardzo – zgodziła się Rainie. – Chwileczkę – zaprotestował Sanders. – Mamy dobrych specjalistów... – FBI ma lepszych. – Do cholery, nasi technicy już zaczęli... – Więc tym szybciej eksperci FBI skończą, – To prawda Qumcy zwrócił się do detektywa, który wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. – Nawet jeśli jest tak, jak mówisz, te dane gdzieś ciągle jeszcze są. Kiedy kasuje się plik, komputer zwykle zaciera tylko informacje o jego położeniu na dysku, ale nie same dane. Więc o ile nasz przyjemniaczek nie wpadł na to, żeby skorzystać z przyjętego przez Departament Obrony programu, który zapisuje na danych zera, to zawartość komputerów jest do odzyskania. Musi się nam udać. Cokolwiek Danny i No Lava kombinowali w Internecie, ma to silny związek z wtorkową tragedią. Więc lepiej, żeby nasi eksperci wzięli sprawę w swoje ręce. Prędzej czy później dostaniemy odpowiedź. – My też możemy odzyskać te informacje – nie ustępował Sanders. – Mógłbym nadać sprawie charakter priorytetowy. Nie ma powodu, żeby wciągać do tego FBI. http://www.dobra-ortopedia.net.pl/media/ Od jej milczenia pustelnik pociemniał na twarzy. Rzekł cicho: – Wiedziałem... – Położył siedzącej rękę na ramieniu. – Wstań. Idź. Wracaj do świata. Nie powinnaś tu być. I jeszcze chcę cię przeprosić. Przecież ja ciebie specjalnie tutaj, do pustelni, przywabiłem. Nie z powodu Teognosta i nie z powodu Hilariusza. Kto zabił, czemu zabił – to wszystko marność. Pan odda każdemu wedle uczynków jego i ani jeden postępek, dobry czy zły, nie pozostanie bez odpłaty. A słowa tajemnicze, zaciekawiające mówiłem ci dlatego, że chciałem jeszcze przed śmiercią Kobietę zobaczyć i o wybaczenie poprosić... Poprosiłem, nie dostałem. Znaczy – tak musi być. Idź. I już mu było spieszno, żeby gość poszedł, zostawił go samego. Zaczął ją popychać ku drzwiom. Znalazłszy się w galerii, pani Lisicyna znów usłyszała cichutki, obrzydliwy zgrzyt. Wzdrygnęła się i spytała: – Co to? Nietoperze?

nawet, kiedy nieznajomy wynurzył się z kłębów dymu. Ale za późno, by się dopytać, kim jest człowiek, który wygląda, jakby całe 29/86 życie tasował zaślinionymi palcami talię kart. Sprawdź Becky miała ospę. Też nikt nie mógł jej odwiedzać. I skóra tak bardzo ją swędziała. Becky chciała się bez przerwy drapać, a mama kazała jej siedzieć w wannie z gorącą wodą i mąką owsianą. Becky nienawidziła ospy. Chociaż babcia upiekła wtedy ciasto. Z kremem bananowym. I Danny’emu nie wolno było go tknąć, dopóki Becky mu nie pozwoliła. To było całkiem fajne. Teraz myśl o Dannym sprawiła, że dziewczynka poczuła się nieswojo. Mocniej przytuliła Wielkiego Misia. Kłótnia znów się zaczęła. Tata krzyczał, że mama nie troszczyła się jak należy o Danny’ego. Mama krzyczała, że to wszystko wina taty. – Skąd Danny wziął broń, Shep? Powiedz mi, skąd on wziął broń? Becky wślizgnęła się do ciemnego wnętrza szafy. Zamknęła drzwi. Światło i głosy zniknęły. Położyła się na starym kocu, który pościeliła tam dla niej mama, i objęła z całych sił Wielkiego Misia.