– Usłyszałem strzały. Potem włączono syrenę i wszyscy rzucili się do ucieczki.

I, co gorsza, dlaczego Ed Flanders odnosił wrażenie, że już gdzieś go widział? Oczy, a może nos? Odjąć mu parę lat, skrócić włosy... Cholera, nie mógł skojarzyć tej twarzy. Nieprzyjemny facet, który wszedł do jego baru i zachowywał się jakoś dziwnie. Nie podobał się Edowi. Nie budził zaufania. Ale barman jeszcze nie wiedział, co ma z tym zrobić. Po powrocie do pokoju hotelowego w końcu pozwolił sobie na odpoczynek. Cholera, był zmęczony. Tempo ostatnich kilku dni, sprawy, które musiał jeszcze załatwić... Jeśli ktoś myśli, że morderstwo jest łatwe, na pewno sam tego nie próbował. Pogrzebał w kieszeniach i wydobył celofanową torebkę z lekarstwami. Rozerwał ją, połknął cztery ziołowe pigułki, jedną po drugiej, i popił szklanką wody. Kofeina trochę rozjaśniła mu w głowie, ale potrzebował czegoś na wzmocnienie. Tyle już zrobił, tyle jeszcze zostało do zrobienia. W nocy o mało wszystkiego nie spartaczył. Kiedy Lorraine Conner wreszcie wróciła do domu wyglądała na wykończoną. Nie przyszło mu do głowy, że się obudzi. Już myślał, że bezpiecznie dotarł z sypialni na werandę, gdy zerwała się z krzykiem z sofy. Do diabła, ledwo zdążył uskoczyć w mrok. Chciał ukryć się w lesie, ale coś w ruchach Rainie go zmroziło. Zachowywała się nienaturalnie, dziwnie, jakby patrzyła na rzeczy, których nie było. Chwilę później zrozumiał. Wciąż śpiąc, goniła za zjawą ze swoich koszmarów. http://www.endometrium.com.pl/media/ - Policji z Filadelfii na pewno się to nie spodoba. - Moja córka jest ważniejsza. - Zniknął w głównej sypialni. Parę chwil później Glenda usłyszała odgłos otwierania szafy. Quincy zaczął pakować rzeczy. Poszła do jego gabinetu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Ciekawe, była w tym domu już od dwóch dni, a właściwie nie czuła obecności człowieka, który go zajmował. Niektóre pokoje były całkiem puste, ściany gołe, a w kuchni nawet szczur by się nie pożywił. Jedynym pokojem z jaką taką atmosferą był właśnie ten pokój -jego gabinet. Glenda przyłapała się na tym, że dość często tu zagląda, być może tylko po to, żeby uciec od surowości dużej, przesadnie białej przestrzeni. Tutaj znajdował się sprzęt grający, na którym mogła odtwarzać taśmy z klasycznym jazzem. W rogu pięknego antycznego biurka stał supernowoczesny 131

Nagle spuścił głowę. Śmiech przerodził się w szloch. - Kimberly... Rainie, zabierz mnie stąd. Po chwili zrobiła, o co prosił. 17 Greenwich Village, Nowy Jork Do Nowego Jorku jechali bez słowa. Rainie kierowała, Quincy siedział Sprawdź - Larry Tanz - powiedział pan Zane. - To miły człowiek. - Jak Amanda poznała Larry'ego Tanza? - Był właścicielem restauracji, w której pracowała. Larry już od dziesięciu lat był w AA. W tym czasie był sponsorem paru swoich pracowników. - Pan Zane popatrzył na nią. - Niesamowite, jak wielu barmanów to alkoholicy. Poza tym różne typy... Rainie zrobiła krótką notatkę. Larry Tanz, szef Amandy, a więc również szef Mary Olsen. Ciekawe. - Czy Mandy i pana Zane'a łączyło coś więcej? No wie pan, coś poza stosunkami sponsora i podopiecznego? - Uznajemy zasadę, że nasi członkowie nie powinni umawiać się na randki przez co najmniej rok od wstąpienia do grupy - odparł natychmiast. - Na pewno wie pani, jak trudno zerwać z nałogiem. W tym okresie lepiej nie