tel. To był Richard, przed wypadkiem. - Wspaniały.

W jego oczach coś błysnęło. Nie zmieniając wyrazu twarzy, powiedział: -Tak, proszę pani. Proszę do mnie mówić, Dewey. -A do mnie, Laura. - Ustąpiła, odwróciła się i poszła w stronę domu. Po domu rozchodził się aromat czegoś słodkiego. Wraz z nim rozprzestrzeniał się śmiech. To przyciągnęło Richarda, choć nie opuścił dawnych schodów kuchennych, zamurowanych wiele lat temu. Ukryte przejścia rozchodziły się niczym labirynt wewnątrz zamkowych murów; korytarze były strome, wąskie, ledwie się w nich mieścił. Nie zapuszczał się w nie od bardzo dawna. Był na siebie zły, że teraz się tu znalazł. Lecz w jego domu byli ludzie, obcy ludzie. Laura. Rozgościła się i piekła coś w jego kuchni. Pokusą, żeby na nią popatrzeć, była tak nieodparta jak zapach czekoladowego ciasta. Jednak to śmiech go przyciągnął. Potrafił odróżnić jej śmiech w gwarze innych głosów. Pogodny, czysty. W Laurze Cambridge było coś, co poruszało Richarda. Zatrzymał się przy końcu wilgotnego korytarza i nacisnął deskę na sprężynach. Złapał ją, żeby nie wypadła. Laura stała http://www.e-medycynaizdrowie.info.pl Ktoś zastukał lekko do jej pokoju. Kate rzuciła jeszcze okiem na Emmę, a potem podeszła do drzwi. – Tak? – To ja – usłyszała głos Luke’a. – Mogę wejść? Otworzyła drzwi i położyła palec na ustach. Luke skinął głową na znak, że rozumie, i wszedł do środka. – Chciałem się tylko upewnić, że... wszystko w porządku. – Jak najbardziej – potwierdziła, spoglądając kolejny raz w stronę Emmy. – Strasznie się boję, ale to nic nowego. – Będzie dobrze – zapewnił ją półgłosem. – Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby was chronić. Zajrzała mu w oczy, myśląc o obietnicach i przysięgach Richarda. A przecież w końcu okazało się, że nie były nic warte.

i to wszystko skończy się już niedługo. Nie chce pani dziecka, lecz aborcja jest już wykluczona. Pozostaje więc oddanie dziecka do adopcji. Przez chwilę zastanawiała się nad jego słowami. – Ale jak mam znaleźć tych ludzi? – W Nowym Orleanie jest kilka organizacji, które się tym zajmują, Sprawdź ona nie rozumie, jaki jesteś wspaniały?! Nagle ogarnęła go miłość do tej niewinnej, bezbronnej dziewczyny. – Kochanie – szepnął, czując, że jest to właściwe słowo. Wciąż na niego patrzyła. Richard czuł, jak topnieje mu serce. W jej oczach dostrzegł tęsknotę i ból niespełnienia. W tym momencie myślał tylko o tym, jak dobrze byłoby poczuć smak jej pełnych, czerwonych ust. Jak wspaniale byłoby mieć ją przy sobie. Pod wpływem impulsu pochylił się i musnął jej usta. Zadrżała i rozchyliła wargi. Przywarł do niej mocniej, zatracając się w pocałunku. Poczuł się odkrywcą i zdobywcą. Przez chwilę trwała przytulona do niego, a potem odepchnęła go od siebie. – Nie, Richardzie. – Z trudem wciągnęła powietrze.