serduszko, naprawdę. - W niebieskich oczach siostrzyczki

Shey starała się rozszyfrować, co kryje się za zaciętą miną przyjaciółki. Z pewnością chodziło o faceta. O Jacea? Pewnie tak. Wiele na to wskazuje. Shey znała taką minę. Sama wygląda podobnie, gdy ma problemy z Tannerem. Nie miała pojęcia, czym naraził się Jace, jednak czuła, że Parker nie zdoła długo dusić w sobie dręczących ją uczuć. Zresztą gdy wyrzuci z siebie żale, będzie jej lżej. Och, gdyby była tu teraz Cara! Ona znalazłaby właściwe słowa, by uspokoić Parker. Tymczasem rola pocieszycielki przypadła Shey. Musi wesprzeć przyjaciółkę. Jednak nim zdążyła otworzyć usta, Parker odwróciła się i rzuciła: - Problemy? Jakie ja mogę mieć problemy, skoro jestem księżniczką? Jestem rozpieszczona, zepsuta, uważam, że wszystko mi się należy. Każda moja zachcianka powinna być spełniona. Wystarczy, że czegoś zapragnę, a już to mam. Tak, z całą pewnością chodzi o faceta. Shey z nadzieją popatrzyła na przejście łączące kawiarnię z księgarnią. Może Cara wreszcie się pojawi? Niestety, były to płonne nadzieje. Nie pozostało nic innego, jak wymyślić dla Parker jakąś pociechę. http://www.meblekuchennesklep.info.pl/media/ - Włącz reflektor - krzyknęła za nią Sylwia, po czym uśmiechnęła się blado do Matthew. - No to teraz możemy pogadać. Gdzie byś wolał? W gabinecie czy w kuchni? Może się czegoś napijesz? Zaprzeczył ruchem głowy i także się zmusił do uśmiechu. - Powiem ci, Sylwio, tyle: gdyby moje życie nie schodziło w takim piekielnym tempie na psy i gdybym nie wiedział, że któraś z twoich wnuczek przyleci, zanim dotknę cię choćby palcem, to bym cię z całego serca uściskał. Sylwia poczuła pod powiekami łzy. - A ja bym ci na to pozwoliła. Chloe była z Imogen w jej pokoju. Imo siedziała na łóżku, obejmując rękami kolana, jak zwykle, kiedy coś ją zdenerwowało, i kołysała się w przód i w tył.

Nie chciał być świadkiem jej mizdrzenia się do Petera, bo kiepsko się z tym czuł. Oczywiście nie powie jej tego. - Powiedzmy, że nie jestem jakoś szczególnie zachwycony. Shey mimowolnie uświadamiała mu też, że wyjeżdżając z Bostonu, zostawił tam cząstkę samego siebie - to cudowne Sprawdź było normalne. — Przypuszczam, Tempero, że nie byłabyś zadowolona, gdybym została dziś w łóżku — zasugerowała, zjadłszy śniadanie. Tempera spojrzała na nią przerażona. — Jak możesz myśleć o czymś takim, belle-mère? Wiesz, że każda godzina, każda minuta jest dla nas cenna. Poza tym słyszałam, że dziś w południe też ma się odbyć przyjęcie. Lady Rothley wydała lekki okrzyk. — Ależ oczywiście, że tak! I hrabia też na nim będzie! Powiedział mi to wczoraj wieczorem. Ach! Jakie to podniecające! 99