upartym podbródku. O tym, jak przyjmowała ciosy i znowu stawała do walki. Kiedyś

- Mandy ich słuchała. Miała obsesję na punkcie twojej pracy. Kiedy byłeś poza domem... - Jezu Chryste! - Wynika z tego - wtrąciła się Rainie - że Montgomery pracuje nad sprawą, ale nie jest po twojej stronie. Quincy odwrócił się w jej stronę. - Montgomery uważał, że mój sukces w rozwiązaniu sprawy Sancheza tylko bardziej uwydatnił jego niepowodzenia. Powiedzmy tylko, że kiedy 160 z Filadelfii nadejdą raporty dotyczące dowodów, wolałbym na niego nie liczyć. Jestem prawie pewien, że on pierwszy nawoływałby do linczu. - Nie ma zbyt dużo czasu - szepnęła Kimberly. - Słusznie - odparł Quincy prosto z mostu. - Myślę, że po trzech dniach będzie już tyle raportów, że Everett wezwie mnie do siebie. To wszystko. - Wobec tego skoncentrujmy się - powiedziała energicznie Rainie. - Ja też mam pewne wiadomości. Spotkałam się z liderem grupy AA, do której należała Amanda - niejakim Williamem Zane'em. Potwierdził, że Amanda zaprzyjaźniła się z kimś, ale wiem tylko tyle, że facet miał najwyżej metr osiemdziesiąt wzrostu, lekko łysiał, miał nadwagę i chodził w pomiętych ubraniach. http://www.max-creative.pl/media/ – Zaintrygowałaś mnie, Rainie – szepnął jej do ucha. – Nie spodziewałem się kogoś takiego. Jesteś bystra. Skomplikowana. I wiem już, że nie pójdziesz dziś ze mną. – Nie pójdę – szepnęła. – Będziesz się zadręczać myślą, o jutrzejszej wizycie u patologa. Będzie ci się śniła matka i te nieżyjące dziewczynki. – Nie... – Nie jestem twoim terapeutą, Rainie. Jestem tylko człowiekiem, który przeszedł przez to samo. Oderwał dłonie od jej pleców. Odsunął się. Rainie poczuła, jak wdziera się między nich noc. Zaczęły jej marznąć ręce. Drżała, patrząc, kiedy odchodził do swojego wozu, ale nie zawołała za nim. Miała własny samochód. Jedna z jej zasad. Jedna z jej wielu zasad, którymi się obwarowała przed niebezpieczeństwami życia. Agent specjalny Pierce Quincy odjechał.

ca wszystko, co powiedziałam. Kto wie, do czego są zdolni zrozpaczeni ojcowie! - Zrozpaczeni? - powtórzyła sceptycznie Rainie. Wreszcie Mary zaczerwieniła się i odwróciła głowę. Nadal nerwowo splatała i rozplatała palce. Rainie doszła do wniosku, że to będzie cud, jeśli takie kręcenie głową nie skończy się kontuzją kręgosłupa. Wzięła głęboko wdech. W zamyśleniu skinęła w stroną Mary. Nie śpieszyła się. Zaczęła prze Sprawdź do niego dobrać. Prawdopodobnie ktoś z jakiejś dawnej sprawy. Psychopaci są jak rekiny. Śmierć jego córki zwabiła ich jak krew w wodzie i teraz zbliżali się, żeby zabić. Ale dlaczego nie załatwić tego prościej? Zaatakować i wykończyć. Do diabła! Quincy nie był w formie do walki. Czy właśnie dlatego pojechał do Rainie? Bo wiedział, że jest za bardzo samotny? A może chciał sobie przypomnieć, na czym polega dobra walka? Rainie nigdy się nie poddawała, nawet kiedy przeciwnik przygwoździł ją w narożniku. Skoncentruj się, Quincy. Dlaczego telefony? - Sprawa jest poważna - stwierdził Everett. - Macie sprawdzić, w jaki sposób ogłoszenia trafiły do gazetek więziennych i na strony internetowe Musimy ponadto stwierdzić, ilu więźniów jest w posiadaniu tej informacji Powinniśmy znaleźć jakiś ślad. Quincy zamknął oczy.