co z oczywistych względów okazało się niewykonalne.

nieustającym źródłem cierpienia i strachu dla całej rodziny, zwłaszcza przy dodatkowym zagrożeniu infekcją. Biedna Lizzie! Dopiero jednak gest, który zauważył przy pożegnaniu, dał mu naprawdę wiele do myślenia, chociaż nie był to w ogóle jego interes. Christopher otoczył Lizzie ramieniem i ona mu na to pozwoliła; stała obok męża w progu, uśmiechając się na pożegnanie do niego i Susan. Interpretację języka ciała Allbeury uważał zwykle za mocno przesadzoną, ale czasem nie można było nie brać jej pod uwagę. Ta chwila na progu aż się o to prosiła. Lizzie wprawdzie nie odsunęła się od męża, lecz Allbeury głowę by dał, ze ten uścisk był jej przykry. Pytanie, które odtąd nie dawało mu spokoju, brzmiało: Dlaczego? Przecież wszystko, co czytał na temat małżeństwa Wade'ów, krzyczało jednym głosem, że jest to „złota para"! Mimo nawału pracy w kancelarii, a później i w domu, gdzie musiał pilnie zająć się przypadkiem http://www.infekcjeintymne.edu.pl zawsze. - Taka jest kolej rzeczy, prawda? - powiedziała do Susan Blake tego pierwszego wieczoru przy (wbrew najlepszym intencjom Susan) mocno zakrapianym obiedzie. - I akurat w czasie, gdy już wcale nie musiałam tak desperacko starać się o wydanie tej książki, kiedy miałam dostatecznie dużo pieniędzy, że nie wspomnę o dwójce dzieci, pojawiła się w moim życiu firma Vicuna. - Ale jesteś z tego zadowolona? - No chyba! Teraz, wiele lat później, przy lunchu w Isoli przy Knightsbridge, Susan i Lizzie omawiały plany

zdumiona. - Po co się pan fatygował taki straszny kawał drogi aż z Grecji? - Kiedy dowiedziałem się o pogrzebie i o pani roli w tej paskudnej intrydze, uznałem, że trzeba wyjaśnić kilka spraw. Zwłaszcza tych, które dotyczą tego dziecka. - Ruchem głowy wskazał Danny'ego. Sprawdź - Tak - skłamałam, nie pragnąc robić z siebie jeszcze większego pośmiewiska. -- Ma się rozumieć. Po prostu zdarzyło się to w nieodpowiednim momencie. Ja byłam w odjeździe, a to z nieboszczykami przeboje, a to nie specjalnie zabijać... - Dlaczego by i nie? - chłodno sprzeciwiła się Władczyni. -- Z takimi rzeczami nie żartują. On co, zbierał się żyć wiecznie, tak jeszcze według swoich idiotycznych zasad? Dziwię się, że on w ogóle zdecydował się wybrać Strażniczkę, chociażby... taką. “Jaką” – wystarczyło się mi domyślić, i chód moich myśli nie spodobał mi się za bardzo. Jeżeli on i odróżniał się od Lereeny, to raczej nie z tej strony... - Tak wy pozwolicie przeprowadzić obrzęd? - Ma się rozumieć. A ty w to wątpiłaś? - Jeszcze jak! - wyrwało mi się. - Ja nie kłóciłam się z Lenom, mimo tego głupiego losowania. - Lereena obrzydliwie podkuliła usta, spojrzawszy na białego wilka, nie odchodzącego od moich nóg w ciągu całej audiencji. Czasem powarkując na Straże, do Władczyni odniósł się dziwnie obojętnie. -- Przecież wiesz o wszystkim, prawda? Otóż, mi absolutnie wszystko jedno, kiedy i z kim on się żeni. Wystarczy, jeżeli on po prostu pocznie mi dziecko. Zaproponowałam mu taki wariant jeszcze tamtym razem, i jego zgoda – to zaledwie kwestia czasu. Możliwe, że ma ukochaną kobietę i on nie chce jej zostawiać. Możliwe, że jej nigdy nie było i on boi się wykazać swój brak doświadczenia. To nic, poczekam. Miłość nie może trwać wiecznie, jak, zresztą, i wstrzemięźliwość. Tak, że możemy odnieść wzajemną korzyść, dziewczyno. Arr`akktur potrzebny jest mi żywy. I jeżeli tobie uda się go zwrócić... mam nadzieję, pamiętasz powrotną drogę? Odprowadzać ciebie do Dogewy nie będzie miał kto. Jej Władcy wypadnie zagościć w Arlissie na nieokreślony termin, wbrew jego uporowi. - A jeżeli nie uda się? - z drganiem przypuściłam. Lereena zagadkowo uśmiechnęła się, odstawiając pustą filiżankę: - Radzę się tobie bardzo postarać. Przyjdź do świątyni jutro o świcie i pokażę tobie, jak zamyka się Krąg. Nawet pomogę, chyba, - wątpię, że u ludzkiego dziewczęcia będzie dosyć zdecydowania doprowadzić obrzęd do końca. - A co z moimi przyjaciółmi? - spostrzegłam się. - Zarządziłam, by ich rozmieścili w gościnnym domu w sąsiedztwie. Ciebie do nich zaprowadzą. Władczyni wstała i podeszła do okna, demonstrując wytworne, obnażone do samej talii plecy. Bezskrzydłe, jak u każdej kobiety-wampirzycy. Tylko teraz zrozumiałam, że na ulicy jest istna ciemność, a w sali nie pali się ani jedyna świeca.