Odpowiedź na to pytanie Tammy znała od dawna. - O sobie. Tylko i wyłącznie. Mark aż zgrzytnął zębami, a potem machnął ręką. - Dobra, zostawmy ją. Teraz chodzi o Henry'ego. Przy¬kro mi, ale muszę go zabrać. - Przykro mi, ale go nie oddam. - Wyjaśniłem ci przecież, jaka jest sytuacja! - Tak. Broitenburg potrzebuje Henry'ego. Henry jednak nie potrzebuje Broitenburga - skwitowała rzeczowo. – Ty jesteś gotów poświęcić jedno małe dziecko dla dobra pań¬ stwa, ale ja nie. Nie muszę być psychologiem, żeby stwier¬dzić poważne zahamowania w jego rozwoju. Nie mogę mu zaoferować korony ani przekazać władzy, ale dostanie ode mnie miłość, a właśnie to jest mu niezbędne do życia. - Wstała na znak, że rozmowa zakończona. - Rozumiem two¬je racje i naprawdę chciałabym ci pomóc. Niestety, żądasz niemożliwego. Podniósł się również. Nigdy w życiu nie spotkał podobnej kobiety. Stała przed nim drobna, bosa, w spranych do granic możliwości dżin¬sach i bawełnianej koszulce, bez śladu makijażu, a przecież imponująca w swoim zdecydowaniu, nieugiętości i sile. Jego wzrok powędrował ku jej wspaniałym włosom. Miał ochotę ich dotknąć. - Na tym chyba zakończymy, książę. Po prostu czasem nie ma dobrego wyjścia. - Jest jedno. - Doprawdy? - zdziwiła się uprzejmie. - Tak. Jedźmy do Broitenburga we troje. ROZDZIAŁ PIĄTY http://www.magazynsplendor.pl - To prawda - przytaknął w zamyśleniu. Delikatnie wyjął z jej włosów zaplątane źdźbło trawy. – Zdecydowanie piękna. - Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam? - spy¬tała, zakłopotana. - Nie, dlaczego? - odparł, przechodząc na angielski. - Właśnie rozmawiamy o twojej urodzie. - Jasne. Mam siano we włosach, poplamioną bluzkę i rozdarte na kolanie dżinsy. Też mi uroda! Chyba obaj upadliście na głowę. Mark uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, dla którego przeleciała przez pół świata. - Nie sądzę... Aha, przyszedłem w sprawie kolacji. Dziś nie wolno się spóźnić, bo na przystawkę będzie suflet. Pani Burchett zdradziła mi też, że planowała podać przepiórki, ale pani domu zadysponowała kurczaka. - Kiedy ja wcale nie... - wyjąkała Tammy. - To znaczy tak, ale... Nie chodziło mi... - Widzisz, jak ci świetnie idzie? Urządzasz ogrody, ukła¬dasz menu. Spokojnie możesz zarządzać zamkiem. ROZDZIAŁ ÓSMY Tammy weszła do salonu i stanęła jak wryta. Ingrid nie było. Przed kominkiem stał tylko Mark, który na widok jej zdumienia uśmiechnął się zagadkowo.
Zapadła cisza. Długa, głęboka cisza. Tammy podciągnęła się na najbliższą gałąź, usiadła na niej i wbiła wzrok w twarz dziwnego intruza. To było jakieś wariactwo. Charles odkrył nagle, że po jego lakierkach paradują mrówki, zaczął więc gwałtownie strzepywać je i deptać. To wyrwało Tammy z odrętwienia. - Pan wybaczy, ale one są pod ochroną – powiedziała tonem salonowej konwersacji. - Jesteśmy na terenie parku narodowego. Tutaj mrówki mają większe prawa niż pan. Ambasador zaklął, odsunął się, odkrył, że wszedł w jeszcze większą gromadę mrówek, zaklął ponownie, rzucił niepewne spojrzenie na księcia, a gdy ten nic nie powiedział, wzruszył ramionami i wycofał się do samochodu. On już spełnił swoją powinność, więcej nie można od niego żądać. Człowiek nie po to zostaje ambasadorem, by wystawać pod jakimś drzewem i narażać się na ukąszenia mrówek. Sprawdź ale zobaczyłem tylko siebie, zwykłego gołębia. Maska stała przy mnie i dłonią zburzyła wodę. Kiedy Lustro Prawdy wygładziło się, znowu zobaczyłem siebie, czyli trochę wystraszonego gołębia, takiego samego jak poprzednio. Wtedy zauważyłem też coś dziwnego. Bo choć Maska stała tuż przy mnie, nie widziałem w Lustrze Prawdy jej odbicia... - A co odpowiedziałeś napytanie Maski? - spytał Mały Książę głęboko poruszony opowieścią Gołębia Podróżnika. - Nie wiedziałem co trzeba robić, aby być sobą, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Odpowiedziałem jak umiałem: że wystarczy po prostu być sobą... - I wtedy Maska pokazała ci się bez maski? - Tak, i to było okropne. Pod maską była... pustka. Nie było nic - gołąb aż zadygotał, gdy o tym mówił. Milcząca dotąd Róża powiedziała cicho: - Nie wystarczy tylko być sobą. Trzeba chcieć tego i to umieć. Trzeba wciąż tworzyć siebie, aby być sobą... Ale najtrudniej robić to samotnie... Mały Książę chciał jeszcze zapytać, czy Gołąb Podróżnik zauważył, jaki cień miała Maska, lecz widząc