W dusznej sali balowej lady Franton pojawił się

pod nosem. Był zły na siebie, że o tym nie pomyślał. Arturo, którego czujnej uwagi nie uszła reakcja ojca, krzyknął radośnie i też skoczył w kałużę, ochlapując brata brudną wodą. Przez chwilę chłopcy taplali się w błocie. W końcu Federico zszedł do nich i stanowczo nakazał im wyjść na żwirowy podjazd oddzielający pałac od ogrodu. - Pokażemy signorinie Renati huśtawki? - zapytał. - Tak, tak! - zawołał Arturo, wyrywając się do przodu. Przy kolejnej kałuży kątem oka spojrzał na ojca. Ominął wodę i pobiegł żwirową alejką przez ogród różany. - Dasz radę biec? - zawołał Federico, przyśpieszając kroku. - A mam wybór? - zapytała Pia, wyciągając nogi, by nie zostać w tyle. Na szczęście miała odpowiednie na taką okazję ubranie. W przeciwieństwie do Federica, który pozostał w tym samym stroju co na śniadaniu, w czarnych spodniach, stalowym krawacie i jasnoszarej koszuli. Nie miał nawet płasz- R S cza przeciwdeszczowego, tylko czarny dwurzędowy trencz. http://www.e-fizjoterapia.edu.pl/media/ Na nią niech lepiej nie liczy. Jeszcze jedno takie popołudnie z chłopcami i ich seksownym tatusiem, a nie opędzi się od marzeń o wspólnych dzieciach i szczęśliwym życiu aż po grób. Jak Jennifer i Antony. Otrząsnęła się. Jennifer nie wyglądała dziś najlepiej. Masowała bolące plecy, czego wcześniej nie robiła. Pia stała już w drzwiach, kiedy zadzwonił telefon. Pewnie mama o czymś zapomniała. - Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć? - Pia? Pia poznała głos. To Ellen z organizacji humanitarnej. - Cześć, Ellen. Przepraszam, myślałam, że to ktoś, z kim

- Tak, ale zgodziłam się wziąć udział w tym obiedzie, jeszcze zanim cię poznałam. Muszę na niego pójść, skoro będę w Londynie. Sam mówiłeś, że nie powinnam zmieniać swojego rozkładu zajęć. - Milo nałożył jej na talerz pachnący kawałek pieczonego indyka. - Możesz mi towarzyszyć, jeśli chcesz. Sprawdź ktoś by od ręki przetłumaczył, ale biuro już było zamknięte. Muszę poczekać do jutra. -Wzruszył ramionami. - Po prostu jestem bardzo ciekawy, co jest w tym liście. - Mogłabym ci pomóc. Pierce rozjaśnił się. - Naprawdę? - Mój francuski daleki jest od doskonałości, ale mogę spróbować. Poczekaj, pójdę tylko po słownik. Może się przydać. - Ruszyła w stronę schodów. - To spotkajmy się w gabinecie! - zawołał za