w Rhode Island, to masz mój głos jak w banku. A

- Wcale nie uważam cię za głupią i kapryśną - powiedział cichym głosem, który zawsze przyprawiał ją o dreszcz. - I... - Więc dlaczego... - Pozwól mi skończyć. Wiem, że mogłabyś mi pomóc. Kiedy się poznaliśmy, od razu pomyślałem, że cię wykorzystam. - I co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? - Henrietta, Lord Baggles, Mungo Park, sierocińce, szkoły, biedacy. - Uśmiechnął się lekko. - W dodatku trochę mnie lubisz. - Ale... Uniósł rękę. Najwyraźniej starannie przemyślał swoje argumenty. - Kiedy się przekonałem, że jesteś dobra i wrażliwa, zrozumiałem, że nie mogę przyjąć twojej pomocy. Mam pewne podejrzenia, kto zabił Thomasa. Mordercą może się okazać jeden z twoich bliskich znajomych. Serce w niej zamarło. - Nie Lucien! On nigdy... - Nie Kilcairn. Wolałbym wprawdzie, żebyś nie http://www.gimgryf1.pl - Dostał udaru. W laboratorium. I umarł. Umarł i zamknął mi drogę, bym kiedykolwiek... - urwał, nie chcąc brnąć dalej. Amy położyła dłoń na jego ramieniu. Jej dotyk był jak gładki jedwab przesuwający się po skórze. - Tak mi przykro, Pierce. Czerpał siły z jej bliskości. Westchnął i rozluźnił spięte ramiona. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo to przeżywał. Uścisnęła delikatnie jego ramię. - Bardzo mi przykro. Pomyśleć, że tyle lat studiowałeś, a teraz żałujesz swojego wyboru...

ocali go, choć on nawet nie będzie o tym wiedział. Widziała gniewne błyski w jego oczach. To nawet lepiej. Woli, że jest zły, niż gdyby cierpiał. - Amy, naprawdę nie chcesz spróbować? Sprawdź tych dzieciach, troszczysz się o ich dobro. To widać na pierwszy rzut oka. Poświęcasz im bardzo dużo czasu. - Dławiło ją w gardle. - Twój ojciec nigdy się na to nie zdobył. Pierce zacisnął szczęki, a jego oczy zalśniły. Westchnął ciężko. - Amy - zaczął łamiącym się głosem. - Do takich rzeczy każdy jest zdolny, przez krótki czas. Kilka tygodni. Miesiąc, może dwa. Jednak stare nawyki... - Nawyków można się pozbyć. Nie wydawał się przekonany. Zaczaj trzeć