chyba nie chciały mnie pokochać.

Cała była obolała po nocy spędzonej na drewnianej podłodze. – Już idę! – krzyknęła, patrząc na zegarek. Kto, do diabła, mógł tu przyjść tak wcześnie? Wiedziała, że to nie Richard. Po pierwsze ma swój klucz. Po drugie – nie ośmieliłby się wrócić. Emma poruszyła się, ale się nie obudziła. Bogu dzięki. Zaraz odprawi tego natręta i zrobi sobie mocnej kawy. Może wtedy jakoś się pozbiera. Podeszła do drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Dostrzegła dwóch nieznajomych. Obaj mieli na sobie marynarki i ciemne okulary, niczym czarne charaktery z marnego kryminału. Uchyliła drzwi, nie otwierając łańcucha. – Słucham panów? – Pani Ryan? – Tak, to ja. – Policja. – Mężczyzna, który stał po jej prawej stronie, pokazał odznakę. – Jestem inspektor Owens, a to inspektor Dober. Możemy zająć pani chwilę czasu? Kate patrzyła to na jednego, to na drugiego, czując, że serce podchodzi jej do gardła. – O co chodzi? http://www.drpotato.pl/media/ – A wam? Przecież was też mogę nie wpuścić! Kate pod wpływem impulsu uścisnęła ją mocno. – Zadzwonię z recepcji, jak wrócę. Wiesz, gdzie jest butelka? – Tak, poradzę sobie. Kate włożyła kurtkę i wyszła na zimne, wieczorne powietrze. Będąc już za progiem, zerknęła jeszcze w stronę Julianny. – Uważaj na małą, dobrze? – poprosiła ze ściśniętym sercem. Nagle zdała sobie sprawę, jak dziwne musiałyby wydać się te słowa komuś, kto znałby ich wzajemne relacje. Na początku to przecież Julianna powierzyła jej swoje dziecko. – Oczywiście. Nie przejmuj się. Kate spojrzała na nią jeszcze raz, a potem zamknęła drzwi. Musiała jak najszybciej znaleźć taksówkę.

Jednak Kate była przygotowana na takie sytuacje. Zawsze woziła ze sobą dodatkowe rzeczy dla dziecka. Dlatego zjechała na jedną z bocznych dróg i zabrała się do przebierania Emmy. Niestety, nie wzięła nic zapasowego dla siebie. I właśnie kiedy już kończyła, mała zdecydowała, że raz to za mało, i rzygnęła wprost na bluzkę i żakiet matki. Sprawdź wzruszenia. – Chciałabym jej podziękować. Kobieta spojrzała za okno, a potem znowu na nich. – Nie poznacie jej. Przynajmniej na razie. To ma być adopcja zamknięta. – Zamknięta? – powtórzyła Kate, która zetknęła się już z tym terminem. – Ale ja chciałabym się z nią spotkać. Czytałam, że tak jest lepiej dla dziecka. – My też to wolimy. – Ellen znowu przenosiła wzrok z jednego z nichna drugie. – Ale wybór nalez˙y do matki. – Nie rozumiem, dlaczego to ona o wszystkim decyduje. – Richard zmarszczył brwi. – Myślałem, że obowiązuje zasada partnerska. – Niezupełnie. Ona ma coś, co wy chcielibyście mieć, podobnie jak wiele innych par na całym świecie. Niezależnie od tego, czy ci się to podoba, czy nie, to ona dyktuje warunki.