- Ciągle uważam, iż żałuje, że porzucił tę pracę - stwierdziła Hope.

Odsunęła się od niego i wstała. - To całkiem inna historia, która nie ma nic wspólnego z moimi uczuciami dla krewniaków. - Nikt nie usłyszy tej opowieści. Nigdy. - Więc nic mi pani nie powie? - Nie. Podniósł się z ławki. - Owszem. Kiedyś pani mi zaufa. - Nigdy panu nie zaufam. Sam pan powiedział, że gdyby nie testament ojca, nigdy nie wziąłby pan ciotki Fiony i Rose pod opiekę, co moim zdaniem upodabnia pana do mojego wuja. Zmrużył oczy. - Pani również nie jest święta, panno Gallant. Proszę nie dokonywać porównań i nie przenosić na mnie nienawiści do swojej rodziny. Okoliczności są zupełnie inne. - Odwrócił się i ruszył w stronę domu. - Dobranoc. Patrzyła za nim przez chwilę. - Dobranoc. 10 Virgil Retting ziewnął nad filiżanką mocnej herbaty i próbował się rozbudzić. Nienawidził wcześnie wstawać. O tej porze jego przyjaciele spali jeszcze w najlepsze. Wciąż czuł się lekko zamroczony po całonocnych staraniach, żeby zapomnieć o przykrym spotkaniu http://www.lochcamelot.pl - Witam w moim świecie, panno Gallant. - Mówi pan okropne rzeczy. - Jestem okropnym człowiekiem. - Niepokoi mnie jedynie to, że pańscy znajomi będą spotykać pannę Delacroix w towarzystwie matki. Pańska ciotka z pewnością jest dobrą kobietą, ale trochę zbyt... gadatliwą. Obawiam się, że jej osoba może niekorzystnie wpłynąć na wizerunek Rose w towarzystwie. - Zniweczy wszelką nadzieję na małżeństwo. - Nie powiedziałam... - Owszem. Panna Gallant przystanęła. Na jej policzki wypełzł rumieniec. - Milordzie, jeśli mam pomóc pannie Delacroix, muszę mieć swobodę działania. Proszę mi nie przerywać.

bogaczy i szlachetnie urodzonych, w niczym nie przypominała reszty hałaśliwego, zatłoczonego i brudnego Londynu. Już wcześniej, z okna dorożki, wypatrzyła w Hyde Parku przyjemne alejki spacerowe dla siebie i Szekspira. Chętnie przyjęłaby tu posadę, pod warunkiem, że młoda dama i jej matka nie będą odludkami. Wyjęła z kieszeni złożoną gazetę i jeszcze raz odczytała adres, po czym wzięła do ręki smycz i ruszyła ulicą. Sprawdź - Jeszcze nie wiem, choć mam kilka pomysłów. - Kim są szczęśliwe finalistki? - Nie zamierzam zdradzić ich nazwisk, panno Gallant. Wolę, żeby pani z nimi nie rozmawiała. Alexandra natychmiast poczuła niechęć do wybranek hrabiego. Uśmiechnęła się cynicznie. - Może urządzi pan konkurs poetycki? Zależnie od tego, jaką wagę postanowi pan przyłożyć do znajomości literatury, ożeni się pan ze zwyciężczynią albo z tą, która przegra. - Hm. Rozważę pani propozycję. Nie potrafiła stwierdzić, czy jest na nią zły. Lucien zastanawiał się, co by panna Gallant powiedziała, gdyby wyznał, że rozważa umieszczenie jej na liście... na pierwszym miejscu. Żadna z młodych kobiet, z którymi się spotkał, nie mogła się równać nawet z jej cieniem.