- Do domu w Eliason - uściślił.

Głos Micka z poddasza zatrzymał Zuzannę w pól kroku. Pochłonięta swymi sprawami, nie zauważyła, że muzyka ucichła. - Tak, dziękuję! - Znalazłaś to, czego szukałaś? Udała, że nie słyszy sarkazmu w pytaniu. -Tak! Odczekała chwilę, chcąc się upewnić, że Mick nie zamierza schodzić. Muzyka rozległa się znowu. - No dobra - szepnęła do siebie i zapaliła światło. Pokój nastolatki. Mnóstwo fotografii, oczywiście rodziny, cala jedna ściana obwieszona zdjęciami Richarda Waltersa - niektóre z Imo, inne jego samego albo z Karoliną. Nie, nie żadna świątynia. Zuzanna ucieszyła się, nie widząc nic nienaturalnego. Żadnych zdjęć ojczyma, nawet z matką - ale to jej nie dziwiło. Wyzbyła się resztki skrupułów. W końcu działa w dobrej sprawie. Jako terapeutka wiedziała, że zawiodła Imogen, nie przebiwszy się do jej wnętrza. Nie dotarłszy do prawdziwej, głęboko nieszczęśliwej istoty ukrytej za kolczastą powłoką, zawiodła w tej samej mierze jej matkę. Pogwałcenie prywatności. Ostrzegawcze światełko nagle rozbłysło w jej głowie. http://www.eginekologwarszawa.net.pl - Dlaczego ona tu śpi? - nastroszyła się Imogen. - Bo widocznie jesteśmy za smarkate, żeby zostać bez opieki. - A Matthew nie wróci? - spytała Chloe. - Nie - odparła Flic. - Nigdy? - Na pewno nie dziś - powiedziała Zuzanna, wyjmując kubki. - Nigdy - dodała Imogen - jeśli się nam uda. - Imo, wyjmij czystą bieliznę i pościel Zuzannie na moim łóżku, dobrze? Ja prześpię się u ciebie, na połówce. - Nie trudź się zmianą pościeli - zaprotestowała Zuzanna - jestem zbyt zmęczona, żeby się tym przejmować. - Kiedy pojedziemy do szpitala? - chciała wiedzieć Chloe. - Daj mi dwie godziny, dobrze?

To ona prowadziła i kreowała, niby gwiazdę scen, swoją piękną macochę. To ona pilnowała, by Alaine Rothley zawsze znalazła się w odpowiednim czasie i miejscu, gdzie można było otrzymać zaproszenie na różne spotkania. W Ranclagh, w Ascot, na uroczystym otwarciu Akademii Królewskiej w Henley, a nawet czwartego czerwca w Eton Sprawdź - Może uznała, że jesteś zbyt młody, albo bała się, że zechcesz ją oceniać. Wiem, że zabrałby cię ze sobą, gdyby uważał, że pozostanie tutaj nie jest dla ciebie najlepsze. Był człowiekiem o sercu nomada, który nie potrafi pozostać długo w jednym miejscu. Zostawił cię matce, bo cię kochał. - Dlaczego nie powiedzieliście mi tego wcześniej? Jeżeli nie matka, to ty? - Czasem nie powinno się wyprzedzać słowami wydarzeń - odpowiedział mądrze władca, a potem skłonił głowę i klasnął w dłonie, oznajmiając, że spotkanie skończone. Edward wstał z wrodzoną gibkością i pożegnał się tradycyjnym pozdrowieniem. RODZIAŁ DZIEWIĄTY Rozmowa z władcą dała mu dużo do myślenia. Jednak te niespodziewane rewelacje będą musiały poczekać. Edward spojrzał na zegarek i natychmiast wydłużył krok. Obserwując Bellę stojącą przed budynkiem, spodziewał się, że zawróci, uświadomiwszy sobie brak klucza i pieniędzy. Kiedy nie wróciła, nabrał ochoty, żeby wyjść, skazując ją na długie i nieprzyjemne oczekiwanie, ale powstrzymało go od tego wrodzone poczucie odpowiedzialności. O tej porze roku temperatury w Zuranie sięgały czterdziestu stopni Celsjusza, a Bella miała jasną karnację i wyszła bez nakrycia głowy. Nie chciał, by czekając na niego, dostała udaru słonecznego. Jego dobre intencje legły w gruzach, kiedy otrzymał od władcy pilne wezwanie do pałacu. Zamierzał skrócić spotkanie do minimum, co jednak skutecznie uniemożliwiła rozmowa o ojcu. W rezultacie wracał po przeszło czterech godzinach. Czarny mercedes z kierowcą, wypolerowany na błysk, już na niego czekał. Umundurowany strażnik otworzył przed nim drzwi i Edwarda otulił chłód klimatyzowanego wnętrza. Imponująca, obsadzona palmami droga dojazdowa do pałacu była wzorowana na londyńskiej Mall, chociaż tutaj zieleń trawiastych poboczy musiał utrzymywać podziemny system nawadniający. Pomimo to tropikalne kwiaty i krzewy grały feerią barw. Bella nie miała ochoty znów opuszczać budynku bez grosza przy duszy, postanowiła więc poczekać na Edwarda w środku. O ile w ogóle wróci. No pewnie, że wróci.