Tam złoczyńca zrobił trik sprytniejszy niż na mierzei, ale też obeszło się bez

sprawa. Agent nic nie mówił, ale w miasteczku plotkowano na ten temat. Córkę Quincy’ego potrącił pijany kierowca. Abe słyszał tę historię już ze cztery razy podczas śniadań i obiadów u Marthy. Pozostałe listy okazały się reklamówkami. Rzucił pocztę na biurko Rainie. Mogła zająć się nią później. Skoro miał wolną chwilę, wyciągnął komórkę i zadzwonił do domu. Żona szlochała w słuchawkę. Szczeniak miał rano problemy z żołądkiem. Muszą zaraz jechać do weterynarza. – Na miłość boską, daj mu odrobinę otrębów i samo przejdzie. Trochę się uspokoiła, a potem jak zwykle uparła się oddać słuchawkę psiakowi. – No dobrze – skapitulował Abe. Szczeniak zaszczekał entuzjastycznie. – Nie kontrolujesz pęcherza. Kolejne radosne szczeknięcie. – Obsikujesz mi dywany. Bardzo wesołe szczekanie. – Dobrze. Świetnie. Też cię kocham. A teraz daj mi z powrotem mamusię. Odezwała się żona. Wielkie nieba, zaczerwienił się. – Jak idzie? – zapytała. – Jako tako. – Niedługo wracasz? – Wiedział, że stara się, jak może, ale w jej głosie zabrzmiała http://www.medycyna-i-zdrowie.net.pl/media/ świec, fajek i papierosów, który wgryza się w każdy kąt. Podhorecki próbuje przebić wzrokiem szarobłękitne chmury. Nie jest łatwo, bo gospodarz poprawia jeszcze draperie w oknach, jakby chciał za wszelką cenę uchronić 19/86 przez ciekawskimi spojrzeniami kolekcję oleodruków i kopersztychów na ścianach. Półnagie dziewice wypinają na nich puszyste biusty, by kozackim pikom łatwiej się było w nich zanurzyć. Obok ciąg dalszy: rozbrojeni starcy w poprzecieranych mundurach

hamulec. Na szczęście samochody zauważyły sygnał i w porę się zatrzymały. Niejasno zdawała sobie sprawę ze zdumionych min kierowców. Syreny policyjne na Main Street? Na Main Street nigdy nie słyszy się policyjnych syren. Jeszcze dobre dziesięć minut jazdy. Rainie naprawdę zaczęła się bać, czy zdążą... czy nie będzie za późno. Dwieście pięćdziesięcioro dzieci... – Przełącz na kanał trzeci – rozkazała Chuckiemu. – Każ sanitariuszom zaczekać. Sprawdź najodpowiedniejsze to dla złodziejki miejsce! Polina Andriejewna nie oponowała – nie miała argumentów. – I jeśli nie doniosłem na ciebie, zbiegłą czernicę i rozbójniczkę, do policji śledczej na całe imperium – a po rudości i piegach szybko by cię znaleźli – to tylko z wdzięczności za uleczenie. – Za co? – zdumiała się pani Lisicyna, sądząc, że się przesłyszała. – Jak się dowiedziałem od siostry Krystyny, że ty, powoławszy się na mnie, gdzieś pojechałaś, i zrozumiałem, coś sobie zamyśliła, od razu zdrowie mi się poprawiło. Zawstydziłem się, Pelasiu – cicho powiedział archijerej i od razu widać było, że wcale się nie gniewa. – Zawstydziłem się słabości swojej. Co to ja, płaczliwa starucha jestem? W pościeli się walam, dekokty panów doktorów po łyżeczce popijam. Owieczki swoje nieszczęśliwe w kłopotach opuściłem, wszystko na kobiece barki zwaliłem. I tak mi się wstyd zrobiło, że już następnego dnia zacząłem siadać, na czwarty się przeszedłem, na piąty trochę kolaską po