materiały do teczki Charliego i po skończeniu papierkowej roboty wróciła do centrum

połaci skrwawionego mięsa. Lang czeka przy kamiennym stole. Wpatruje się w Podhoreckiego oczkami jak skwarki zatopione w smalcu. Jego twarz w połowie już skonała, myśli i na wszelki wypadek układa w głowie precyzyjny rysopis: siwizna zmieniła go w starca, choć pewnie dopiero co skończył czterdzieści lat. Pociągła twarz o regularnych niegdyś rysach, wąsy, które zasłaniają górną wargę, chaotyczna broda. Szpeci go tylko blizna – szerokim duktem tnie lewą brew 74/86 i orząc policzek, znika w mierzwie siwej szczeciny. Lang nie może wiedzieć, że to pamiątka po cięciu kozackiej szabli. To ono odpowiada za połowiczny zanik uśmiechu i oznak innych emocji na twarzy Podhoreckiego. Ale najdziwniejsze są jego oczy, wyglądające spod http://www.itvsee.pl/media/ Przeniesiona z jakiegoś innego, dalekiego domu. Ale jego wzrok tylko omiata ściany. Zatrzymuje się dopiero na blacie stolika. Piętrzą się na nim kajety, pióra, książki, pewnie niedoczytane, karty zapisane wzdłuż i w poprzek, pokreślone, z licznymi dopiskami na marginesach. Podchodzi do okna, przez które wpadają do środka krwawoczerwone rozbłyski zachodzącego słońca. Zaciąga rolety, os- 70/86 trożnie, by nie strącić stojących za nimi

Rainie pokręciła głową. Nie cierpiała prawników. Wszystko komplikowali. I wydawało im się, że pieniądze stanowią panaceum na wszelkie problemy. Nie możesz tylko opłakiwać dziecka, zarób jeszcze na jego śmierci. Podeszła do biurka, trąciła łokciem Sandersa, żeby wyniósł się z jej miejsca i energicznie powróciła do bieżących spraw. – A więc – zaczęła, nie odrywając wzroku od obu mężczyzn – rano spotkałam się w Sprawdź Krótko mówiąc – kiedy odpływaliśmy z Japonii, Japoneczka była ze mną, sama się wprosiła. A rodzice, widzisz, nigdy się nie dowiedzieli, gdzie znikła ich córka. Do Władywostoku kochałem ją mocno. I potem, podczas podróży koleją, też. Ale w samym środku Syberii jej dziecięca namiętność troszkę już mnie nudzić zaczęła. Przecież nawet o niczym się z nią nie pomówi. Ona zaś, przeciwnie, coraz bardziej rozkochana. Bywało – budzę się w nocy, ona nie śpi. Podpiera się łokciem i patrzy na mnie swoimi szparkami. W kobietach, gdy czują w mężczyźnie początek ochłodzenia, miłość jeszcze goręcej się rozpala, to od dawna wiadomo. Kiedy zbliżaliśmy się do Pitra, już patrzeć na nią nie mogłem. Głowę sobie łamałem: gdzie ją spławić? Z powrotem do rodziców? Ale to przecież nie zwyczajni papa i maman, tylko samuraje! Jeszcze wykończą dziewczynkę, szkoda. No to dokąd? Języków, oprócz swego ptasiego kwilenia, nie zna. Odstępne jej dać? Nie weźmie i jeszcze w spokoju nie zostawi, strasznie już przylepna. Robić niczego nie umie, z wyjątkiem tego, czego ją z