Hayes przecząco pokręcił głową.

– Więc gdzie jest ciało? – Hayes patrzył w morze. – Trzeba będzie ściągnąć nurków, jeśli Straż Przybrzeżna niczego nie znajdzie. O ile dadzą radę zejść pod wodę. Cholera. Bentz nabrał garść pasku. Niemożliwe, żeby zniknęła bez śladu, nie zostawiając po sobie nawet skrawka ubrania, nawet kosmyka włosów. Jak może zaprzeczać wszelkim prawom fizyki i kryminologii? – Nic tu po nas. – Hayes pokręcił głową. – Spadamy. Wracali na górę. Hayes nie mógł się powstrzymać, by nie palnąć Bentzowi wykładu: – Wsiadłeś z nią do samochodu. Wybieraliście się na przejażdżkę? Do cholery, Bentz. Szczęście, że nie pociągnęła cię za sobą. Nie pojmuję tego. Śledzi cię i znika. I dlaczego tak bardzo lubi skakać do wody? – Nie wiem – mruknął Bentz. Utykał, idąc stromą ścieżką prowadzącą na parking, kolano ostro dawało mu się we znaki. Na pewno odnowiły się stare obrażenia. – Na górze musisz mi oddać broń – ciągnął Hayes. – Musimy sprawdzić, czy nie strzelałeś. – Nie strzelałem. – Itak... – Wiem, wiem. Powrót na parking zajął im prawie piętnaście minut. Bentz był mokry od potu i obolały. Spojrzał na srebrny samochód, którym jeździła Jennifer. Prezent, jak powiedziała. Ani razu nie powiedziała prawdy, jej słowa to lustra i zasłony dymne, nic nie było takie, jak się http://www.honda-fan.net.pl Na ciemnym, pustym placu nie było żadnej kobiety, żywej czy umarłej. Zawrócił i rozglądał się uważnie, przeklinając się, że ją sobie wyobraził – pewnie widział tylko rzeźbę. Czyżby umysł przetworzył rzeczywistość w coś, co chciał zobaczyć? Czego się spodziewał? Czyżby to tylko siła sugestii? Niemożliwe! Rozszalałe serce, przyspieszony puls i gęsia skórka na karku dowodziły, że wizja była bardzo rzeczywista. Oddychał głęboko nocnym powietrzem, starał się myśleć logicznie. Odzyskać zimną krew. Dobry Boże, zawsze był taki racjonalny, a teraz... Teraz... Cholera, co teraz? Przeczesał włosy palcami i powiedział sobie, że musi wziąć się w garść. Jednocześnie jednak podniósł wzrok na drugie piętro starego zajazdu. Jeden z balkonów różnił się od pozostałych – nie zabito go deskami. Dlaczego?

Jennifer. Ona ma na jej punkcie obsesję. Nie! Jennifer od dawna nie żyje. Nagle zrobiło jej się niedobrze. Wiedziała, że zaraz zwymiotuje. Ledwie zdążyła do kubła, a szarpnęła nią fala mdłości, choć w żołądku miała niewiele. Znowu! Sprawdź jak dwie krople wody i twój wróg, nie wiem, przestępca, którego posłałeś za kratki, postanowił zrobić ci kawał. – Podniosła głowę. – I chyba mu się udało. Żebyś wiedziała. Pomyślał o kobiecie widzianej za domem w Luizjanie, o snach, w których Jennifer go prześladuje. – Właśnie tego chcę się dowiedzieć. – Kilka zdjęć sobowtóra to jeszcze nic wielkiego. To za mało, żeby cię tu ściągnąć. – Zmarszczyła brwi. – Jest coś jeszcze, prawda? Coś, co kazało ci wrócić do Kalifornii. – Miałem trochę wolnego. – Co, kolejny wydział policji chce się ciebie pozbyć? – Nie chodzi tylko o zdjęcia, Lorraine. Wydaje mi się, że ją widziałem. – O Jezu. – Przycisnęła dłoń do czoła. – To już naprawdę za wiele. I co z tego? Jesteś ciekaw, czy ja także się z nią kontaktowałam? Czy wyskoczyłam z nią na drinka? Zaprosiłam