- Shelby, prawdziwego zabójcę znaleźliśmy dziesięć lat temu. Problem w tym, że teraz jest na wolności.

- Cissy, ja... - Nigdy cie nie obchodziłam, mamo. Nigdy. Co innego James... - O Bo¿e - szepneła Marla, widzac w oczach córki autentyczny ból. - Tak mi przykro, jesli cie kiedykolwiek zraniłam. Naprawde nie chciałam, to znaczy... - Mówiła przez zacisniete gardło, z trudem usiłujac powstrzymac łzy. - Musisz mi uwierzyc. Kocham cie. Cissy patrzyła na nia szeroko otwartymi oczami. Wargi jej dr¿ały. - Chyba... chyba powinnysmy ju¿ zejsc na kolacje. - Prosze, kochanie, daj mi szanse - powiedziała Marla. - Pozwól mi okazac ci troche uczucia, wynagrodzic zło, które ci wyrzadziłam. - Nie musisz nic robic. - Wiem, kochanie, ale chce. Czy to nic nie znaczy? - spytała i zauwa¿yła, ¿e niechec zaczeła stopniowo znikac z oczu Cissy. - Ja nie... - Daj sobie czas. http://www.dragonmc.pl tobie. O naszej rodzinie. To ju¿ sie zaczeło, Alex. Zaczełam sobie przypominac i zrobie wszystko - wszystko - ¿eby jak najszybciej odzyskac pamiec. - Rozumiem, ale... - Doprawdy? - rzuciła gniewnie, po czym spojrzała na lekarza. -Pan te¿ rozumie? - Do diabła, Marla, przestan. Phil przyjechał tu w srodku nocy, wyswiadczajac ci przysługe, bo nie chciałas isc do szpitala. Ale on te¿ ma rodzine i chciałby jak najszybciej wrócic do domu. Tak jak my. Robertson wsunał długopis do kieszeni. 243 - Nie ma problemu - powiedział, ale nie podał jej koperty.

o rodzinnych wasniach, ale przez tych dwoje chyba zmienie zdanie. - Wstała z fotela i podeszła sztywno do okna. - Có¿, nic na to nie moge poradzic. Alex bedzie musiał rozprawic sie z Montym i Cherise. Jesli chca nas ciagac po sadach, prosze bardzo. Dostana za swoje. - Wygładziła spódnice kostiumu i dodała: - Kra¿a jak sepy nad konajaca owca. Sprawdź Zasłużyłeś sobie na każdy dzień w więzieniu. - Madre, nie! - Ramón! - wyła Aloise, jakby była świadkiem jakiegoś nikczemnego czynu popełnianego przez jej męża. - Och, Dios, nie, Ramón, nie! Nie rób tego! - Cicho! Madre, proszę cię - zaklinała ją Vianca, podnosząc słuchawkę telefonu, jakby zamierzała spełnić swoje pogróżki i wezwać policję. - Dzieci. Nie rób krzywdy dzieciom. - Aloise rozszlochała się na dobre, lamentując po hiszpańsku. Vianca upuściła słuchawkę i podbiegła do matki. - Nie mów już nic. Nic a nic. Przez ułamek sekundy Shelby patrzyła na starą kobietę. Ross rzucił się do przodu i przebił ręką siatkowy parawan. Łup! Vianca wrzasnęła. Ross przełożył rękę przez dziurę i otworzył drzwi. - Wynoś się! - nakazała mu Shelby. Za późno. Już był w środku.