- Oczywiście. Czemu pytasz?

jedną z nich. W końcu na niego zerknęła i nagle zrozumiała, dlaczego siedzi w obecności dam. Stłumiła niestosowny chichot. - Tak - poparła go skwapliwie. Gdyby ciotka Fiona wiedziała... - Czy mogę przekazać paniom wieść, milordzie? - Oczywiście. - Panno Delacroix, zdaje się, że będzie pani mogła tańczyć walca na przyjęciu urodzinowym. Rose wytrzeszczyła oczy. - Co? Alexandra skinęła głową. - Dzięki staraniom kuzyna zostaniesz dziś po południu przedstawiona księciu Jerzemu, a ponieważ wieczorem jest przyjęcie u Almacków... Dziewczyna pisnęła i podbiegła do Luciena. Uściskała go mocno. - Och, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Hrabia zrobił dość niepewną minę. - Posłuchałem jedynie rady twojej guwernantki - burknął. - Tobie również dziękuję, Lex! - O Boże! Co się wkłada na spotkanie z następcą tronu? - zapytała Fiona, opadając na krzesło. http://www.gim3-skierniewice.pl/media/ - Kto wjeżdżał na parking, kto wyjeżdżał... Czy widziałem coś podejrzanego. Wie pani, czy ktoś był zdenerwowany albo się spieszył. - Nachylił się do niej i dopiero teraz zauważyła, jak bardzo jest wystraszony. - Potem pytali, co robiłem przez cały czas i czy mogłem, na przykład, odejść gdzieś tak, żeby nikt nie widział. Czemu tak mnie wypytywali, jak pani myśli, jestem podejrzany? Pokręciła głową i poklepała go uspokajająco po ramieniu. - To rutynowe pytania. Nie przejmuj się, Jim. Zajmę się wszystkim. Gdzie Pete? - Z policjantami, w hotelu. Kurczę, podobno zdrowo go wymaglowali. - Pojawił się już ktoś z prasy? Chłopak pokręcił głową. - Jeszcze nie. - To dobrze. Jeśli przyjadą, zawiadom mnie. Nawet jeśli będę bardzo zajęta. Nie chcę mieć ich w hotelu. Jasne? - Tak, psze pani. Natychmiast. Gloria uśmiechnęła się. - Jak dotąd dobrze się spisałeś, Jim. Moje uznanie. W hotelu, tak jak się spodziewała, panowało absolutne pandemonium. Zaraz po wejściu zorientowała się, że John i Pete nie są jedynymi, którzy byli przesłuchiwani. Policja rozmawiała też z recepcjonistką i bagażowym. Wyciągnięto nawet z łóżek dwójkę gości, którzy wrócili do hotelu na krótko przed znalezieniem ciała. Gloria kipiała. W chwilę po wejściu dopadł ją rozhisteryzowany menedżer. - Policja chce przepytać wszystkich gości! Upierają się przy swoim, a ja nie wiem, co mam robić! - Po moim trupie - mruknęła. - Nie martw się, Vincent, zajmę się...

- Skończyło się zaufanie, Glorio St. Germaine? Chcesz się wycofać? Może powinnaś wrócić do domu, do mamusi i tatusia? Wyraźnie wystraszona przygryzła wargę. Santos uśmiechnął się. - Widzisz, mała? Niebezpieczny ze mnie facet. - Trzasnął drzwiczkami z takim impetem, że samochód się zakołysał. - Zmykaj do domu, dzieciaku. Już, zanim zrobisz coś głupiego! Nie czekając na odpowiedź, przeszedł na drugą stronę i usadowił się za kierownicą. Włożył kluczyk do stacyjki, zapalił silnik, wrzucił jedynkę. W tej samej chwili Gloria wskoczyła do auta i usiadła obok niego. Sprawdź nie ma guwernantki o ciętym języku, podszedł do dziewcząt. - Dobry wieczór, panie. Dygnęły wdzięcznie. - Milordzie. Tylko połowa z nich znajdowała się na jego liście, ale co najmniej jedna zapowiadała się obiecująco. - Brakuje mi partnerek do tańca - powiedział miłym tonem. - Czy któraś z pań ma jeszcze wolne miejsce w swoim karneciku? Widząc przerażone spojrzenia, jakie między sobą wymieniły, zrozumiał, że popełnił błąd. Dał im możliwość odmowy. Winę od razu zrzucił na Alexandrę Gallant. To przez nią stal się taki uprzejmy wobec młodych osóbek, wręcz ugrzeczniony. Postanowił działać, zanim uciekną. - Panno Perkins, z pewnością zostawiła pani dla mnie kadryla. A panna Carlton walca.