z nimi.

Izabela spojrzała na niego trwożnie. - Nadal bardzo się martwi tymi prezentami - wyjaśniła jej szeptem Zuzanna. - Będę wdzięczny, jeśli przestaniesz dyskutować o moich osobistych sprawach. Odwrócił się sztywno i poszedł z powrotem do gabinetu. - To musi być bardzo przykre - zauważyła Zuzanna, wciąż konspiracyjnym szeptem - jeśli cię złapią z ręką w słoiku przysłowiowych konfitur. - O czym ty mówisz, Zuzanno? - zdziwiła się Izabela. - O tej aferze z podarunkami. Mnóstwo ludzi robi takie rzeczy, jeśli myślą, że ujdzie im na sucho. Izabela patrzyła na nią z obrzydzeniem. - Właściwie, co ty tu robisz? - spytała obcesowo. - Ktoś cię zaprosił? - Przyniosłam Matthew prezent - odparła Zuzanna z godnością, kładąc paczkę na stole. - I miałam nadzieję, że zastanę Imogen. - Nie ma jej w domu. - Szybko wróci? - Bardzo późno. http://www.lekarzewarszawa.info.pl/media/ między nimi wciąż pozostawała nieuchwytna), zaciekle zwalczała to przekonanie, podobnie jak Ethan i Karl. Rozmawiał z nimi regularnie przez telefon i obaj namawiali go gorąco do powrotu - albo do Nowego Jorku, albo do Berlina. Ten sam punkt widzenia - ku jego wielkiemu zdumieniu - miała Zuzanna. Problemy psychiczne obu dziewcząt spowodowała katastrofa emocjonalna, która, jej zdaniem, nastąpiła na długo przed pojawieniem się Matthew. - Wasze małżeństwo, oczywiście, miało w tym pewien udział, a śmierć Karo była ostatnią kroplą. Ale im więcej o tym myślę, im więcej wszyscy się dowiadujemy, tym mocniej wierzę, że każdy nowy mąż Karo napotkałby taki sam opór jej córek. W zasadzie przyznał jej rację. Ale nie umniejszyło to jego smutku.

296 - Przestań dramatyzować - odezwała się cicho Sylwia. - Jak możesz tak mówić?! - Flic, przestań - wtrąciła się Imogen, nie odrywając dłoni od twarzy. - Proszę! - Niech on stąd wyjdzie! W tej chwili! Sprawdź - Niestety, jest jeszcze jeden problem – przyznał szef policji. - Co takiego? - zapytał Edward. - Aresztowaliśmy Mika wcześnie rano, kiedy wyszedł ze spotkania z Volturim. Później, kiedy go przesłuchiwano, zeznał, że Volturi wypytywał go o księcia Edwarda. Wygląda na to, że szef gangu nie do końca uwierzył Waszej Wysokości. Mike powiedział mu, że Wasza Wysokość nigdy nie zgodziłby się swoim postępowaniem zranić władcy ani jego rodziny, jak również i to, że Wasza Wysokość jest nadzwyczaj bogatym człowiekiem. Mike zeznał, że Volturi poprzysiągł Waszej Wysokości zemstę i że słyszał, jak wydawał w tej sprawie dyspozycje. - Co właściwie próbujesz mi powiedzieć? – zapytał Edward. - Przecież gang jest pod kluczem. - Tak, ale Volturi ma mnóstwo kontaktów, wiele z nich na pozór wcale niezwiązanych z gangiem. To człowiek, który nikomu nie ufa. Przesłuchaliśmy go oczywiście, ale to szczwany lis i powiedział nam tyle, co nic. W każdym razie Mike twierdzi stanowczo, że Volturi zlecił komuś zamach na życie Waszej Wysokości i bliskich mu osób - wyjaśnil szef policji. - Naturalnie traktujemy jego słowa bardzo poważnie i zamierzamy ustalić osobę zabójcy, dopóki jednak to nie nastąpi, muszę prosić Waszą Wysokość o zgodę na ochronę. Edward natychmiast potrząsnął głową w geście odmowy. - To niemożliwe - odpowiedział chłodno i zdecydowanie. - Nalegam, by Wasza Wysokość jeszcze to przemyślał. Proszę też uprzedzić o zagrożeniu bliskich i przyjaciół. Edward zmarszczył brwi. - Chyba nie zdołają dotrzeć w pobliże władcy i jego rodziny? - zapytał. - Nie myślałem o Największym z Wielkich - odpowiedział szef policji.