Przed Aleksem i ta kobieta, z która ma romans?

Spojrzała w lustro nad toaletka. Blada kobieta o krótkich włosach, zielonych oczach i lekko wystajacych kosciach policzkowych. Since znikneły i poza lekka opuchlizna po wewnetrznej stronie policzków, tam, gdzie Nick wyrywał druty, była w zasadzie soba. Ze swoim dzieckiem. To by sie zgadzało. Ale rubin nie pasował do tej układanki, chocia¿ Marla miała mgliste wra¿enie, ¿e ju¿ kiedys widziała ten pierscionek. Na czyjejs dłoni. Ale czyjej? Jeszcze raz przejrzała zawartosc kasetki. Wiekszosc zgromadzonej tam bi¿uterii nie była zbyt cenna, takie rzeczy 289 mo¿na było kupic u pierwszego z brzegu jubilera... ale nie ten pierscionek. Czuła instynktownie, ¿e był wart fortune. Dlaczego miałaby go trzymac razem z cała reszta? Ktos go tu podło¿ył, głuptasie. Wspomniałas o tym pierscionku w rozmowie z kims, kto go tu wło¿ył albo powiedział o tym komus innemu, kto go zwrócił. Albo ktos chce cie doprowadzic do szalenstwa, albo nie chce, ¿ebys za du¿o myslała o tym, kim jestes. http://www.medycznie.edu.pl ju¿ nie przydadza. Marla nie oponowała, ale postanowiła, ¿e sama zadzwoni do detektywa. Jesli klucze nale¿ały do Marli Cahill, powinny otwierac wszystkie zamki w tym wielkim domu. A jesli nie beda pasowac, to mo¿e ona, jak twierdził Conrad Amhurst, rzeczywiscie jest kims innym. Nick wyciagnał telefon komórkowy ze swojego marynarskiego worka, po czym zszedł tylnymi schodami na dół. Opuscił dom kuchennymi drzwiami, a potem ruszył wyło¿ona kamieniami scie¿ka. Kluczac miedzy drzewami, minał plac zabaw i po chwili znalazł sie w swoim magicznym miejscu, sanktuarium, gdzie chronił sie w dziecinstwie. Był to swierkowy zagajnik przylegajacy do ogrodzenia na tyłach

Eugenia patrzyła na nia jak na obłakana. Chcac uzyskac odrobine prywatnosci, Marla wyszła do biblioteki. Opowiedziała policjantowi, co zdarzyło sie tej nocy, kiedy wyladowała w klinice, i to, co sobie przypomniała na temat wypadku: - ...nie pamietam szczegółów, ale wiem, ¿e na drodze ktos stał i swiecił jak bo¿onarodzeniowa choinka, Sprawdź - Nie jest. - Shelby uderzyła kołdrę pięścią. - Los nie mógłby być aż tak okrutny. - W jej oczach pojawiły się łzy. - Chodzi mi o to... o to, że... no, że to po prostu nie może tak być. - To nie ma znaczenia, Shelby. - Ależ naturalnie, że ma. - Nie chciała i nie mogła uwierzyć w to, że jej dziecko, jej najdroższe dziecko zostało poczęte w przerażeniu i wściekłości, na skutek poniżającego ataku. Poczuła falę mdłości, na jej twarzy pojawił się pot i znowu zaczęła gwałtownie dygotać. - Chodź tutaj. - Nevada przytulił ją i pocałował we włosy. - Nie wiesz, czy ojcem twojej córki jestem ja, czy on, i to cię rozdziera. - Nie - zaprzeczała. Ujął jej podbródek i zmusił do tego, żeby ponownie spojrzała mu w oczy. - To nie twoja wina. - Ale... - Słyszysz, co mówię? - zapytał kategorycznym tonem, nie pozwalając, żeby się od niego odwróciła. - To nie