Oczy o barwie starej whisky omiotły grono adoratorów

Sebastiana, otwierając drzwi jego kluczem. W środku było ciemno i gorąco. Zasłony i rolety były zaciągnięte. Poczuła się, jakby przyszła na spotkanie z kochankiem, ale szybko strząsnęła z siebie to wrażenie. – Dość tego – mruknęła i zabrała się do roboty. Rzeczy Sebastiana były funkcjonalne i drogie, co zwykle charakteryzowało ludzi, którzy dużo podróżują. Nie było tu niczego zbędnego, tylko to, co konieczne na kilka dni czy nawet tygodni. Lucy coraz mocniej podejrzewała, że Sebastian przyjechał do Vermontu nie tylko ze względu na nią. Ostatniego wieczoru odniosła wrażenie, że coś przed nią ukrywa. Miał jakieś podejrzenia, o których nie chciał mówić. Ale co to mogło być? O czym mógł wiedzieć, co by dotyczyło jej samej? Z pewnością nie chodziło o nic złego, w każdym razie nic z rzeczy, do jakich przywykł: zamachy, bomby, porwania. Tu chodziło tylko o kogoś, kto chciał ją przestraszyć. Odsunęła od siebie te pytania i weszła do łazienki po przybory do golenia, a potem wrzuciła wszystko do samochodu i poszła do biura motelu. Recepcjonistka była rzeczową kobietą po http://www.dobre-budownictwo.com.pl Gdy tylko służący wyszedł z pokoju, Roman zamknął za nim drzwi. - Powinien pan go zwolnić. Sin wzruszył ramionami. - Milo jest kompetentnym kamerdynerem. - Nie podoba mi się, że zatrzymał pan personel swojego brata. Ktoś z nich może pewnej nocy strzelić panu w głowę. - Nie chcę, żeby zniknęli mi z oczu. - Opadł na krzesło i wskazał na surdut leżący na łóżku. - Nie założę tego granatowego paskudztwa na wizytę u mojego przyszłego teścia. - To konserwatywny strój.

- Jej nieobecność również o czymś świadczy. Wszystko może mieć znaczenie. - Chciałabym wiedzieć, jakie. - Kiedyś się dowiemy. Pokiwała głową. - Od kogo zacząć? Sprawdź – Po co mam zgadywać, skoro sam mi to powiesz. Musisz. Uśmiechnął się ledwo dostrzegalnie. – Jak mus, to mus, ale sam nie wiem, co ci powiedzieć. Wolałbym usłyszeć od ciebie, jak daleko sięgają twoje przypuszczenia. – Czy to znaczy, że rzeczywiście miałeś jeszcze jakieś powody? – Za dużo myślisz. Lucy złożyła ramiona na piersiach i zastanawiała się przez chwilę. – Dobrze. W porządku. Od tej chwili masz mnie informować, gdzie jesteś, co robisz, co wiesz i jakie masz plany. To jest mój dom, moje miasto, moja rodzina i moje życie. Jasne? Sebastian założył ręce na karku i wyciągnął się na kocu. – Jasne, Lucy. Aha, twój syn oszukuje przy grze w warcaby.