– I bingo. Bóg techniki przysłał mi dane. Mówił, że grzebał w bazach federalnych,

– Nie! Co to ma być? – Na twarzy porywaczki malowało się przerażenie. – Ty suko, przestań! – Brnęła przez słoną wodę, usiłowała dosięgnąć kamery, zanim zniknęła pod wodą. O1ivia osunęła się na kolana, szukała kamery, nie zwracała uwagi na wodę zalewającą jej oczy. Wstrzymała oddech. Szukała. Musnęła kamerę, ale woda zniosła ją w bok. Spróbowała ponownie, ruchem dłoni powodowała ruch wody w swoją stronę. – Ej! – wrzasnęła morderczyni. – Nie! Przestań! Co ty wyprawiasz, do cholery? – Brnęła w stronę klatki. O1ivia zacisnęła dłoń na kamerze. Szarpnęła z całej siły. Uderzyła aparatem o pręty klatki, niemal ją upuściła. Porywaczka rzuciła się do przodu. O1ivia, dławiąc się wodą, przeciągnęła kamerę na swoją stronę klatki. Było jej zimno, krztusiła się wodą, ale nie zwracała na to uwagi; wymierzyła obiektyw w porywaczkę, rozjuszoną, znieruchomiałą w wodze po kolana. – Oddawaj. O1ivia upewniła się, że czerwone oko nadal się świeci, kręciła dalej. – Oddawaj, ty dziwko! – Sama sobie weź. – Nawet jeśli porywaczka wyjmie teraz pistolet czy paralizator, nie odda skarbu. Morderczyni wpadła w szał. – Powiedziałam... – Nagle zobaczyła zdjęcia pływające w klatce. http://www.meblekuchenne.edu.pl/media/ Ani Fernando. A tymczasem Fernando Valdez był kolejną osobą na liście Bentza. Mimo ostrzeżeń Hayesa wystukał jego numer, jednak Valdez nie odbierał. Bentz opadł na siedzenie i zastanawiał się, czy Yolanda mówi prawdę. Wątpił w to. Obserwował, jak rowerzysta przeniknął uliczką, płosząc kota polującego w krzakach. Rufus tymczasem uspokoił się na tyle, że tylko pojękiwał i dreptał w miejscu. Bentz przez telefon zarezerwował sobie nowy samochód do wynajęcia. Zadzwonił także do SoCal Inn, licząc, wbrew wszystkiemu, że O1ivia jakimś cudem dotarła tam i go szuka. Ale to oczywiście byłoby za wiele szczęścia naraz. Zarezerwował sobie pokój, tym razem z widokiem na basen, poprosił Rebeccę, by do niego dzwoniła, jeśli tylko odezwie się jego żona. Oczywiście mało prawdopodobne, by do tego doszło, ale musiał sprawdzić wszystkie możliwości, nawet te najbardziej nieprawdopodobne.

poczta głosowa Abby. Hershey pognał w mrok, odnalazł piłkę i wrócił, zanim Montoya zdążył się nagrać. Psisko cisnęło mu piłkę pod nogi. Machało ogonem, póki Montoya nie rzucił piłki ponownie. Bawili się tak jeszcze przez pół godziny – pies w siódmym niebie, Montoya pogrążony w myślach o Bentzu przebywającym na samobójczej misji w Los Angeles. Co on wyprawia? Jennifer, jego pierwsza żona, nie była święta. A teraz nie żyje. I dobrze. Sprawdź na poziomie parteru. Niemal skoczył przez poręcz, runął w dół i poświecił w mrok korytarza. Pusto. Nikogo. Ani ludzi, ani duchów. Na obolałej nodze pokusztykał do najbliższych drzwi i znalazł się w recepcji zjazdu, przy głównych drzwiach do misji. Powietrze było tu duszne, zastałe. Ale i tak wyczuwał smugę zapachu jej perfum. Co to ma znaczyć, na miłość boską? Jeszcze zanim położył dłoń na klamce, wiedział, że drzwi frontowe będą zamknięte. Wiedział także, że może łazić po starym budynku, zajrzeć do kaplicy i winiarni, do wszystkich pokoi, a i tak jej nie znajdzie. Odeszła.