Wyglądał świetnie! Dzisiaj oczywiście znowu szedł do Przystani, bo po tym, co

już żadnego innego faceta. A Karol? Wiedział, że przyjaciel jest samotny… Może to stąd ta miłość do niego? - Myślałem o tym – kiwnął głową, zagryzając wargę. – Zająłbyś się tym? – spojrzał powoli na niego, a Krystian ochoczo potaknął. - Pewnie! Już ja ci wymyślę jakąś świetną fryzurę! - Dzięki – uśmiechnął się lekko, wstając i przenosząc się na kanapę, aby być trochę dalej od Krystiana. Z tamtej odległości czuł jego owocowy szampon i równie słodkie perfumy… Aż goręcej mu się od tego robiło. Ten zapach nie był ani trochę męski, ale i tak go podniecał. Bo należał do Krystiana. - Idę jutro do Przystani – powiedział nagle Krystian. - Mówiłeś. Wcielasz plan w życie? – zapytał Karol trochę ponuro. Pomimo szczerych chęci nie potrafił nadać głosowi innej barwy. Po prostu jakoś wolał nie myśleć o tym, że blondyn robi to wszystko dla jakiegoś buca, którego tak uwielbiał, a ten go i tak olewał… Krystian był bardzo naiwny. Jego sposób rozumowania był czasem godny ośmioletniego dziecka… dziewczynki. Był uparty i ciężko było przemówić mu do rozsądku, dlatego już nie próbował. Jak się sparzy, to może zmądrzeje? - Chodź ze mną! – poprosił Krystian, wbijając w przyjaciela błagające spojrzenie małych, szarych oczek mocno podkreślonych czarną kredką. – No nie daj się prosić! http://www.e-szambabetonowe.net.pl/media/ Ale teraz, mając po swojej stronie Michaiła, pokaże temu bękartowi i jego ślicznotce, gdzie raki zimują! Narzeczona! Też coś! Dobrze byłoby oblać tę śliczną buzię witriolem. Niechby sobie potem próbowała usidlić najmłodszego z Knightów ta cała Becky czy może Abby, obojętne zresztą, jak się zwie. Ktoś dyskretnie zapukał i Michaił zerwał się gwałtownie, odpychając ją na bok. Eva się skrzywiła. Co za szorstkie maniery! Michaił szybko wciągnął na siebie spodnie i podbiegł do drzwi. Nic nie zrozumiała z przyciszonej wymiany zdań. Kurkow polecił coś dowódcy Kozaków, którzy czekali pod domem. Potem zamknął drzwi i podszedł do łóżka z miną jeszcze bardziej nieprzeniknioną niż wcześniej, lecz wydawał się czymś mocno poruszony. W ciągu niedługiej znajomości często dostrzegała ten niepokój, skryty pod pozorami obojętności. - O co chodzi, Misza? - Nic ważnego - mruknął, siadając na skraju łóżka i kładąc dłoń na jej biodrze.

- Należał do mojej babki - wyjaśnił Edward, bawiąc się końcami jej włosów. - Ona też była Angielką, wiesz? - Edward, ja nie mogę tego od ciebie przyjąć. - Jak urzeczona wpatrywała się w pierścionek ze szmaragdem. - Przecież to rodzinna pamiątka! - Isabello! Co się z tobą dzieje? Zwykle jesteś taka bystra, a teraz udajesz, że nie wiesz, o co chodzi. - Nie, ja tylko... - Dobrze. Zapytam wprost. Zostaniesz moją żoną? - Co ty mówisz?! Edward, poniosły cię emocje... Sprawdź nadzieję, że Westland nie zlekceważy jej, jak inni w tym mieście pyszałków, i nie wyrzuci za drzwi, bo wtedy nie miałaby już gdzie pójść. Nie podda się rozpaczy. Ludzie z Yorkshire, choć nieokrzesani i nieufni, przede wszystkim byli niezależni i samodzielni. Na początku Becky myślała, że zdoła sobie poradzić sama. Później jednak zaczęła w to wątpić. Michaił był zbyt potężny, wpływowy i bogaty. Ledwie zdołała umknąć przed jego Kozakami. Może stracić wszystko, jeśli popełni jakiś błąd. A to może jej się przydarzyć po prostu ze zmęczenia. Dom, wolność, a może nawet i cnota, wszystko wisiało na włosku. Nienawidziła tego miasta. Miała wrażenie, że dotarła do Londynu tylko po to, żeby tu umrzeć. Płaskie fasady domów, skrytych za żelaznymi ogrodzeniami, nie mogły dać jej schronienia. Mogłaby przespać się na sianie, lecz przejścia wiodące do stajen były zamknięte na głucho. Jest wnuczką hrabiego, a nie ma się gdzie podziać. Zbliżyła się do otoczonego ogrodzeniem parku. Było tu nieco raźniej, więc odczytała