odpowiednią odległość.

Julianna spojrzała na nią ostrożnie. Była pewna, że Ellen nie wierzy w tajne księgi Przeznaczenia i za nic by nie pojęła, iż Richard wyrokiem Losu został ofiarowany Juliannie. Gdyby przejrzała jej myśli, natychmiast wyrzuciłaby ją z agencji na zbity pysk. Dlatego Julianna musiała dobrze to rozegrać. Zmarszczyła brwi z nadzieją, że wygląda na zagubioną i pełną wątpliwości. – Podjęłam decyzję – wyrzuciła z siebie. – To znaczy... – głos jej się załamał – chodzi o rodziców dla mojego dziecka. – Spokojnie, kochanie. – Ellen pochyliła się w jej stronę. – Wiem, jakie to dla ciebie trudne. – Tak... Starałam się nie myśleć o sobie, bo... bo wiem, że nie mogę być teraz matką, lecz ci wszyscy ludzie... Tak bardzo mi ich żal. Wiem, że moje dziecko mogłoby uszczęśliwić każde z tych małżeństw, ale... – zawiesiła głos. – Ale spodobała ci się jakaś konkretna para? Ktoś wydał ci się szczególnie odpowiedni? – Ellen uśmiechnęła się, chcąc dodać jej odwagi. – Właśnie. Skąd wiedziałaś? – Zawsze tak jest. To jeden z cudów związanych z adopcją. – Rozpromieniła się jeszcze bardziej. – Kto to taki? http://www.karczma-austeria.pl/media/ ukradła duszę. - Dotknij mnie - wyszeptała mu prosto w usta. - Och, Ri chardzie, już nie mogę. Przesunął swoje silne dłonie po jej plecach w dół, na pośladki i uda. Najpierw jedną jej nogę, a potem drugą założył sobie w pasie. Opadł na kolana, nie przerywając pocałunku. Rozsunął poły jej szlafroka. Jęknęła, wygięła się do tyłu. Gdy dotknął ją wargami, wykrzyknęła jego imię. Zaplątała palce w jego włosy i przyciągnęła go do siebie. Zsunęła mu koszulę z ramion i odrzuciła ją na bok. Gładziła go po piersi, ramionach, płaskim brzuchu. - Jesteś taki piękny - powiedziała.

żeby się pospieszyła. Bez Emmy dotrze tam znacznie szybciej. Poza tym nie będzie musiała męczyć biednego dziecka. – Nic jej nie będzie. Pewnie nawet się nie obudzi. Kate zagryzła wargi. Ufała Juliannie, ale jednocześnie czuła, że nie powinna zostawiać małej. Coś jej tu nie pasowało. Ale obudzona dziewczynka na pewno zacznie płakać. I co wtedy zrobi? Sprawdź Malinda znów opuściła nogę. - Nie mam czasu na leżenie w łóżku. Kto się zajmie dziećmi? - Zabieram chłopców do siebie. 128 JEDNA DLA PIĘCIU Rozległo się ciche pukanie do drzwi i Jack wsunął głowę do pokoju. - Jakieś kłopoty? - Owszem. Może ty coś z nią zrobisz. Ja się poddaję. Widząc wściekły bunt w oczach Malindy Jack zaśmiał się i wszedł do pokoju. - Jakoś sobie poradzę. Chłopcy już siedzą w twoim aucie.