na chwilę wytchnienia od problemów. Może to obrona organizmu

- Do kogo? - Po karetkę. - Po co? - Bo tak trzeba. I do Sylwii. Flic wolno skinęła głową. - Chodź do domu, proszę! Chloe jest w salonie. - Najpierw czymś ją przykryję. - Zaraz coś przyniosę... - obiecała Izabela. - Za chwilę. 134 Flic znów pokiwała głową. Ruszyła w stronę domu, ale po chwili się zatrzymała. - Nie dzwoń do niego - poprosiła. - Do kogo? - Do Matthew. Nie zawiadamiaj go. - Ależ muszę! - Dlaczego? - Bo jest jej mężem. Ledwie dosłyszała dźwięk, który wydobył się z ust Flic, kiedy ta przeszła obok niej, zmierzając do salonu. Zabrzmiało to jak coś w rodzaju warknięcia. http://www.dobry-komin.net.pl/media/ Wysoko nad drzewami cyprysowymi zamigotała pierwsza wieczorna gwiazda, jakby próbując przedostać się przez półprzezroczystą zasłonę. Ta chwila dnia wydawała się Temperze szczególnie wspaniała. Ulice o zmierzchu nabierały dziwnej świetlistości i stawały się różowe, jakby wchłonęły cały słoneczny blask, by przechować go do następnego ranka. Przygasające światło jarzyło się jeszcze, odbijając się na murach szafranową żółcią, różaną czerwienią i brzoskwinią. Chodniki połyskiwały niby pamiętająca jeszcze prehistoryczny ogień lawa. Po drugiej stronie Tybru lśniła szkarłatem kopuła katedry Świętego Piotra. Najpierw jeden, a potem drugi dzwon kościelny posłały w niebo

kanapie w salonie. - Nie śpisz? Imogen wśliznęła się do pokoju Flic zaraz po jedenastej. Pytanie zadała szeptem, mając cichą nadzieję, że może jednak siostra zasnęła. - Czego chcesz? Skoro los okazał się niełaskawy, trzeba będzie jednak zadać następne Sprawdź Powiedziała, że grasowały tu wilki. Ale całe wieki temu. I nagle przyszło mu na myśl coś tysiąckrotnie bardziej przerażającego niż cała wataha wilków. Co powie Karolina, kiedy Matthew się przyzna, że zgubił jej córkę? W domu paliły się wszystkie światła, kiedy wreszcie, skrajnie wyczerpany, dowlókł się pod frontowe drzwi i włożył klucz do zamka yale. Drzwi otworzyły się jeszcze zanim zdołał go przekręcić. - Matthew, dzięki Bogu! - Flic objęła go ramionami. - Nic ci nie jest! - Uściskał ją z czystej radości, po czym cofnął się, żeby na nią popatrzeć. Miała na sobie bladoniebieski płaszcz