spędził wieczór z Camryn. Jego policzek zdobiła smuga

- Co ty tu robisz, Alli? - warknął. Skrzywiła się. Po raz pierwszy w Ŝyciu uŜył wobec niej takiego tonu. - Muszę z tobą pogadać. Dwa razy stukałam, ale bez reakcji, pomyślałam więc, Ŝe zaczekam, aŜ skończysz brać prysznic. Oparł się o drzwi łazienki. - Dotyczy to Eriki? - zapytał. - Nie. - To poczekaj z tym do jutra. Jestem juŜ zmęczony i... - Dlaczego tak postępujesz, Mark? - A jak ja postępuję? - Odsuwasz mnie na boczny tor. Przemierzył pokój, wziął ją za przegub dłoni i z ponurą miną stanął przed nią. Na jego twarzy malował się gniew. - Posądzasz mnie o to? śe odsuwam cię? CzyŜbyś nie wiedziała, Ŝe rozwaŜam twoje słowa o uczuciu, Alli? Słyszałem, co szepnęłaś do mnie w nocy, i wiem, co ty czujesz i czego nie moŜesz ode mnie oczekiwać, skoro ja nie mogę twoich uczuć odwzajemnić. Myślisz naprawdę, Ŝe odstawiam cię na boczny tor? Czy nie wiesz, Ŝe ja nie potrafię kochać? Potrzebuję cię, ale cię nie kocham. Co do Eriki, to dbam o nią i będę to robił, póki sił mi starczy. Winienem to Mattowi. Będę się troszczyć o ciebie i Erikę, ale to nie ma nic wspólnego z miłością. http://www.e-rehabilitacja.com.pl pięknością! Zielone szorty i biała koszulka do gry w golfa podkreślały smukłość jej sylwetki. Kaskada loków czarnych jak filiżanka najlepszej kawy okalała jej delikatną twarz. Jej oczy były jeszcze ciemniejsze niż włosy, a usta czerwieńsze niż krew. Przepełniała ją energia. - Zagadałyśmy się z Lizzie - oznajmiła radośnie. - Tak się cieszę, że zdecydowałeś się. wrócić do Summerhill, Scott. Cudownie będzie spotykać się z moimi siostrzenicami i z siostrzeńcem! Zauważyła Willow i przyjrzała się jej uważnie. Czekała, aż Scott je sobie przedstawi. Willow poczuła na plecach jego silną męską dłoń. - Camryn - zwrócił się do szwagierki - to niania moich dzieci, Willow Tyler. Pani Tyler, to moja szwagierka, panna

zapomniałem, Ŝe to twój daleki krewny. Tom potrząsnął głową. - Z czego wnoszę - rzekł - Ŝe Devlinowie woleliby o tym zapomnieć. Connor uśmiechnął się, spoglądając z ironią na Marka. - Na twoim miejscu - zaczął - nie mówiłbym Gavinowi o tym, Ŝe Malcolm uderza do Valerie Raines. Narazi się waszemu szeryfowi. Sprawdź - Chcę, by zniknął z mojej drogi ten łakomy kąsek, za którym się tak uganiasz. - Naprawdę? - Oczywiście. Możesz potrzebować mojej pomocy. Fa¬bianowie trzymają jej stronę, wiesz o tym. Mark spojrzał na siostrę. - Daj spokój. Zawsze sobie pomagaliśmy, prawda? - Myślisz, że Lysander jest jej celem? - zapytał Mark marszcząc brwi. - Nie obchodzą mnie zamiary panny Stoneham - Oriana wzruszyła ramionami. - Jestem pewna, że poczuje się najlepiej w roli, jaką dla niej planujesz. - Bądź ostrożna, siostrzyczko. Chodzą słuchy, że Lysan¬der nie jest dobrą partią. Popatrz tylko na tę posiadłość. Alexander musiał popaść w olbrzymie długi. Tylko jednej nocy przehulał u Watiera dobre sześć tysięcy, byłem tam i widziałem. - Niepokoi mnie ta panna - ciągnęła Oriana, nie bacząc na jego słowa. - Jest taka dobra i uczynna. Nie znoszę tego rodzaju cukierkowych istot i z prawdziwą przyjemnością ujrzę jej upadek. - W porządku - uśmiechnął się Mark. - Powiem ci, co zamierzam zrobić. - W kilku słowach wyjaśnił swój plan. - Ale czy ona się zgodzi? - wątpiła Oriana. - Może się po prostu poskarżyć lady Helenie. - Nie sądzę. Doskonale zdaje sobie sprawę, że wejście Arabelli do towarzystwa zależy od jej dobrego zachowania. Nie zechce tak ryzykować. - Po tym wszystkim nie będziesz mógł tu pozostać - rzekła panna Baverstock po namyśle.