- Doskonale - wycedziła stylistka. - Teraz tren.

Poczuł na twarzy łzy i uznał, że to i tak bez różnicy, ponieważ płacz w niczym mu nie pomoże. Absolutnie w niczym. Może tylko służyć jako przestroga, by nie rozkleił się tutaj i teraz, bo jeśli raz zacznie, to już nie zdoła się powstrzymać. - Jak to się stało, Karo? - Przycisnął twarz do szyby, aż zaszła mgłą. - Jak to się mogło stać? Nie rozumiem, przecież nie cierpiałaś balkonów... Zza drzwi dobiegały jakieś głosy. - Nie rozumiem - powtórzył. A potem cofnął się od szyby i jeszcze raz spojrzał na kobietę, która przez niecałych osiem miesięcy była jego żoną. Osiem miesięcy, tyle co nic. Zaledwie początek. Miał ochotę krzyczeć. Kiedy wrócił do domu, konstabl nadal stał w ciemności. Skinął mu głową, jakby odnotował jego obecność na jakiejś liście, wyraźnie przypomniawszy sobie, kim jest. Izabela wyszła na próg i uprzedziła Matthew, że w domu czeka na niego detektyw. - Jest coś... - zaczęła i urwała, bo drzwi salonu się otworzyły i wyszedł z nich mężczyzna w ciemnym garniturze. - Pan Gardner? - Tak. http://www.meblekuchennesklep.com.pl/media/ kryła dobrego humoru. - Chyba od dziś zostawimy gotowanie tobie - oznajmiła Karolina, dobierając sobie następną porcję. - Szkoda, że mamy tu nie ma, na pewno by jej smakowało. - Mogę dać trochę Kahlemu? - spytała Chloe. - Za mocno przyprawione jak dla niego - orzekła Karolina. - Biedaczek... - Lepiej nie zostawiać resztek na wierzchu - zauważyła Imogen. - Jakich resztek? - Flic także sobie dołożyła. Jeszcze przed upływem godziny Karolina się pochorowała. Matthew był przerażony. - Czy to zatrucie pokarmowe? Dziewczynkom nic nie jest, odpukać, ze mną także wszystko w porządku.

- Słucham? - zapytał. - Przyleciałem na drugi koniec świata, by spotkać się z narzeczoną... - Nie jestem twoją narzeczoną - przerwała mu, a w jej głosie zabrzmiała stanowczość. Aha, chce dać mu do zrozumienia, że jej decyzja jest nieodwołalna. Ale on nie poddaje się tak łatwo. Sprawdź - Oczywiście, jeżeli jest taka potrzeba. Dopóki jesteśmy tylko we dwójkę, zjemy to, co zamroził mój szef kuchni. Zostawiam cię teraz, rozpakuj się i urządź. Bella została sama, ale jej niepokój wcale nie minął. Miała oto mieszkać pod jednym dachem z mężczyzną, który budził w niej nad wyraz gwałtowne uczucia. Do tej pory dzielili niewielki apartament, teraz był to prawdziwy pałac. Jednak przebywanie w miejscu, w którym Edward spędził dzieciństwo, było w jakiś sposób przeżyciem jeszcze bardziej intymnym niż dzielenie z nim apartamentu. Chociaż na początku nie miała takiego zamiaru, Bella zdecydowała się w końcu na sypialnię, którą wybrał jej Edward. Stało się tak za sprawą bezpośredniego wyjścia do ogrodu, w którym Bella zakochała się natychmiast i bez pamięci. Wykładane płytkami ceramicznymi ścieżki prowadziły do obrośniętych różami pnącymi altanek, między którymi rosły bujnie najróżniejsze kwiaty i drzewa owocowe. W położonym centralnie stawku tłuste złote rybki pływały leniwie pomiędzy kwiatami lilii wodnych. Ogród przecinał system misternie ornamentowanych drewnianych kratownic i Bella nie od razu zorientowała się, że ich rozplanowanie do złudzenia przypomina owoc granatu. Najbardziej jednak spodobało jej się coś, co uznała za arabską wersję basenu z podgrzewaną wodą. Odgrodzony pomalowaną na niebiesko-złoto drewnianą kratownicą obrośniętą burzą różowych, pachnących róż, obłożony niebieskimi płytkami basenik był do połowy zagłębiony w ziemię, a naprzeciw niego stała we wnęce niska sofa rozmiarów podwójnego łoża, pokryta szkarłatnymi, złotymi i zielonkawymi jedwabnymi poduszkami. Na stoliku pomiędzy sofą a basenem stało kilka buteleczek z wonnymi olejkami. Miejsce było iście bajkowe i Bella natychmiast zobaczyła oczami wyobraźni wyciągniętą w ciepłej, pachnącej wodzie hurysę i obserwującego ją, opartego o poduszki kochanka. Wyobraziła sobie, jak do niej podchodzi, podaje do ust kawałek posypanego cukrem pudrem przysmaku, a potem... Nie bez trudu otrząsnęła się z tak podniecających wyobrażeń i na próbę zanurzyła dwa palce w krystalicznie czystej wodzie, badając jej temperaturę. Nie powinnam, pomyślała w niecałe pół godziny później i rozejrzała się wokoło, by sprawdzić, czy jest całkiem sama. A potem zrzuciła ręcznik, którym była owinięta, i weszła do basenu. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Sięgnęła po zwieszającą się gałązkę róży, której kwiaty już gubiły płatki, i rozsypała je na powierzchni wody, wdychając upajający zapach. Woda otoczyła jej ciało niczym ciepły, płynny jedwab. Teraz nie widziała już żadnego powodu, dla którego miałaby zrezygnować z tej przyjemności. Edward wcześniej uprzedził, że będzie zajęty, więc z pewnością tu nie przyjdzie. Towarzyszyły jej tylko myśli o nim, które wkrótce zabarwiły jej policzki szkarłatnym rumieńcem. Edward odsunął krzesło i wstał od biurka. Właśnie otrzymał wiadomość od szefa policji, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a wszyscy winni siedzą w areszcie. Szef policji sugerował jednak, by Edward pozostał w Mjenat aż do wydania oficjalnego komunikatu o możliwości bezpiecznego powrotu do Zuranu. Szybkość i sprawność działania szefa policji i jego ludzi była godna uznania. Edward spojrzał na zegarek. Powinien podzielić się dobrymi wiadomościami z Bellą. Wiedział, że się ucieszy ze skrócenia pobytu w willi. On sam zresztą też był z tego zadowolony.