Eugenia wło¿yła okulary i opadła na swój ulubiony fotel.

wysuniętym na północ skraju rancza. Na rudym grzbiecie lśnił pot. Słychać było łopot skrzydeł nietoperzy. W powietrzu mieszał się zapach kurzu i dzikich kwiatów. Odnogę rzeki porastały dęby; ich ciemne sylwetki wydawały się przytłaczające i złowrogie. Shelby zmrużyła oczy i wśród ciemności rozglądała się za Nevada. Cały czas trzymała kciuki i po cichu modliła się, żeby tu był. - Proszę - szeptała do wtóru oddechom klaczy i stukotu jej podków. A potem zobaczyła czerwony czubek zapalonego papierosa, latarnię wśród pogrążonych w cieniu drzew. - Udało ci się. - Głos Nevady przenikał wprost do jej serca. - Oczywiście, że tak. - Przerzuciła nogę nad grzbietem konia i zeskoczyła na ziemię. - Mówiłam, że przyjadę. Ostatni raz zaciągnął się papierosem, upuścił go i rozgniótł obcasem. - To nie jest dobry pomysł. - Tak mówiłeś. - Przywiązała klacz do młodego drzewa i powoli podeszła do Nevady. Pomimo ciemności rozpoznawała jego ostre rysy i wyniosłą postawę. W znoszonych dżinsach i T-shircie wydawał się znacznie bardziej przystępny niż w mundurze policjanta. - Chyba jednak się mylisz. 66 - Ty tak uważasz, prawda? - Mmm. Co mogłoby być w tym złego? - zapytała, stając tuż przed nim, dotykając stopami jego stóp, i śmiało oplotła ramionami jego szyję. - To mogłoby się skończyć kłopotami. - Może ja chcę kłopotów - wypaliła bez ogródek. Była zszokowana własnym zachowaniem. - Nie chcesz. Uwierz mi. - Ale jego ramiona objęły ją w pasie, a silne mięśnie dawały poczucie pewności. http://www.fuhmalepszy.pl/media/ smiesznego, kłapouchego psa szarpiacego swoja smycz. Matka bezskutecznie usiłowała uspokoic dziecko i psa, wygladajac 446 przy tym na kompletnie wykonczona, ale w tej własnie chwili Kylie uswiadomiła sobie, ¿e ¿adne pieniadze nie zastapia miłosci do dziecka, które w niej rosnie, nie zaspokoja pragnienia, by kochac i byc kochana. - Jestes gorsza od niej - powiedział Nick oskar¿ycielsko. - Gorsza od Marli. Kylie poczuła sie, jakby ja spoliczkował. - Mo¿e - powiedziała. - Ale kiedy zaczełam rodzic, ju¿ wiedziałam, co zrobie. Przedtem udało mi sie przekonac sama siebie, ¿e bedzie mu lepiej z dwojgiem rodziców, ¿e bedzie

Teraz! Poderwał sie i stanał na srodku pasa wiodacego na południe. Lsniacy, czarny samochód przyspieszył. Me¿czyzna nagle znalazł sie w swietle jego reflektorów. Błyskawicznie podniósł okrycie osłaniajace dotychczas lusterka przymocowane paskiem na piersi. Kobieta za kierownica zaczeła gwałtownie hamowac. Opony zapiszczały na mokrej Sprawdź nogi. - No już cicho, cichutko - uspokajała Maria; Shelby w końcu wydostała się z objęć Nevady. - Wiem, że jest ci ciężko - odezwała się do dziewczynki. Uklękła i patrzyła dziecku w oczy. - Bardzo ciężko. Wszystkim nam jest ciężko. Ale uwierz mi, nie zrobię niczego, co mogłoby cię zaboleć albo sprawić, że czułabyś 185 się źle. Kocham cię, Elizabeth, i... - Isabella - zapłakała dziewczynka. - Tak, tak, Isabella. - Powoli, żeby jej nie przestraszyć, Shelby przytuliła ją. Dziewczynka była sztywna jak manekin. - Jakie imię zechcesz. Ja... - wzruszenie ścisnęło jej gardło, oddychała z trudem. - Chcę tylko, żebyś wiedziała, że za tobą tęskniłam, że kocham cię i strasznie się cieszę, że jesteś teraz tutaj. Gdybym wiedziała, gdzie byłaś, już wcześniej przyjechałabym po ciebie. Przywiozłabym cię... tutaj. - Chciała powiedzieć, że przywiozłaby ją do swojego domu, ale byli w Bad Luck, w stanie Teksas, w miejscu, którego nie uważała już za swój dom, a z pewnością nie uważała go za dom Elizabeth. - Widzisz - Maria dodawała odwagi dziecku. - Zawsze mówiłaś, że chcesz poznać swoją mamę. - Odgarnęła jej