- Nie, nie, moja droga. - Odsunął ją od siebie. - Nie chcę żadnych gier, żadnej zabawy w półsłówka. Wykładaj karty na stół. Kochasz mnie?

- Bezgranicznie. Chyba nic w tym dziwnego - dodała. - Pochodzę ze znanej i szanowanej rodziny, jestem dobrze wychowana i wykształcona. Książę Carlise traktuje mnie jak daleką krewną swej zmarłej żony. Pan wybaczy, monsieur, ale czy nie z tych samych powodów wybrał mnie pan do tej misji? - Ma pani rację. - Odchylił się i oparł o fotel. Był z niej zadowolony, lecz jeszcze nie darzył jej pełnym zaufaniem. - Doszły mnie słuchy, że wzbudziła pani zainteresowanie młodego księcia. Czuła, jak ogarnia ją wewnętrzny chłód. - Pańska sieć wywiadowcza działa bez zarzutu - pochwaliła, zerkając znacząco na pusty kieliszek. Blaque natychmiast wstał i dolał jej brandy, ona zaś zyskała kilka cennych minut. To wystarczyło, by odzyskała równowagę. - Z pewnością wie pan także i to, że Edward zainteresuje się każdą kobietą, która akurat będzie pod ręką. - Roześmiała się drwiąco, próbując w ten sposób zagłuszyć nienawiść do samej siebie. - To dzieciak. Śliczny, zepsuty chłopiec. Aby się od niego uwolnić, wystarczy okazywać mu obojętność. Blaque skinął potakująco. - Tylko że wtedy on zacznie naciskać - zauważył. - Nie szkodzi. Niektórzy mężczyźni w takiej sytuacji stają się wyjątkowo uczynni. - Proszę wybaczyć, że drążę być może nazbyt osobiste kwestie, ale jaki rodzaj uczynności ma pani na myśli? - Myślę o tym, że słabość do kobiet można łatwo wykorzystać. Przy odrobinie sprytu da się z niego wyciągnąć mnóstwo cennych informacji. To on oprowadził mnie po Centrum Sztuki i pokazał mi bazę morską w Hawrze. - Po tych słowach zawiesiła głos. Blaque musi wiedzieć o jej spotkaniach z Edwardem, postanowiła więc wykorzystać tę wiedzę jako dowód swej prawdomówności. - Wystarczyło, że zapytałam, w jaki sposób chroni się bezcenne zbiory - wyjaśniła po chwili - a książę bez wahania pokazał mi cały system zabezpieczeń, łącznie z ukrytymi kamerami, czujnikami i centrum monitoringu. - Znowu zrobiła znaczącą pauzę. - Musi pan wiedzieć, że kobiecie jest łatwiej. Im większą okazuje ignorancję, tym więcej się dowiaduje. Blaque ogrzewał w dłoniach brandy. - Mam pewne pytanie, rzecz jasna czysto teoretyczne. Czy można sforsować system bezpieczeństwa pałacu? A więc jesteśmy w domu, pomyślała z ulgą. - Teoretycznie można sforsować każdy system. Muszę przyznać, że ten, który stworzył Emmett McCarthy, jest doskonały, ale nie niezniszczalny. - Ciekawe... - Blaque wziął do ręki porcelanową figurkę przedstawiającą jastrzębia i uważnie ją oglądał. W pokoju zapadła cisza. Bella wiedziała, że w ten sposób Blaque chce przetestować jej nerwy. - Czy ma pani pomysł, jak to zrobić? http://www.maestroinowroclaw.pl Podkradła się bezszelestnie do okna, trzymając broń oburącz, wycelowaną w sufit. Przemknęło jej przez myśl, że ojciec byłby z niej dumny. Wsparta o ścianę, jednym nagłym ruchem szarpnęła za zasłonę. Za oknem nie było nikogo. Przyjrzała się badawczo wszystkiemu w zasięgu strzału, wodząc lufą po ogrodzie, póki nie ujrzała ciemnej sylwetki, zmierzającej ku tyłom domu. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Nagle przypomniała sobie o drzwiach kuchennych. Czy zamknęła je na klucz? Zupełnie tego nie pamiętała. Widziała wprawdzie tylko jedną postać, lecz mogło ich być więcej. Pobiegła do kuchni, pragnąc ratować i siebie, i dom, w którym mieszkała. Jeśli napastnik zamierzał wtargnąć do niego tylnym wejściem, mogła go zaskoczyć. Skuliła się pod kuchennym oknem i nadsłuchiwała czujnie. Ktoś tam niewątpliwie stał, bo słyszała chrobot i czyjś głośny oddech.

Następnego ranka Alec spał do wpół do dziesiątej, bo Becky nie miała serca przerywać mu zasłużonego odpoczynku. Postanowiła wziąć się do gotowania i uraczyć go jednym ze swoich najlepszych puddingów. Nachyliła się nad piecem kuchennym z całą kolekcją szpikulców i rożnów, poruszyła węgle i postawiła na ogniu dwa rondle z wodą. Potem się wyprostowała i zaczęła wachlować cienką chustką, którą zasłaniała dekolt sukni. W kuchni panował taki żar, że ograniczyła Sprawdź - Ach, coś mi się przypomniało. Chciałem pana spytać o zameczek myśliwski. - Założył ręce na plecy niedbałym gestem. - Moi przyjaciele i ja od pewnego czasu pragniemy kupić coś w tym rodzaju, ale nie znaleźliśmy niczego odpowiedniej wielkości. Niedawno rozmawialiśmy o tym przy kartach i ktoś nam wspomniał, że ma pan taką posiadłość na sprzedaż. Zdaje się, że gdzieś w Yorkshire. - Tak? - spytał książę. Alec wstrzymał dech, bo Kurkow spojrzał na niego nieco podejrzliwie. Ale zaraz książę wzruszył ramionami. - Owszem, ale już nie jest na sprzedaż. Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej, bo powiadomiłbym mego radcę prawnego, żeby przyjął rozsądną ofertę. Nie mam z tej posiadłości żadnego pożytku. Niestety, po namowach pewnej młodej damy postanowiłem, że będzie to moja stawka w dorocznym turnieju wista. Aleca wprost poraziła ta wiadomość, choć nie dał tego po sobie poznać. - W turnieju... wista? - spytał nieco zdławionym głosem.