wszystko wyznać!

- Trudno uwierzyć, że rzeczywiście cię nie boli - odpowiedział jej sucho. Bella istotnie nie czuła się najlepiej, ale z zupełnie innego powodu. Świadomość tego, co miało się wydarzyć, nie pozwalała jej swobodnie oddychać. Odwracając się do niego plecami drżała w panice... a może to było podniecenie? - Będzie lepiej, jeżeli zdejmiesz top – powiedział Edward. - Co takiego? Nie! - Bella odwróciła się gwałtownie, twarz paliła ją jeszcze mocniej niż opalona skóra. Rozpaczliwie próbowała odzyskać kontrolę nad swoimi myślami i pragnieniami. Bo pragnęła go, czyż nie? Oddychała płytko i niespokojnie. - W basenie byłaś naga, więc opaliłaś sobie całe plecy - wyjaśnił swoje poprzednie słowa. Och, czemu dała się w to wszystko wciągnąć! Edward był najwyraźniej zdecydowany nałożyć jej balsam, a jeżeli się nie rozbierze, gotów zrobić to własnoręcznie. Lepiej go posłuchać i przejść przez to jak najszybciej. Wciąż odwrócona do niego plecami szybko ściągnęła top i przycupnęła w rogu sofy. Na karku poczuła ciepły oddech i muśnięcie chłodnych od balsamu palców. Pod wpływem jego dotyku, kiedy lekko uderzał i masował jej plecy, kolistymi ruchami sięgając aż po klatkę piersiową, wymknęło jej się zdradliwe westchnienie. Edward przeniósł dłonie na ramiona, przerwał na chwilę, zebrał drugą dłonią jej włosy, a potem zaczął delikatnie wmasowywać balsam w kark. - Dziękuję ci-zaczęła, zdecydowana uciec, zanim zdradzi się przed nim ze swoim pożądaniem. Nie mogła się jednak wymknąć, bo jego dłonie wciąż spoczywały na jej ramionach. - Cała przyjemność po mojej stronie. Co się stało? Dlaczego jego głos brzmiał tak głucho i był tak bardzo przepełniony bólem? - Moja przyjemność - powtórzył — i moja udręka. Nie mogła się nie odwrócić i nie spojrzeć na niego. Zanim zdążyła się odezwać, pochylił się ku niej i nakrył jej usta swoimi wargami z pasją, do której tęskniła. Żarliwie oddała mu pocałunek, rozchylając wargi pod władczym naciskiem jego języka i przywierając do szerokiej piersi, aż uniósł ją delikatnie i ułożył na sofie. - Nic nie mów - poprosił, układając się przy niej. - Moja Bella, tylko ty i ja, tylko my... Zamknęła oczy i poddała się magicznemu dotykowi jego dłoni. Wysunęła się ze spódniczki i patrzyła w jego oczy, pociemniałe na widok jej niemal nagiego ciała. http://www.lagodnarehabilitacja.info.pl - Nigdzie nie idę. - Wynocha! - Flic trzęsła się ze złości. - Wstawaj i wynoś się z mojego domu! - Nie. - Zuzanna zacisnęła ręce na poręczach fotela, jakby się bała, że Flic wywlecze ją siłą. - Nie jestem twoją młodszą siostrą i nie pozwolę się terroryzować. Powiem, co myślę, i mimo wszystko spróbuję ci pomóc. - To ma być pomoc?! - Flic nie panowała już nad głosem. - Jak śmiesz?! Siedzisz tu jak uparta krowa, oskarżasz mnie o przestępstwa, chociaż dobrze wiesz, że to on je popełnił! - Policzki jej płonęły, źrenice się rozszerzyły, wyglądała jak furia. - Ja fałszowałam podpisy? Ja skrzywdziłam własną siostrę? To może jeszcze popchnęłam...

Tak właśnie rozumowali mężczyźni w tym kraju. Nawet gdyby Edward spróbował wyjaśnić splot okoliczności, który doprowadził do obecności Belli w jego apartamencie, to i tak nie zdołałby w pełni przekonać szefa policji. A już z pewnością nie przekonałby Ara. Edward nie przyjął oferowanej mu prostytutki, bo miał kobietę, która z nim mieszkała, wystarczająco dla niego ważną, by wyrządzona jej krzywda stała się dla niego ostrzeżeniem. Tak właśnie rozumował człowiek pokroju Ara, a wszelkie próby zmiany tego sposobu myślenia musiały pozostać bezcelowe. - Ona będzie oczywiście łatwiejszym celem. Bardzo prawdopodobne, że spróbują zabić ją jako ostrzeżenie dla ciebie - wyjaśnił szef policji przepraszającym tonem, w pełni świadomy rozpierającej Edwarda wściekłości. Edward musiał przyznać, że scenariusz przedstawiony przez szefa policji jest aż nadto realny. A to oznaczało... To oznaczało, że dla własnego bezpieczeństwa panna Bella Swan powinna wrócić do swojego kraju i własnego życia w trybie natychmiastowym. Szybko i po cichu, w sposób, który nie wywoła jej sprzeciwu, bo Edward pod żadnym pozorem nie zamierzał mówić jej prawdy. Uznał, że żądna pieniędzy młoda kobieta mogłaby sprzedać tę historię brytyjskim mediom, z ogromną szkodą dla zurańskiej turystyki. Na szczęście Edward miał już pomysł, jak skłonić ją do wyjazdu bez wzbudzania podejrzeń. Tym razem wrócił do apartamentu limuzyną z szoferem, ale wysiadł z niej poza zasięgiem widoku z okien. Zastał Bellę na tarasie, zaczytaną w jednej z jego książek, traktującej o lokalnych zwyczajach. Tak jak za każdym razem, kiedy widział ją po dłużej nieobecności, musiał opanować nagłe bicie serca i chęć wzięcia jej w ramiona. Im prędzej wróci do domu, tym lepiej, zdecydował. Sprawdź właściwie prawie już stopniała. — Kiedy wyjdę za księcia, nie będziemy się tym przejmować. — A jeśli nie wyjdziesz? — spytała dziewczyna cicho. Na twarzy lady Rothley pojawił się dziecinny grymas. — Nie bądź dla mnie niedobra, Tempero! Muszę wygrać tę grę! Musi mi się udać i już! — Ależ tak, moja droga — przyznała Tempera — ale mimo wszystko trzeba postępować rozsądnie. — Nienawidzę być rozsądna! — denerwowała się lady Rothley. — Jestem pewna, że książę poprosi mnie o rękę, a wtedy wszystko ułoży się wspaniale. Wydała lekki okrzyk zachwytu i mówiła dalej: