Automatyczna sekretarka podawała domowy numer szeryfa, biuro było więc puste i

20 Czwartek, 17 maja, 21.05 Czynności związane z aresztowaniem Charliego Kenyona zajęły Rainie cztery godziny. Musiała zarejestrować heroinę w katalogu dowodów, a potem zabezpieczyć ją w policyjnym sejfie. Właśnie skończyła ze zdejmowaniem odcisków palców, gdy pojawił się adwokat, przysłany przez ojca Charliego, i próbował wmówić jej, że posłużyła się niedozwolonym podstępem. Rainie zgłosiła agenta FBI jako świadka incydentu. Zachowanie Fitz Simonsa stawało się coraz bardziej aroganckie. Zdaniem adwokata policjantka Conner nie miała prawa rewidować Charliego, bez uzasadnienia podarła mu kurtkę, pogwałciła wszystkie konstytucyjne prawa obowiązujące w tym kraju od pokoleń et cetera. Rainie zachowała spokój. Sama była zdumiona, jaką przyjemność sprawiła jej ta akcja po chaosie minionych trzech dni. Znała Charliego, znała Fitz Simonsa i starego Kenyona. Zwyczajni podejrzani, zwyczajne przestępstwa. Rutynowe aresztowanie, rutynowa sprawa. Spędziła dwie godziny nad raportem, starannie dobierając słowa. Skompletowała materiały do teczki Charliego i po skończeniu papierkowej roboty wróciła do centrum operacyjnego, gdzie cienie już się wydłużyły i panowała cisza. Dawno minęła dziesiąta; kolejny dzień długiego, dziwnego dochodzenia. Luke Hayes pojechał do Portland, gdzie miał przesłuchać rodziców Melissy Avalon. Bóg jeden wiedział, gdzie się podziewał Sanders. Może porządkował puszki z zupami w sklepie spożywczym albo zaopatrywał się w nowe szczelne pojemniki do przechowywania żywności http://www.hab-corp.pl/media/ Góra metalu nie przypominała już samochodu. Tył wozu odcięto i prawdopodobnie zespawano z przodem jakiegoś innego w gabinecie samochodowego doktora Frankensteina. Explorer nie miał już drzwi, przednich foteli ani kół. Przypominał rybi łeb ze szkieletem. - Straszne - mruknął Amity. - Nie traćmy czasu. - Słusznie. Amity rozłożył swoje narzędzia. Z dumą wyciągnął dwie pary rękawi¬ czek lateksowych, chociaż -jak pomyślała Rainie - było już trochę za późno na zabezpieczanie śladów. Miał też scyzoryk, śrubokręt, klucz francuski i - co ciekawe - szkło powiększające. Podał jej śrubokręt i bez słów wzięli się do roboty. Najpierw zdemonto¬ wali osłonę słupka, odsłaniając miejsce zamocowania pasa bezpieczeństwa!

czekała cierpliwie na podjeździe dla zmotoryzowanych klientów McDonald'sa. Rainie biegła przez kolejne parkingi, uskakując przed samochodami lekkomyślnych kierowców i ludźmi już zmęczonymi poranną jazdą. W dali kołysały się klony i bujne magnolie. Dzikie kapryfolium pięło się po betonowych barierach otaczających parkingi, jakby chciało zająć dla siebie tę miejską Sprawdź – Pani syn ma problemy emocjonalne. Musi pani kontrolować, co czyta i ogląda w Internecie. To może być ważne. Sandy zwiesiła głowę. – Sprawa relacji między chłopcem a ojcem jest bardziej zawiła – ciągnął cicho Quincy. – Zarówno on, jak i Shep potrzebują psychologa rodzinnego, a Danny’emu przydałby się też osobny terapeuta. Może pani syn powinien nawiązać bliższe stosunki z dziadkami, ciotką lub wujkiem. W takim przypadku, jeśli sytuacja w domu pogarsza się, dziecko ma szansę znaleźć pociechę i wsparcie u innych dorosłych. – Nigdy o tym nie pomyślałam – wyznała szczerze Sandy. – Nasza rodzina nie jest zbyt liczna. Rodzice Shepa zmarli kilka lat temu. A moi... wiem, że kochają wnuki, ale nie należą do ludzi najbardziej wylewnych. Tacy już są. – Przerwała. – Myślicie... myślicie, że problemy Danny’ego spowodował mój powrót do pracy? Quincy uśmiechnął się do niej serdecznie.