Bentz się odwrócił, jakby jej nie słyszał, i szedł dalej w przepastnym tunelu, zostawił ją za sobą. Biegła, dyszała ciężko, chciała wyprzedzić złowieszczy silnik i wrogie światło. Nie! Rozległ się ogłuszający, przenikliwy gwizd, bała się, że popękają jej bębenki w uszach. Nie! Boże, nie! – Rick, ratunku! – wołała. Koniec tunelu stawał się coraz mniejszy, bardziej odległy. Czuła każde uderzenie serca. Jej nogi stały się ciężkie. – Bentz! – chciała zawołać, ale słowa utkwiły w gardle, zamiast krzyku rozległ się tylko szept. Odwrócił się na moment i widziała jego odznakę mieniącą się w słońcu. – Nie mogę – powiedział, gdy z dnia zrobiła się noc. Nagle nie był już sam. Towarzyszyła mu kobieta, ciemnowłosa piękność o szkarłatnych ustach. Wzięła go za rękę i ze złośliwym, zimnym uśmiechem odciągała go coraz dalej. – Nie, poczekaj! Rick... Pociąg był coraz bliżej, tory drżały. Potknęła się i z trudem wyprostowała. Przeraźliwy gwizd, pisk hamulców, odgłos metalu trącego o metal ogłuszał, zapach palonej ropy drażnił nozdrza. Dokoła wirowały kłęby pary. – Ratunku! Ratujcie moje dziecko! Ale nikt nie słyszał jej modlitw. Tunel wypełnił się hałasem i dymem. http://www.hale-magazynowe.info.pl – Nie na poważnie – odparła Yolanda. Sebastian zmarszczył brwi. – Fernando zna wiele dziewcząt. Ale nie słyszałem, żeby którejś pożyczał samochód. Chyba jest dość mądry, żeby tego nie robić. To samochód mojej żony Hayes podniósł głowę: – Znasz kobietę nazwiskiem Jennifer Bentz? – Yolanda odpowiedziała wzruszeniem ramion. – Wróćmy do domu. Chciałbym pani pokazać kilka zdjęć. Yolanda posłała Bentzowi jeszcze jedno mordercze spojrzenie i niechętnie wróciła do domu. Bentz, nadal wściekły, wsiadł z powrotem do samochodu i zostawił otwarte drzwiczki, żeby do środka wpadała orzeźwiająca bryza. Myślał o Yolandzie i samochodzie. Nie ona siedziała dzisiaj za kierownicą. Ani Fernando. A tymczasem Fernando Valdez był kolejną osobą na liście Bentza.
każdym razie jadę teraz do mariny, ale wygląda na to, że wyprzedza nas o krok. Straż z Marina del Rey twierdzi, że „Merry Annę” nie ma w porcie. – Gdzie ta marina? – zapytał. Hayes podał mu niezbędne informacje, Bentz przekazał je Montoi i wprowadził do systemu GPS. – To na pewno Corrine? – Tak, to ona. Myślę... Jezu, gdy pomyślę, że przekazywałem jej informacje... Wiesz, jak to jest, glina z gliną... Nie przeszło mi przez myśl, że ona... – Hayes stracił panowanie nad Sprawdź jej znajomi ze studiów znają się na odpowiedniej charakteryzacji. I na fotografii. Mimo to Lucy była przerażona. – Kiepski dowcip – powiedziała na głos i znieruchomiała. Usłyszała cichusieńki odgłos... Oddech? Niemożliwe. Furtka się za nią zamknęła... Dobiegła do drzwi, weszła do środka i jednocześnie pisała szybko. „Przez chwilę mnie nabrałaś. Do wieczora”. Szukała kluczy w torebce i zobaczyła kota sąsiada – siedział na werandzie. Przyglądał się jej okrągłymi ślepiami, w których odbijało się światło pojedynczej żarówki. – Cześć, kotku. Srebrny kocur znieruchomiał na moment, a potem zeskoczył na betonową posadzkę, prześlizgnął się pod poręczą i pobiegł w stronę zarośli. Na skraju żywopłotu odwrócił się i warknął nisko, groźnie.